ŚwiatBiałorusini głodują na placu w Brukseli

Białorusini głodują na placu w Brukseli

Grupa Białorusinów rozpoczęła w
Brukseli strajk głodowy, protestując przeciwko łamaniu praw
człowieka w ich kraju i domagając się niezależnego śledztwa w
sprawie przypadków zaginięć oraz śmierci dziennikarzy i działaczy
opozycyjnych.

Domagamy się także natychmiastowego uwolnienia więźniów politycznych na Białorusi i powołania międzynarodowej komisji, która zajmie się przypadkami łamania praw człowieka w naszym kraju - powiedział jeden z protestujących, Żmicier Pimenau.

Strajkiem głodowym chcemy zwrócić uwagę wspólnoty międzynarodowej na polityczne problemy Białorusi, która jest w tej chwili ostatnią dyktaturą Europy - dodał. Więźniowie polityczni są tam przetrzymywani w nieludzkich warunkach tylko dlatego, że chcieli poprawić życie Białorusinów.

Pimenau i trzej inni Białorusini przyjechali do Brukseli z Antwerpii, gdzie na stałe mieszkają. Są członkami Stowarzyszenia Białorusko-Europejskiego, zrzeszającego białoruską emigrację.

Strajk głodowy zamierzają prowadzić na rondzie Schumana w centrum dzielnicy Europejskiej. Mają narodowe biało-czerwono-białe flagi (zastąpione w 1995 roku zielono-czerwoną flagą nawiązującą do czasów radzieckich), transparenty i tablice ze zdjęciami zaginionych. Zamierzają zostać na rondzie i spać w namiotach, "dopóki ich policja nie wyrzuci".

Jednym z ich postulatów jest niezależne śledztwo w sprawie niewyjaśnionych zabójstw dziennikarzy związanych z opozycją: Weroniki Czarkasowej (październik 2004) i Wasyla Hrodnikaua (październik tego roku).

Według posła Bogdana Klicha, szefa delegacji Parlamentu Europejskiego ds. współpracy z Białorusią, ten strajk głodowy to "kolejna odsłona politycznej emigracji Białorusi, która ma zwrócić uwagę na represje polityczne i konieczność przeprowadzenia niezależnego dochodzenia w sprawie zaginionych".

Klich powiedział, że "protest przybrał postać radykalną, bo choć obserwujemy ewolucję postawy Rady i Komisji UE w sprawie Białorusi, to wciąż jest ona za słaba".

W poniedziałek zebrani w Brukseli szefowie dyplomacji krajów UE nie wprowadzili nowych sankcji wobec Mińska, ale zagrozili, że dalsze nękanie organizacji takich jak Związek Polaków na Białorusi oraz łamanie międzynarodowych standardów może prowadzić do wprowadzenia ostrzejszych sankcji w przyszłości. Na razie UE ma się bacznie przyglądać rozwojowi sytuacji.

Europoseł Klich uważa, że ministrowie UE powinni byli już w poniedziałek rozszerzyć listę osób odpowiedzialnych za represje, które nie mogą wjechać na terytorium UE. Komisja Europejska chce dać szansę rządowi w Mińsku, by zareagował na apel Brukseli. Zdaniem europosła, w takim stanowisku są "elementy naiwności politycznej", gdyż "wiadomo, że reżim Aleksandra Łukaszenki postawy nie zmiękczy".

Michał Kot, Inga Czerny

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)