Berlin dotrzymał słowa. Niemieckie Leopardy w Ukrainie
18 obiecanych czołgów "Leopard 2" dotarło z Niemiec na Ukrainę. Wraz z nimi przybyła wyszkolona do ich obsługi załoga. To nie jedyna pomoc, jaką Berlin w ostatnim czasie skierował do Ukrainy.
Jak informuje "Die Welt", na granicę Ukrainy dotarła już dostawa 18 czołgów ciężkich "Lepard 2", które rząd niemiecki zdecydował przekazać do walki z Rosją. Informację potwierdził kanclerz Olaf Scholz na konferencji prasowej z premierem Holandii Markiem Rutte. Czołgi miały opuścić kraj pod koniec zeszłego tygodnia.
"Leopardy 2" dla Ukrainy
Rozmowy Kijowa z Berlinem w sprawie dostawy czołgów na front były pełne wahań. Niemcy jednak podjęły decyzję, by wesprzeć Ukrainę. Początkowo kraj chciał przekazać 14 czołgów "Leopard 2", jednak ostatecznie ukraińska armia została wyposażona w 18 takich ciężkich pojazdów, dołączając do innych krajów przekazujących "Leopardy", w tym do Polski.
- Tak jak obiecaliśmy, nasze czołgi dotarły na czas w ręce naszych ukraińskich przyjaciół. Jestem pewien, że mogą zrobić coś ważnego na froncie – powiedział szef niemieckiego MON Boris Pistorius, cytowany przez Tagesschau.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Polskie Kraby w Danii. Do sieci trafiło nagranie
Wraz z niemieckimi Leopardami Ukraina otrzymała bogaty pakiet uzbrojenia oraz części zamiennych. Ponadto w Niemczech odbyło się przyśpieszone dwumiesięczne szkolenie załogi czołgów, zorganizowane przez Bundeswehrę. Sprowadzono również i wyszkolono przez wojskowych ekspertów techników, którzy na froncie będą wykonywać potrzebne naprawy. Wraz z Leopardami Ukraina otrzymała od Niemiec także dwa opancerzone pojazdy ratownicze "Buffalo".
Nowa broń będzie mogła zostać wykorzystana już podczas wiosennej ofensywy.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski