ŚwiatBezdomni emigranci - jak przetrwać za granicą

Bezdomni emigranci - jak przetrwać za granicą

Emigracja niestety czasem nie jest początkiem nowego, wspaniałego życia i emigranci zamiast w wymarzonym domku z ogródkiem lądują na ulicy. Niektórzy wracają do domu a inni - nie mogą lub nie chcą i decydują się na życie na ulicy. Nie we wszystkich jednak krajach mogą liczyć na takie samo wsparcie.

Bezdomni emigranci - jak przetrwać za granicą
Źródło zdjęć: © AFP | Thomas Coex

16.02.2010 10:07

We Francji nikt bezdomnego nie zapyta skąd pochodzi i czy przebywa w tym kraju legalnie. W każdej noclegowni może liczyć na ciepły posiłek, nocleg, koc a nawet ubranie. Bezdomni nie są szykanowani, a organizacje społeczne starają się wymóc na władzach otwierania większej ilości noclegowni. Jednocześnie działacze społeczni głośno protestowali przeciwko rządowemu pomysłowi przymusowego odwożenia bezdomnych w mroźne noce do noclegowni.

Także w Niemczech każdy potrzebujący otrzyma wsparcie. Noclegownie przyjmą każdego - nawet nielegalnego imigranta i nikt nie będzie sprawdzał dokumentów. Według oficjalnych szacunków nawet 40% bezdomnych w Niemczech to Polacy - informuje Deutsche Welle. Poza ciepłym posiłkiem, kocem i ubraniami bezdomni mogą także liczyć na darmową, podstawową pomoc medyczną. Przyjmowani są wszyscy bez wyjątku - nawet pod wpływem alkoholu. Zima w tym roku w Niemczech jest ciężka i noclegownie są przepełnione, ale mimo to, jak zapewniają pracownicy socjalni, nikt nie zostanie bez pomocy.

Natomiast w Austrii do państwowych noclegowni nielegalni imigranci nie mają wstępu. Bezdomni imigranci są pozostawieni praktycznie sami sobie - ewentualnie muszą szukać noclegowni Caritasu - tam nikt nie sprawdza dokumentów, ale jest ich niewiele. - Nikt nie może zamarznąć na ulicy, bez względu na to skąd pochodzi - powiedział "Die Presse" Alexander Bodmann, sekretarz generalny Caritas, archidiecezji wiedeńskiej.

Caritas zdecydował się na przyjecie większej liczby bezdomnych, po tym jak władze zlikwidowały nielegalną noclegownię na terenie wiedeńskiego uniwersytetu. W jednej z auli studenci zorganizowali pomoc dla potrzebujących, po tym jak do Wiednia dotarła ostra zima.

We Włoszech bezdomni Polacy zazwyczaj nie mają większych problemów - zimy są lekkie a przenocować można w przejściach podziemnych, tunelach czy na dworcach. Jednak w tym roku zima zaskoczyła rzymian - pada śnieg a temperatura spada poniżej zera i bezdomni są zmuszeni do szukania ciepłych noclegowni.

Polscy bezdomni imigranci spotykają się najczęściej na Piazza Venezia. Wielu woli jednak nie korzystać z noclegowni Caritasu, gdzie jest zakaz picia alkoholu i wolą nocować w parkach, "pod palmą". Myją się w fontannach a czasem korzystają z miejskich łaźni. Większość nie może wrócić do kraju - jedni nie mają, do kogo a drudzy boją się upokorzenia. Tym bardziej, że jak opowiadają "Nowej Trybunie Opolskiej" Włosi są hojni - dają pieniądze, jedzenie i raczej nie prześladują żebrzących. Ale zdarzają się też tragedie - w styczniu tego roku 30-letni bezdomny Polak, śpiący na dworcu kolejowym San Pietro w Rzymie, został oblany benzyną, a następnie podpalony i w ciężkim stanie trafił do szpitala - poinformował dziennik "Corriere della Sera".

Z oficjalnych danych wynika, że już od kilku lat w Hiszpanii połowa bezdomnych, korzystających zima z noclegowni, to Polacy. Większość z nich przyjechała do Hiszpanii do pracy. Jednak wielu straciło ją wraz z nadejściem kryzysu i wylądowało na ulicy. Nie chcą wracać do kraju, bo liczą, że kryzys minie i znów będą mogli pracować. Brytyjczycy woleliby się pozbyć bezrobotnych i bezdomnych imigrantów - mimo to w noclegowniach każdy potrzebujący może liczyć na pomoc. Trzeba tylko przestrzegać zasad, m.in. obowiązuje tam całkowity zakaz picia alkoholu, dlatego też wielu Polaków woli nocować na ulicy albo w prowizorycznych slumsach na obrzeżach miast. Żeby zapobiegać powstawaniu takich miejsc władze kilku miast – m.in. Boston, Peterborough oferują bezrobotnym imigrantom darmowy bilet na samolot do domu – informuje tygodnik "Observer".

Zdaniem rzecznika praw obywatelskich, Janusza Kochanowskiego w samym Londynie mieszka obecnie około 4 tys. bezdomnych z Polski. Według oficjalnych danych - przytaczanych przez timesonline.co.uk - w stolicy Wielkiej Brytanii jest ok. 3 tys. bezdomnych - 20% spośród nich to imigranci z nowych krajów UE. Większość z nich stara się samemu przetrwać ale niestety coraz częściej dochodzi do tragedii - tej zimy brytyjskie media donosiły już kilkukrotnie o znalezieniu ciał polskich bezdomnych, którzy zamarzli, bądź to na ulicy bądź też w prowizorycznych barakach, które sami zbudowali.

Także Holendrzy zachęcają bezrobotnych imigrantów do powrotu do domów. W przeciwieństwie do Brytyjczyków nie oferują biletów ale informacje - jak załatwić formalności tak, by kiedy kryzys minie móc znów wrócić do pracy w Holandii.

Jako pierwszy taką kampanię informacyjną rozpoczął Rotterdam, gdzie według szacunków mieszka około 20 tys. Polaków. Radny miasta - Hamit Karakus powiedział polonijnemu portalowi niedziela.nl, iż bezrobotni i bezdomni imigranci nie są mile widziani w Rotterdamie.

- Chcemy, aby Polacy zaczęli aktywnie myśleć o tym, co ich może czekać i aby sami zawczasu podjęli kroki, aby nie wylądowali na ulicy i stąd nasza akcja informacyjna - powiedziała niedziela.nl Farida Aghris, rzeczniczka radnego Karakusa.

W Szwecji polscy imigranci, którzy stracili pracę i dach nad głową, zdani są na pomoc organizacji społecznych i kościelnych. Jednak wielu z nich nie zna języka i nie wie gdzie zwrócić się po pomoc. W styczniu tego roku szwedzka telewizja wyemitowała reportaż o grupie imigrantów - w tym także Polaków koczujących pod jednym z mostów w Sztokholmie. Nikt się nimi nie interesował, nawet polski konsulat. Zdaniem organizacji społecznych około 30% wszystkich bezdomnych w Szwecji to imigranci.

Są też tacy, którzy oferowanej im pomocy przyjąć nie chcą. W centrum Brukseli - w pasażu podziemnym - koczuje grupa kilkunastu bezdomnych, wśród nich jest też kilku Polaków. Twierdzą, że świetnie sobie radzą i pomocy nie potrzebują, mimo, iż zima w tym roku w Belgii jest wyjątkowo ciężka i mroźna.

- Nic nam nie trzeba, tylko spokoju - powiedziała PAP Polka, która mieszka w pasażu. Powiedziała też, że nie chcą iść do noclegowni przygotowanych na zimę przez służby socjalne. Policja próbowała kilkukrotnie zlikwidować noclegownię w pasażu. Bezdomni zawsze wracali. Okoliczni mieszkańcy kupują im żywność, oddają ubrania i koce.

W Brukseli na ulicach widzi się mniej bezdomnych niż w innych zachodnioeuropejskich metropoliach. Władze belgijskich miast na czas trwającej zimy zapewniły dodatkowe miejsca noclegowe dla bezdomnych. Udostępniono m.in. niewykorzystane koszary. Tych bezdomnych, którzy nie chcą się podporządkować rygorom panującym w noclegowniach, w najzimniejsze noce wpuszcza się do niektórych dworców, gdzie mogą skorzystać z ogrzanych pomieszczeń i toalet.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)