Berlusconi: we Włoszech panuje dobrobyt
Politycy włoskiej opozycji, piątkowe gazety i
słuchacze stacji radiowych z oburzeniem i konsternacją komentują
czwartkową wypowiedź premiera Silvio Berlusconiego, który wyraził
opinię, że we Włoszech panuje dobrobyt.
15.07.2005 | aktual.: 15.07.2005 07:09
Powołał się przy tym na przykład kolegów swego 17-letniego syna, którzy mają po dwa telefony komórkowe. Zaskakującego oświadczenia szefa rządu słuchali m.in. liderzy związkowi.
Podczas spotkania w ramach tzw. komisji trójstronnej (rząd, związki zawodowe i pracodawcy) w Rzymie premier Berlusconi wyraził przekonanie, że wbrew obiegowym opiniom Włosi żyją na bardzo wysokim poziomie.
We Włoszech panuje dobrobyt. Kiedy rozmawiam z moimi przyjaciółmi przedsiębiorcami, oni mówią o zyskach, a nie o zwalnianiu pracowników. Restauracje i autostrady są pełne, a po drogach jeździ bardzo dużo luksusowych samochodów. W klasie mojego syna na głowę przypadają średnio dwa telefony komórkowe - powiedział szef rządu i zarazem najbogatszy Włoch, którego majątek szacuje się na 10 mld dolarów.
Słowa ta wywołały burzę krytyki ze strony centrolewicowej opozycji. Najostrzej zareagował Paolo Ferrero z partii komunistycznej. Wypowiedź premiera jest obraźliwa, on napluł nam w twarz - oświadczył. Żyjemy w kraju - dodał - w którym pracownicy, wysłani na przymusowy urlop, otrzymują 650 euro miesięcznie, średnia emerytura wynosi znacznie poniżej 1000 euro i tyle samo zarabiają ciężko harując pracownicy, którzy nie mają etatu.
Senator Sandro Battisti z centrowej partii Margherita zapytał: Do jakiej szkoły chodzi syn Berlusconiego, skoro jego koledzy mają po dwie komórki? My wiemy tymczasem z bardziej wiarygodnych źródeł, że włoskim rodzinom brakuje pieniędzy na podręczniki.
"Berlusconi robi sobie żarty z Włochów" - skonstatował lewicowy dziennik "L'Unita", a rzymskie prawicowe "Il Tempo" zauważyło, że oceniając stan państwa premier posłuchał swego nastoletniego syna.
Sylwia Wysocka