Białoruś uzyska broń jądrową? "To pogróżki"
Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka marzy o posiadaniu broni jądrowej. Według sugestii byłego ambasadora Białorusi w Polsce, kraj ten ma otrzymać ją od Putina. Czy to realne zagrożenie dla Polski czy raczej czcze pogróżki przed szczytem NATO? – Raczej to jest rozgrywka, bo przecież z obwodu królewieckiego mogą być wycelowane w Polskę właśnie Iskandery czy Iskandery z głowicami jądrowymi. Tak że tutaj to nie jest sprawa, która jakoś zasadniczo zmienia nasze położenie. Natomiast jest zasada, są traktaty dotyczące poliferacji broni jądrowej – wskazywał gość programu "Tłit" WP Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej. B. szef MON przypomniał, że w myśl tych traktatów supermocarstwa zobowiązały się do nierozszerzania arsenału broni atomowej. – Być może należy rozumieć te dywagacje jako zapowiedź rozmieszczenia rosyjskiej broni jądrowej na terytorium Białorusi. Nie wyobrażam sobie, żeby to miało być jakiejś udostępnianie jej Białorusi – zastrzegł. – Łukaszenka bardzo dużo rzeczy mówi. To są pogróżki, to są różne wypowiedzi. To rzadko przebija się do jakiejś debaty publicznej w Polsce czy debaty zachodniej, natomiast ta agresywna retoryka cały czas jest obecna. Jest, jak sądzę, nakierowana do wewnątrz, gdzie buduje się obraz Polski i Zachodu jako agresywnych państw, agresywnego bloku. I to służy propagandzie. To ma wymiar na pewno też wewnętrznej polityki białoruskiej – podsumował gość WP.