Białoruś. Aresztowani Polacy bez prawa do telefonów i widzeń
- Teraz kontakt zamarł, być może jest to związane z tym, że Andrzej zachorował na COVID-19 i został umieszczony w celi dla chorych, jest pod kwarantanną - powiedziała żona Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i aktywisty Związku Polaków na Białorusi, który został aresztowany w marcu 2021 r. Oksana Poczobut dodała także, że dodzwonienie się do więzienia, w którym przebywa, graniczy z cudem. - Co do zasady tych telefonów nikt nie odbiera - relacjonowała.
08.07.2021 12:14
Polscy działacze aresztowani na Białorusi nie mają prawa do widzeń i rozmów telefonicznych. Nie dochodzą do nich nawet listy po polsku. O warunkach, w jakich przetrzymywany jest Andrzej Poczobut, opowiedziała jego żona.
Dziennikarz trafił do białoruskiego aresztu za rzekome "podżeganie do nienawiści". Aktywista Związku Polaków na Białorusi został zatrzymany w marcu br. - Ostatni raz głos Andrzeja słyszałam w dniu zatrzymania, 25 marca - powiedziała w rozmowie z Polską Agencją Prasową Oksana Poczobut. Przypomnijmy, że działacz na początku trafił do aresztu w Mińsku, kilka tygodni później przewieziony został 50 kilometrów dalej - do więzienia w Żodzinie.
Białoruś. Polscy działacze bez prawa do telefonów i widzeń
Jak dowiadujemy się w rozmowy z żoną aktywisty, po osadzeniu w białoruskim areszcie służby niemal natychmiast zabierają więźniowi telefon. Do i z więzienia nie można również telefonować. Jedyną drogą kontaktu pozostają listy lub telegramy.
Listy jednak przechodzą najpierw przez cenzurę. Jeżeli ją przejdą, wówczas obustronna komunikacja trwa zazwyczaj kilka dni. Jak mówiła Oksana Poczobut, w ciągu 3 miesięcy od uwięzienia jej męża, wymiana listów odbywała się raczej regularnie. Czasami jednak następuje długa przerwa.
Białoruś. Nie ma kontaktu z uwięzionym Andrzejem Poczobutem
- Teraz kontakt zamarł, być może jest to związane z tym, że Andrzej zachorował na COVID-19 i został umieszczony w celi dla chorych, jest pod kwarantanną. Ostatni list od niego doszedł 13 czerwca, a był z datą 8 czerwca - twierdzi żona dziennikarza.
Żeby list przeszedł przez cenzurę, nie można napisać w nim wszystkiego. Nie mogą znaleźć się tam m.in. zbyt szczegółowe informacje na temat warunków panujących w więzieniu lub komentarze dotyczące polityki. Korespondencja musi zostać sporządzania w języku rosyjskim lub białoruskim. Z relacji Oksany Poczobut wynika, że listy pisane przez jej męża do syna w języku polskim nie zostały wysłane. List w języku białoruskim został również w ostatnim czasie wysłany przez szefową Związku Polaków na Białorusi, Andżelika Borys, "bo po polsku pewnie nie dojdzie".
Białoruś. Do więzienia "list po polsku nie dojdzie"
Utrudnienia dotyczą także przekazywania więźniom paczek z żywnością. Istnieje lista określonych produktów, które może otrzymać osadzony. - Można np. pomarańczę czy mandarynkę, ale nie można grejpfruta. Bułka jak najbardziej, ale croissant już nie - tłumaczy z kolei Sasza Bohusławska, białoruska dziennikarka. Regularnie kompletuje ona paczki dla swojej koleżanki z portalu TUT.by, Leny Tałkaczowej.
Paczka musi zostać złożona wraz podaniem do naczelnika więzienia. Załączyć trzeba dokładną listę produktów wg. ilości, wagi, itp. Każda rzecz musi zostać rozpakowana i umieszczona w oddzielnym woreczku. Wszelkiego rodzaju cukierki muszą być wyjęte z papierków, wędlina - rozcięta. Papier toaletowy jest w całości rozwijany i w ten sposób umieszczany w paczce. Aresztowanemu można przekazać za jednym razem np. do 300 gramów ryby. Tę również należy wyjąć z opakowania próżniowego i włożyć do oddzielnego worka.
Jak tłumaczą rozmówcy PAP, poważny problem pojawia się w przypadku zapotrzebowania na specjalne produkty dietetyczne, niestandardowe. Nie figurują one na liście dostępnej żywności, np. chleb bez drożdży lub herbata roiboos. Nie można przekazywać również niektórych warzywa. Dozwolone są pomidory, ogórki i cebula, ale np. rukola już nie.
Żona Andrzeja Poczobuta: ma chory żołądek i bardzo ascetyczną dietę
- Andrzej ma chory żołądek i bardzo ascetyczną dietę, więc jest to bardzo kłopotliwe. Nie może pić zwykłej czarnej herbaty, a ostatnio nie pije nawet zielonej - opowiadała Oksana Poczobut.
W więzieniu istnieje sklep, z którego mogą korzystać aresztowani - pod warunkiem, że mają środki na swoim rachunku. - Do sklepu się nie chodzi - wynika z relacji byłych osadzonych, na które powołuje się PAP. Wygląda to w ten sposób, że zaznacza się listę wymaganych produktów na wcześniej otrzymanej kartce. Pieniądze może wysłać pocztą rodzina.
Białoruś. Widzenia z uwięzionymi Polakami praktycznie niemożliwe
Widzenia dozwolone są w większości jedynie w teorii. Śledczy może wystawić na nie zgodę, ale - jak twierdzi Oksana Poczobut - do tej pory nie udało jej się zobaczyć z mężem. - Śledczy odpisał, że nie jest to uzasadnione - powiedział. Raz, gdy Andrzej Poczobut zachorował, udało jej się porozmawiać przez telefon z więziennym lekarzem. - Był to cud - uważa. - Co do zasady tych telefonów nikt nie odbiera - ani dyżurny, ani naczelnik aresztu. Kontakty odbywają się tylko drogą pisemną - poprzez listy - dodała Oksana Poczobut.
W praktyce oznacza to, że w przypadku problemów aresztantów ze zdrowiem, bliscy dowiadują się o nich post factum, np. z listów, ewentualnie - od innych więźniów lub z ich korespondencji. Tak było np. w przypadku aktywistki praw człowieka Marty Rabkowej. Dopiero 6 lipca pojawiła się informacja, że podczas ekstremalnych upałów w celi pod koniec czerwca kobieta straciła przytomność w celi, gdzie było w sumie dwanaście osób. W ramach "leczenia" otrzymała tabletkę Citramonum.
Andrzej Poczobut na kwarantannie z powodu COVID-19
Z aresztowanymi mogą kontaktować się adwokaci, o ile nie obowiązują akurat ograniczenia np. związane z COVID-19. O spotkaniach z klientami nie mogą oni jednak informować, ponieważ zazwyczaj podpisują specjalne zobowiązania do nieujawniania informacji o śledztwie. - Andrzej do 7 lipca jest na kwarantannie z powodu COVID-19. W czwartek spróbuje się z nim spotkać adwokatka, więc może uda nam się dowiedzieć czegoś, chociaż o jego stanie zdrowia - przekazała Oksana Poczobut.
Źródło: PAP
Przeczytaj także: