Bezpodstawnie aresztowany adwokat Roman Mirek walczy o zadośćuczynienie
Roman Mirek, katowicki adwokat, spędził dziewięć miesięcy w areszcie. Trafił tam z powodu pomówień - teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania. Będzie walczył o ponad milion złotych.
W maju 2006 roku adwokat Roman Mirek został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Usłyszał wtedy zarzut wyłudzenia 2 mln zł od śląskiego barona paliwowego Henryka M. za pomoc w uchyleniu aresztu. Miał się powoływać na znajomości w sądzie i prokuraturze. Ponadto miał go namówić do składania fałszywych zeznań.
Podobne zarzuty usłyszał w sprawie znanego koszykarza. Tu miał wyłudzić 690 tys. zł za użycie wpływów w tym samym celu.
Co dziwne, miał to robić, nie będąc nawet obrońcą ani Henryka M., ani sportowca.
Obrońca adwokata, Marek Gola, wskazuje na to, że w tamtym okresie wszędzie doszukiwano się powiązań korupcyjnych, a zarzuty wobec jego klienta to poszukiwanie "haków" na wyrost.
Przez 11 miesięcy Roman Mirek nie mógł pracować w zawodzie, a czas spędzony w areszcie na stałe wywarł na nim piętno.
W marcu 2007 roku adwokat opuścił areszt. Dopiero w 2013 został oczyszczony z zarzutów - wszystkie pomówienia sąd uznał za fałszywe.
Jeszcze w areszcie Mirek poprzysiągł sobie, że będzie walczył o swoje dobre imię. Wniosek o zadośćuczynienie i odszkodowanie za starty moralne i finansowe trafił do sądu w Gliwicach. Śledztwo w sprawie katowickiego adwokata nadzorowała Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.
- Stosując areszt i później przedłużając okres aresztowania podejrzanego sąd musiał podzielić argumenty prokuratury, która wnosiła o ten środek zapobiegawczy - powiedział PAP Piotr Żak z gliwickiej prokuratury. - Prawomocne uniewinnienie ma oczywiście wpływ na ocenę słuszności aresztowania, ale wcale tego nie przesądza. Sąd rozpoznając wniosek adwokata będzie brał pod uwagę całokształt okoliczności - dodał Żak.