Białoruś udzielała Saddamowi pomocy wojskowej
Jeden z przywódców dotychczasowej opozycji
irackiej oświadczył we wtorek, że Białoruś powinno się pociągnąć
do odpowiedzialności za to, iż wbrew sankcjom ONZ udzielała pomocy
wojskowej byłemu władcy Iraku Saddamowi Husajnowi. Władze
białoruskie odrzuciły to oskarżenie.
06.05.2003 | aktual.: 06.05.2003 19:30
"Mamy na to dokumenty i tak czy inaczej postawimy tę sprawę w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, aby zażądać ukarania tych białoruskich biurokratów, którzy dopuścili się pogwałcenia sankcji" - oświadczył w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika "Wriemia Nowostiej" Ajad Alawi, przywódca Irackiej Zgody Narodowej. Organizacja ta została założona na uchodźstwie w 1990 roku i skupia byłych oficerów sił bezpieczeństwa.
Alawi, były wysoki oficer irackiego wywiadu, jest jednym z pięciu przywódców opozycji antysaddamowskiej, z którymi Amerykanie konsultują się w sprawie utworzenia tymczasowego kolektywnego kierownictwa irackiego. Jego nazwisko wymienił w poniedziałek amerykański administrator cywilny Iraku Jay Garner, gdy podawał, kto może wejść w skład takiego kierownictwa.
Przedstawiciele administracji USA oskarżali wcześniej rząd Białorusi, że dostarcza Irakowi sprzęt wojskowy. Były białoruski minister obrony Paweł Kozłowski powiedział, że Białoruś mogła wysyłać do Iraku broń pod przykrywką pomocy humanitarnej. Mińsk utrzymywał tak bliskie więzi z obalonymi w kwietniu władzami Iraku, że kilka miesięcy temu dyplomaci i analitycy wymieniali Białoruś wśród krajów, w których Saddam mógłby szukać schronienia.
Władze białoruskie kategorycznie zaprzeczyły twierdzeniom, że Mińsk naruszał sankcje ONZ. "Najpierw potrzebne są dowody, dopiero potem można (rozmawiać) o wszystkim innym" - powiedziała rzeczniczka prezydenta Aleksandra Łukaszenki, Natalia Pietkiewicz.
Wysoki rangą przedstawiciel administracji USA powiedział reporterom w Moskwie w poniedziałek, że różne oznaki wskazują, iż Białoruś i Ukraina pomagały Irakowi. Dodał, że pewne sankcje wobec tych dwóch krajów już wprowadzono, a dalsze się rozważa. Oświadczył zarazem, że jak dotychczas nie ma żadnych dowodów, iż takiej pomocy udzielała Saddamowi Rosja.
Również Alawi, który udzielił wywiadu w Bagdadzie, powiedział, że "nie ma żadnych informacji, iż Rosja pomagała Saddamowi". Oświadczył jednak, że wszystkie kontrakty zawarte przez firmy rosyjskie z rządem Saddama, w tym te na eksploatację irackich złóż ropy naftowej, "straciły ważność". Eksperci rosyjscy oceniają łączną wartość tych kontraktów na dziesiątki miliardów dolarów.
Alawi oskarżył byłego premiera Rosji Jewgienija Primakowa, że "dla korzyści osobistych" bronił Saddama. Primakow, były szef wywiadu i były korespondent prasy radzieckiej na Bliskim Wschodzie, znał Saddama od kilkudziesięciu lat. Moskwa kilka razy wysyłała Primakowa do Bagdadu, próbując zapobiec wojnie, najpierw w 1990 roku, a ostatnio na początku tego roku.
"Mamy niemal całkowitą pewność, że Primakow otrzymał od Saddama pewne sumy za to (iż go bronił)" - powiedział Alawi, nie podając, jakie ma dowody. Biuro Primakowa jest od 1 do 11 maja zamknięte z okazji rosyjskich świąt i Associated Press nie zdołała uzyskać jego reakcji na zarzut Alawiego. (mp)