"Będzie demolka". Nad Bałtykiem aż kipi od emocji wokół wielkiej inwestycji rządu z Amerykanami

"Będzie demolka". Nad Bałtykiem aż kipi od emocji wokół wielkiej inwestycji rządu z Amerykanami

Emocje w gminie Choczewo. Mieszkańcy szykują protesty
Emocje w gminie Choczewo. Mieszkańcy szykują protesty
Źródło zdjęć: © PEJ, WP
Arkadiusz Jastrzębski
01.11.2022 18:27, aktualizacja: 04.01.2023 15:34

"Atom stop" - takie naklejki i transparenty można zobaczyć we wszystkich miejscowościach wokół nadmorskiego lasu w okolicach Choczewa, gdzie Amerykanie mają postawić pierwszą w Polscę elektrownię atomową. Emocje w Lubiatowie, Kopalinie i Słajszewie aż kipią. Jednak im dalej od planowanej elektrowni, tym w gminie zwolenników atomu lawinowo przybywa.

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.

Poniedziałkowe przedpołudnie, kilka dni po oficjalnym potwierdzeniu, że z nadbałtyckiej gminy Choczewo (a konkretnie z jej północnej, nadmorskiej części) popłynie energia z atomu do domów milionów Polaków.

Kilkutysięczne Choczewo, choć leży tuż przy granicy ziemi kaszubskiej, to część tzw. ziem odzyskanych.

"Ci z Warszawy nabudowali domów i teraz protestują"

- Do gminy to dalej prosto i zaraz za gospodą w lewo - mówią nam, czekające na przystanku autobusowym, kobiety. - My już stare jesteśmy, ale część młodych się boi - zauważa jedna, kiedy dopytuję o najnowsze wieści na temat amerykańskiej elektrowni atomowej nad samym brzegiem Bałtyku między Łebą a Władysławowem. - Teraz, w tych ostatnich dniach, to nic po ludziach nie słyszałam - zamyśla się druga.

- My jesteśmy za - niemal jednogłośnie odpowiadają na nasze pytanie trzej starsi mieszkańcy gminy, którzy spotkali się przed sklepem w Choczewie. Nie kryją niechęci do tych, co nie chcą atomu, i głośno o tym mówią. - Ci z Warszawy, co tam domki mają przy samym morzu, to nie chcą się pogodzić z tą decyzją. Nabudowali domów i teraz protestują. Ostatni raz latem - dodają.

- Na protesty to już za późno. Spotkania były, wszystko było powiedziane - ucinają niewygodny wątek i zaczynają snuć wizje rozwoju. - Osiedle będzie tam na 10 tys. osób. Kolej odbudują. Ale to już wcześniej było wiadomo... Biedronkę postawili niedawno, w Wejherowie całe nowe skrzydło w szpitalu pobudowali. To chyba pod elektrownię, nie? - zastanawiają się.

- Dobre drogi będą. Młodzi się cieszą, bo weź do tego Gdańska tyle czasu jedź. A jak drogi, to i praca będzie. Może zakłady pobudują. Tu w Choczewie ludzie są za elektrownią - stwierdzają zgodnie i stanowczo.

W Choczewie jakby wszyscy czekali na rozpoczęcie budowy

Po drugiej stronie ulicy jesienne liście grabią Maksymilian i Oskar, najmłodsi współwłaściciele wielopokoleniowej Restauracji pod Kasztanem w Choczewie. Obaj są dobrze zorientowani nie tylko w planach budowy, ale też w samej technologii i zasadach działania elektrowni. Nic dziwnego, bo państwowe agencje już od co najmniej 10 lat organizują w szkołach i świetlicach spotkania (ostatnie w kwietniu) na temat energetyki.

W samym Choczewie przeciwników atomu niełatwo znaleźć.
W samym Choczewie przeciwników atomu niełatwo znaleźć.© WP

- To dla nas wszystkich szansa. Taka elektrownia da nam bliski dostęp do energii. Inwestycja, już podczas budowy, uruchomi wiele innych firm i zakładów. Drogi, odbudowa linii kolejowej. To ostatnie zresztą już się dzieje - mówią bracia. Na uwagę, że mogliby zatrudnić się jako PR-owcy u Amerykanów z Westinghouse i zachwalać budowę, odpowiadają, że chcieli i musieli poznać, jak ta elektrownia ma działać.

- Nie wyprowadzimy się stąd. My żyjemy z turystyki, bo mamy rodzinną restaurację, ale jesteśmy za budową. W samym Choczewie ludzi "przeciw" można policzyć na palcach. Na nic zdały się wakacyjne stoiska aktywistów z grupy "Stop Atom", z tego, co wiemy, współfinansowanych przez Zielonych, ale tych z Niemiec. Koszulki i przypinki brali z ich stolika na ulicy tylko turyści - opowiadają dwudziestolatkowie.

Wójt liczy na rozwój. "To będzie demolka""

Kiedy w końcu trafiamy do urzędu, wójt przyjmuje akurat interesantów. Żaden z nich w poniedziałek nie przyszedł w sprawie nowych doniesień na temat budowy, która zmieni na zawsze tę część polskiego wybrzeża. - Zdemoluje. To będzie "demolka" - poprawia Wiesław Gębka, rządzący gminą od kilkunastu lat. - Ta budowa, a później już działająca elektrownia, "zdemoluje", czyli zmieni gminę - powtarza, choć zaraz zaznacza, że reprezentuje obie grupy mieszkańców: zwolenników i przeciwników potężnej inwestycji.

Ostatnie potwierdzenia lokalizacji właśnie na północ od Choczewa to jednak duża zmiana. - Tak, ale my naprawdę czuliśmy wcześniej, że nas wybiorą. To prawda, że przez wiele lat rząd PiS nie za bardzo z nami rozmawiał, ale ostatnio, od kilku miesięcy, to się zmieniło - mówi wójt i jasno formułuje oczekiwania.

- Inwestycja oznacza dla nas wielką zmianę - mówi wójt gminy Choczewo.
- Inwestycja oznacza dla nas wielką zmianę - mówi wójt gminy Choczewo.© Tomasz Urbaniak

Samorządowiec ma przygotowany pakiet rozwiązań zarówno dla rządu, jak i dla koncernu, który będzie prowadził budowę. Nie chodzi tylko o rozbudowę infrastruktury (powrót kolei czy nowa droga krajowa od trasy S6 pod Lęborkiem wprost do Choczewa). - Na budowie będzie 20 tys. ludzi. Oni muszą gdzieś spać, a nie chcielibyśmy, aby lokalizować ich w jednym miejscu, tylko - w porozumieniu z nami - na terenie całej gminy - mówi Gębka.

Wspominając o całkowitej zmianie okolicznego krajobrazu, wyjaśnia, że jednym z postulatów jest ukrycie w części nadmorskiej kabli przesyłowych. - Oczywiście, stworzymy też bazę lokalnych firm z tej części Pomorza, aby mogły uzyskać certyfikaty i zostać zaangażowane podczas prac. Teraz najważniejsze są rozmowy właśnie o takich konkretach - stwierdza wójt.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na uwagę, że w samym Choczewie zaskakuje poparcie dla inwestycji, wójt przytacza wyniki sondaży z trzech ostatnich lat. Wynika z nich, że wśród mieszkańców całej gminy "za" elektrownią było od 54 do 76 proc. ankietowanych. - Nic dziwnego, bo duża część pracowała jeszcze przy niedokończonej elektrowni w pobliskim Żarnowcu i ma dobre wspomnienia. Ale proszę pojechać nad sam Bałtyk, tam te głosy rozkładają się już zupełnie inaczej - dodaje Gębka.

Złość, żal i pytania

I faktycznie: im dalej na północ i bliżej morza, tym poparcie dla atomu słabnie, a może wręcz zmienia się całkowicie w niechęć. Po drodze do miejsca, które zajmie kompleks elektrowni jądrowej w miejscowości Biebrowo, uwagę przykuwa pierwszy baner z hasłem "Atom Stop". W kolejnej wsi - Słajszewie - transparenty widać już na płocie każdej posesji.

- Nawet nie mamy już sił o tym opowiadać... 30 lat inwestowania. A teraz co? - pytają właściciele domów, które leżą nie dalej niż trzy kilometry od miejsca przyszłej elektrowni. Niektórym trudno powstrzymać łzy, inni chcą rozmawiać tylko nieoficjalnie.

W Słajszewie protest przeciw elektrowni widać na każdym kroku
W Słajszewie protest przeciw elektrowni widać na każdym kroku© Tomasz Urbaniak

Co teraz, jak już wiadomo, że polski rząd i Amerykanie, chcą atomu właśnie tutaj? - Wciąż walczymy. Mamy stowarzyszenie Bałtyckie SOS. W okolicy plaży w Lubiatowie organizujemy protesty - ostatni w niedzielę 30 października - wyjaśniają.

- Zamówiliśmy właśnie nowe banery, a pod koniec listopada organizujemy spotkanie z biologami, bo woda w morzu przez elektrownię będzie w tym miejscu cieplejsza - zapowiadają.

- Pojedźcie tam, jak jest tabliczka: "Do morza". Coś tam kopali już wcześniej - dodaje, wskazując drogę przez rzeczkę Chełst.

"Protestujemy, choć mało kto nas słucha..."

- Chyba sprawdzali stabilność gruntu - wyjaśnia Jerzy Jędruch ze Słajszewa. Jest właścicielem stadniny ze 120 końmi. Razem z pracownikami kończy oporządzanie zwierząt na pastwisku. - Stąd w linii prostej jest mniej niż kilometr. Tu ma się zacząć kompleks, a tam skończyć - pokazuje pas nadmorskiego lasu. - Szkoda plaży, jest najpiękniejsza w regionie, a naturyści zjeżdżają do nas nawet zagraniczni. Jest przecież tyle innych terenów, których nie byłoby tak żal - komentuje Jędruch.

Jego zdaniem nic nie jest jeszcze przesądzone. - Ludzie mówią, że tu różni "ważni" działki pokupowali i liczą na zysk. Może o to chodzi? Nie wiem. Ja będę poszkodowany najbardziej. Nie wiem, ile dostanę, bo ze specustawą i odszkodowaniami czy wykupem ziemi może być różnie. Na razie dla nas nic się nie zmienia. Protestujemy, choć mało kto nas słucha... - stwierdza z rezygnacją w głosie.

Druga linia to nadmorski las, gdzie stanąć ma elektrownia jądrowa
Druga linia to nadmorski las, gdzie stanąć ma elektrownia jądrowa© Tomasz Urbaniak

Jedziemy za jego radą na parking tuż przy samym lesie. Tam kilka aut na rejestracjach z centrum Polski.

- My właśnie jesteśmy jednymi z takich, którzy wybudowali sobie domek letniskowy dla ciszy i natury - wyjaśnia para w średnim wieku. - Jakie może być nasze zdanie na temat tej elektrowni? Nie podoba się nam ten plan, ale co mamy zrobić? - bardziej stwierdza niż pyta mieszkanka Mazowsza, która swojego "miejsca blisko natury" będzie musiała najpewniej poszukać na nowo.

W drodze ze Słajszewa te ostatnie słowa przypominają się jeszcze kilka razy: "Ale co mamy teraz zrobić?".

Arkadiusz Jastrzębski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Linię kompleksu elektrowni "Lubiatowo-Kopalino" wyznacza częściowo międzynarodowy szlak rowerowy R10
Linię kompleksu elektrowni "Lubiatowo-Kopalino" wyznacza częściowo międzynarodowy szlak rowerowy R10© WP | Arkadiusz Jastrzębski

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2135)
Zobacz także