Białoruś. Litwa, Łotwa i Estonia wydają zakaz wjazdu dla Aleksandra Łukaszenki
Krajom bałtyckim nie wystarczają sankcje UE wobec Białorusi. Litwa, Łotwa i Estonia wprowadziły zakaz wjazdu dla prezydenta Łukaszenki i wielu jego zwolenników.
W odpowiedzi na przemoc wobec demonstrantów na Białorusi, Litwa, Łotwa i Estonia nałożyły ograniczenia podróży na 30 białoruskich urzędników. Według prezydenta Litwy Gitanasa Nausea, jednym z nich jest prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka. - W ślad za tym powinny iść dalsze środki - powiedział Nauseda.
- Powiedzieliśmy, że potrzebujemy pokojowego dialogu i porozumienia między reżimem a społeczeństwem, ale widzimy, że reżim nie jest na to gotowy - oświadczył Nauseda. - Widzimy, że musimy iść do przodu i dać przykład innym krajom - dodał.
Białoruś. Działania UE nie są wystarczające
W piątek ministrowie spraw zagranicznych UE uzgodnili dalsze sankcje wobec wysokich rangą zwolenników prezydenta w Mińsku. Zgodnie z umową, więcej osób niż wcześniej planowano będzie podlegać sankcjom.
Zobacz też: Mateusz Morawiecki bez maseczki w kinie. Komentarz wiceministra
Kraje bałtyckie bezskutecznie opowiadały się za nałożeniem zakazu wjazdu i sankcji finansowych na znacznie większą liczbę osób. Istniały również propozycje, by nie wprowadzać żadnych sankcji wobec Łukaszenki, co doprowadziło do sporu. Minister spraw zagranicznych Litwy Linas Antanas Linkevičius nazwał plany UE zbyt symbolicznymi. - To zdecydowanie nie wystarczy. To nie jest poważna reakcja - powiedział.
Białoruś. Swiatłana Cichanouska zwraca się do Rady Bezpieczeństwa
Protesty na Białorusi trwają już czwarty tydzień. Powodem były wybory prezydenckie 9 sierpnia, które zostały skrytykowane na arenie międzynarodowej z powodu masowych oskarżeń o fałszerstwo. Łukaszenka został potwierdzony jako zwycięzca szóstej kadencji z wynikiem 80,1 procent. Jego przeciwnicy uważają jednak, że nowym prezydentem jest opozycjonistka Swiatłana Cichanouska, która tymczasem schroniła się na Litwie.
W piątek Cichanouska ma zamiar wystąpić przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. Została tam zaproszona przez Estonię, która obecnie nie jest stałym członkiem Rady - jak powiedział jej rzecznik. Cichanouska zwróci się do Rady Bezpieczeństwa za pośrednictwem wideo.
Ruch demokratyczny, na czele którego stoi 37-latka, żąda dymisji prezydenta, nowych wyborów i uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Opozycja zaproponowała przywódcom w Mińsku dialog, ale autorytarny przywódca państwa do tej pory zdecydowanie go odrzucił.
Białoruś. Aleksander Łukaszenka chce zastanowić się nad zmianami
Łukaszenka obiecał jednak wprowadzenie zmian. Było wiele żądań, aby zmienić autorytarny system w kraju. - Dlatego będziemy o tym rozmawiać - powiedział. Konkretnie chodzi o zmianę konstytucji, która powinna być wspierana przez społeczeństwo.
Media państwowe w Mińsku rozpowszechniają przełomowe wiadomości z nagłówkiem: "Łukaszenka chce reform". Opozycyjna polityk Maria Kolesnikowa przestrzegała przed wiarą w obietnice Łukaszenki po tym, jak złamał ich już bardzo wiele podczas ćwierćwiecza u władzy. - Łukaszenka kłamie i manipuluje, jak to robił przez 26 lat - powiedziała polityk agencji prasowej DPA.
Białoruś. Rosja nie uważa na razie interwencji za konieczną
Z napięciem wyczekiwane jest spotkanie Łukaszenki z szefem Kremla Władimirem Putinem. Obaj prezydenci umówili się na spotkanie w Moskwie w niedzielę. Dokładna data nie została podana. Niedawno Rosja demonstracyjnie stanęła za Łukaszenką. Putin zapewnił także o rozmieszczeniu własnych sił bezpieczeństwa na wypadek eskalacji w sąsiednim kraju.
Według rzecznika prasowego Kremla, Dmitrija Pieskowa, Rosja nie widzi obecnie powodu do interwencji. - Sytuacja u sąsiada nie wymaga na razie takiej pomocy - powiedział Państwowej Agencji TASS. Byłoby to konieczne tylko w przypadku eskalacji. Jednocześnie Pieskow jasno dał do zrozumienia, że wojska mogą być rozmieszczane bez zgody izby wyższej rosyjskiego parlamentu. Chodzi o zobowiązania ze strony Rosji, o których parlament już w przeszłości zadecydował.
Niemiecki MSZ wzywa ambasadora Białorusi
Po tym, jak w weekend - podczas ponownych protestów przeciwko Łukaszence - według oficjalnych źródeł aresztowano co najmniej 200 osób, ruch demokratyczny zażądał uwolnienia wszystkich więźniów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi ma przedstawić dokładne dane. Większość aresztowań miała miejsce w Mińsku.
W stolicy kraju dziesiątki tysięcy ludzi wzięły udział w marszach protestacyjnych. Tysiące osób demonstrowało przed Pałacem Niepodległości, który był masowo chroniony przez siły bezpieczeństwa. Marsz protestacyjny miał właściwie przejść na Plac Niepodległości, został jednak całkowicie zablokowany metalowymi barierami.
Duże obszary były zabezpieczone drutem kolczastym i pilnowane przez uzbrojonych żołnierzy. Używano armatek wodnych i pojazdów specjalnych. Późnym popołudniem przed pałac prezydencki podjechały pojazdy bojowe piechoty. Jeszcze tydzień temu przez centrum Mińska przewinęły się setki tysięcy osób. W dniu swoich 66. urodzin Łukaszenka najwyraźniej chciał zapobiec takim obrazom.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec wezwało ambasadora Białorusi na "pilne spotkanie", aby zaprotestować przeciwko działaniom sił bezpieczeństwa wobec dziennikarzy - w tym Niemców. W piątek i sobotę wielu przedstawicieli mediów zostało "samowolnie zatrzymanych bez żadnej podstawy prawnej" - powiedział zastępca rzecznika ministerstwa Christopher Burger. - Ponadto Strategiczna Grupa Doradcza Niemcy-Białoruś zostanie zawieszona ze skutkiem natychmiastowym - stwierdził rzecznik. Cel tej grupy roboczej jest "nieosiągalny w świetle obecnej sytuacji".
Rząd niemiecki udziela wsparcia demonstrantom na Białorusi
Rząd niemiecki poparł demonstracje niezwykle dobitnymi słowami.- Rząd federalny zdecydowanie opowiada się po stronie narodu białoruskiego w jego dążeniu do pokoju, demokratycznego uczestnictwa i zmian politycznych - powiedział rzecznik rządu Steffen Seibert.
- Odwaga wielu tysięcy ludzi jest naprawdę imponująca. Nie dają się zastraszyć trwającymi represjami Łukaszenki i jego jednostek specjalnych nawet trzy tygodnie po wyborach prezydenckich. Najwyższy czas, aby Łukaszenka zaakceptował realia w kraju - powiedział Seibert.
Jak podkreślił, potrzebny jest otwarty dialog pomiędzy kierownictwem państwa, siłami opozycji i całym społeczeństwem białoruskim. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie jest gotowa do pełnienia roli mediatora w takim dialogu.
Przeczytaj też: