Białoruś. Aleksander Łukaszenka oskarża Polskę o chęć rozbioru. Były szef MSW: to przyspiesza jego koniec
Gorąca atmosfera na Białorusi trwa. Od kilku tygodni w całym kraju odbywają się wielotysięczne protesty. Demonstranci sprzeciwiają się ogłoszonym 9 sierpnia wynikom wyborów prezydenckich. Prezydent Aleksander Łukaszenka stwierdził niedawno, że "na zachodniej granicy jest niespokojnie, dźwięczy broń". Sugerował tym, że Polska chciałaby odebrać niektóre ziemie Białorusi. Z kolei Tomasz Sommer, naczelny tygodnika "Najwyższy Czas", ocenił, że "jest zupełnie oczywiste, że Grodno powinno, w przypadku rozpadu Białorusi, trafić do Polski". Na jego słowa odpowiedział były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który w programie WP "Tłit" nazwał go "człowiekiem z marginesu politycznego i umysłowego". Komentując obecne działania i zachowanie Łukaszenki, były minister zauważył: - Ten rodzaj działalności to jest coś, co przyspiesza jego koniec, ponieważ Moskwa nie znosi, jak się ktoś bawi jej klockami. Kwestia straszenia Zachodu, ruchów militarnych i całej gry z NATO jest zarezerwowana dla Moskwy, a nie znerwicowanego Łukaszenki - stwierdził w programie "Tłit" Bartłomiej Sienkiewicz i dodał: - Czy w wyniku utraty nerwów i rozumu przez Łukaszenkę może dojść do incydentów na granicy polsko-białoruskiej? Nie wykluczałbym.
Z jednej strony mówi pan o śmiechu… Rozwiń
Transkrypcja: