Belka: nie ma się czym podniecać
Premier Marek Belka powiedział w Łodzi,
iż w dokumentach, o których mówił poseł PiS Przemysław Gosiewski,
nie ma ani jednego słowa, iż miał przygotowywać jakieś ekspertyzy
czy też pomagać w prywatyzacji PZU.
Chciałbym zauważyć, iż te dokumenty, które tak podnieciły
posła Gosiewskiego, komisja otrzymała ode mnie - powiedział
dziennikarzom szef rządu.
Sejmowa komisja śledcza ds. prywatyzacji PZU chce zwrócić się do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku z wnioskiem o ponowne przesłuchanie premiera Marka Belki, w związku z dokumentami, które pokazują, że mógł mieć wpływ na proces prywatyzacji PZU.
Wniosek w tej sprawie złożył w piątek poseł PiS Przemysław Gosiewski. Dokumenty - to umowy o dzieło, zawarte w 1999 roku między ABN Amro a Markiem Belką. ABN Amro był wtedy doradcą prywatyzacyjnym ministra skarbu przy prywatyzacji PZU, a Marek Belka był doradcą ABN Amro.
Gosiewski powiedział, że z dokumentów wynika, iż do obowiązków premiera należała "współpraca w zakresie przygotowania ofert prywatyzacyjnych". Jego zdaniem, dokumenty pokazują, że Belka mógł czynnie uczestniczyć w prywatyzacji PZU. Premier, zeznając przed prokuraturą w Gdańsku oraz przed komisją śledczą zapewniał, że nie miał wpływu na proces prywatyzacji PZU.
"ABN Amro w tych czasach zainteresowany był m.in. przejęciem jednego z polskich banków i tymi sprawami się zajmowałem i doradzałem" - mówił.
Przypomniał, że podczas przesłuchań w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej wspominał, że na pytanie o ocenę rządowego programu prywatyzacji PZU odpowiedział, iż uważa, że jeśli prywatyzować, to aby uzyskać najlepszą cenę, należałoby sprzedać łącznie z kontrolą i większościowym pakietem akcji. Tak się nie stało. W sprawach PZU pytano mnie bardzo ogólnie, natomiast nie dotyczyło to programu samej prywatyzacji, oferty itd. Sensacji wiec tu nie ma - powiedział Belka.