Bezpieka zabija ludzi - czołgi wokół miasta
Co najmniej sześciu cywilów, protestujących przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, zostało zastrzelonych przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. W mieście Hama w zachodniej Syrii walk trwają już drugi dzień - poinformowali świadkowie.
Ataki sił bezpieczeństwa koncentrowały się na północnym brzegu rzeki Orontes, która przepływa przez 650-tysięczne miasto.
W poniedziałek przy wjazdach do Hamy ustawiły się czołgi, które nie wkroczyły jednak do miasta. Informowano, że tego dnia z rąk sił bezpieczeństwa zginęły trzy osoby, w tym 13-letni chłopiec.
Hama była w 1982 roku miejscem zorganizowanego przez Bractwo Muzułmańskie powstania przeciwko ojcu obecnego prezydenta - Hafezowi. Wojsko krwawo stłumiło tamto powstanie, zabijając co najmniej 10 tys. ludzi.
Według obrońców praw człowieka podczas trwającej w Syrii od trzech miesięcy rewolty przeciwko reżimowi Asada siły bezpieczeństwa zabiły ponad 1400 cywilów, w większości nieuzbrojonych uczestników protestów. Władze syryjskie twierdzą natomiast, że śmierć poniosło ponad 250 żołnierzy i policjantów, a starcia zostały sprowokowane przez rebeliantów.