Napięta sytuacja. USA oskarża Białoruś o piractwo lotnicze
Czterech białoruskich urzędników oskarżono o piractwo lotnicze i fabrykowanie danych o alarmie bombowym. To ciąg dalszy sprawy wymuszonego lądowania samolotu linii Ryanair. Prokuratura federalna w Nowym Jorku skierowała w czwartek do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
W akcie oskarżenia wymieniono cztery osoby. Zarzut "piractwa lotniczego" kierowany jest pod adresem szefa BiełAeroNawigacji Leanida Czuro, jego zastępcy Aleha Kaziuczyca oraz dwóch pracowników białoruskiego KGB. "Cała czwórka przebywa na terytorium Białorusi" - zaznacza w komentarzu rosyjska agencja Interfax.
"Spreparowane dane"
Jak podkreślono w komunikacie ministerstwa sprawiedliwości USA, które pełni zarazem funkcję Prokuratury Generalnej, "białoruscy urzędnicy spreparowali dane na temat rzekomego zagrożenia, by wymusić na załodze zmianę trasy i wylądowanie w stolicy Białorusi, zamiast w Wilnie, dokąd zmierzał samolot linii Ryanair. (Chodziło o to, by) aresztować białoruskiego dziennikarza i działacza opozycji Ramana Pratasiewicza".
Jak podkreślili w piśmie procesowym prokuratorzy federalni, kontrolerzy lotów poinformowali kapitana samolotu Ryanair lecącego z Aten do Wilna, że otrzymali wiadomość o bombie na pokładzie", gdy samolot znajdował się w białoruskiej przestrzeni powietrznej. Do eskortowania maszyny na lotnisko w Mińsku wysłano samolot MiG-29.
"Piloci zaaprobowali zmianę kursu i lądowanie w Mińsku po tym, jak białoruski kontroler ruchu lotniczego powołał się na 'czerwony kod' oznaczający realne zagrożenie wymagające natychmiastowego lądowania" - pisze Reuters.
W ocenie nowojorskich prokuratorów federalnych pracownicy BiełAeroNawigacji i pracownicy byli kluczowymi uczestnikami spisku "zawiązanemu w celu aresztowania Ramana Pratasiewicza i jego partnerki, Rosjanki Sofii Sapiegi, którzy znajdowali się wśród setki pasażerów".
Wymuszone lądowanie samolotu
Do sytuacji doszło w maju 2021 roku. Maszyna miała przerwać lot z Aten do Wilna rzekomo z powodu informacji o bombie na pokładzie. Okazało się jednak, że żadnej bomby w samolocie nie było.
Co ciekawe, jak wynika z doniesień medialnych, maszyna w chwili, gdy otrzymała informację o rzekomej bombie na pokładzie, znajdowała się tuż przy granicy z Litwą. Miała więc bliżej do lotniska w Wilnie niż w Mińsku.
Na pokładzie samolotu linii Ryanair znajdował się opozycyjny aktywista i bloger Raman Pratasiewicz. Po wylądowaniu w Mińsku został zatrzymany.