Białoruś. Zamieszki w kraju, doniesienia o ofierze śmiertelnej. Telewizja Biełsat publikuje sprostowanie

Białoruś. Po wyborach prezydenckich na ulice wyszło tysiące protestujących, doszło do zamieszek z policją. Pojawiły się doniesienia o tym, że w wyniku starć ze służbami zmarła jedna osoba. Teraz spływają nowe informacje w sprawie.

Białoruś. Zamieszki w kraju, doniesienia o ofierze śmiertelnej. Telewizja Biełsat publikuje sprostowanie
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Karolina Kołodziejczyk

10.08.2020 | aktual.: 10.08.2020 16:12

W niedzielę na Białorusi zakończono głosowanie w wyborach prezydenckich. Centralna Komisja Wyborcza informuje, że Aleksander Łukaszenka otrzymał 80,2 proc głosów, a Swiatłana Cichanouska - 9,9 proc. Tymczasem szefowie komisji wyborczych publikują jednak wyniki na korzyść jego rywalki. Szacuje się, że prezydent Białorusi miał przegrać stosunkiem głosów 1:5.

Po ogłoszeniu wyniku wyborów na białoruskie ulice wyszło tysiące protestujących. Doszło do starć z policją, protesty trwały do późnych godzin nocnych. Około trzy tysiące osób zostało zatrzymanych.

Wcześniej białoruskie Centrum Praw Człowieka "Wiasna" poinformowało, że w demonstracjach zginęła co najmniej jedna osoba, a ponad 140 zostało zatrzymanych. Z kolei rzeczniczka białoruskiego MSW powiedziała w rozmowie z rosyjską agencją TASS, że w czasie zamieszek na Białorusi nie było ofiar śmiertelnych.

Telewizja Biełsat podała informację, powołując się na wieści od białoruskich blogerów, że podczas manifestacji miał zginąć Białorusin. Eugenij Zaichkin na co dzień mieszka w Gdańsku. Mężczyzna miał przyjechać do ojczyzny po to, by oddać głos w wyborach prezydenckich.

Białoruś. Nowe informacje telewizji Biełsat

Jednak teraz pojawiły się nowe doniesienia. Biełsat opublikował sprostowanie dotyczące rzekomej ofiary zamieszek. Dziennikarzom stacji udało się skontaktować Zaichkinem, który opowiedział o tym, jak wyglądały protesty z jego perspektywy.

Mężczyzna szedł z bratem ulicą w Mińsku, gdy nagle podjechał minibus. Z pojazdu wyskoczyło 5-6 policjantów, którzy zaczęli zatrzymywać ludzi, używając siły.

"Kiedy zdałem sobie sprawę, że biegną za mną, ukląkłem i uniosłem ręce. Bili mnie pałką, pierwszy cios w twarz i natychmiast popłynęła krew, dalej bili mnie po ciele. Zostałem zatrzymany, doszło do wstrząsu mózgu, wezwano karetkę" - opisywał Zaichkin.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)