Betancourt nadal chce zostać prezydentem
Była kandydatka na prezydenta Kolumbii
Ingrid Betancourt, wraz z 14 innymi zakładnikami uwolniona po sześciu latach niewoli z rąk kolumbijskich rebeliantów
podziękowała za międzynarodowe wsparcie i wyznała, że wciąż
chciałaby "służyć Kolumbii w roli prezydenta".
03.07.2008 | aktual.: 03.12.2008 18:25
46-letnia Betancourt została uprowadzona przez lewacką partyzantkę FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) w 2002 roku, gdy jako kandydatka na prezydenta Kolumbii prowadziła na kontrolowanych przez rebeliantów terytoriach kampanię wyborczą. W wyborach zwyciężył wówczas Alvaro Uribe, który po reelekcji w 2006 roku nadal sprawuje w Kolumbii władzę.
Bezpośrednio po uwolnieniu w departamencie Guaviare w południowej Kolumbii, Betancourt wraz z pozostałymi zakładnikami została przewieziona śmigłowcem do bazy wojskowej. Stamtąd wojskowy samolot przetransportował ją na lotnisko w stołecznej Bogocie.
Na pokładzie samolotu Betancourt podziękowała kolumbijskiej armii za ratunek. Wierzę, że jest to znak pokoju dla Kolumbii- powiedziała.
Choć Betancourt opuściła samolot podtrzymywana przez żołnierzy, wglądała na zdrową. Na płycie lotniska, oprócz jej matki Yolandy Pulecio oraz męża Juana Carlosa Lecompte, na byłą zakładniczkę FARC czekał tłum widzów.
Dziękuje wam Kolumbijczycy, dziękuje wam Francuzi i dziękuje wszystkim na świecie, którzy mnie wspierali - powiedziała 46- letnia Betancourt, posiadająca podwójne kolumbijsko-francuskie obywatelstwo.
Na zorganizowanej następnie konferencji prasowej Betancourt przyznała, że Uribe jest bardzo dobrym prezydentem, jednak sama w dalszym ciągu aspiruje do tego urzędu.
Uribe cieszy się dużym poparciem kolumbijskiego społeczeństwa, m.in. dzięki nieustępliwości wobec bojowników z FARC, toczących rebelię już od ponad czterech dekad.