Kempa odpowiada na pytanie o obiad po katastrofie smoleńskiej. "Infantylne" i "bezczelne"
Katastrofa smoleńska i zachowanie polskich polityków, którzy po wypadku lotniczym przebywali w Katyniu, było w niedzielę tematem dyskusji członków PiS, KO, Lewicy, SP i PSL. Dziennikarz dopytywał, dlaczego od razu po zdarzeniu nie udali się na miejsce tragedii, tylko jedli obiad w pobliskiej restauracji. Szczególnie oburzona pytaniem była europosłanka Solidarnej Polski Beata Kempa.
25.04.2021 15:45
Ostra wymiana zdań miała miejsce na antenie Radia ZET. Gośćmi programu "7. Dzień Tygodnia" byli Beata Kempa (Solidarna Polska), Paweł Kowal (Koalicja Obywatelska), Joanna Senyszyn (Lewica), Bartosz Kownacki i Jan Filip Libicki (Polskie Stronnictwo Ludowe).
Jednym z tematów dyskusji był wyemitowany niedawno przez TVP film pt. "Stan Zagrożenia" Ewy Stankiewicz dotyczący katastrofy lotniczej w Smoleńsku, w której zginął m.in. śp. prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria Kaczyńska. W reportażu ukazały się zdjęcia byłej premier Ewy Kopacz, którą sfotografowano z pracownikami rosyjskiego prosektorium.
Katastrofa Smoleńska. Beata Kempa oburzona: to infantylne pytanie
Prowadzący program dopytywał o zachowanie innych polityków, którzy po katastrofie smoleńskiej przebywali w Katyniu. Padło pytanie o to, dlaczego od razu nie pojawili się na miejscu wypadku lotniczego tak jak dziennikarze. W tym czasie natomiast jedli obiad w restauracji znajdującej się niedaleko miejsca katastrofy.
Na wzmiankę tę stanowczo zareagowała Beata Kempa.
- Proszę sobie wyobrazić: znajdujecie się w szczerym lesie w Katyniu, w nastroju absolutnej żałoby (…). Prezydent nie przybywa, bo stała się rzecz okropna. Tam był straszny szum informacyjny. Czy wyobraża sobie pan, że my w tym momencie pójdziemy sami na miejsce katastrofy? (…) To infantylne pytanie (…) - stwierdziła europosłanka SP.
"Ustawianie nas w roli służb jest bezczelne". Kempa odpowiada na pytanie dziennikarza
- My jedyne, co mogliśmy zrobić, to opanować swój żal i niesamowite emocje. Ktoś rozpoczął modlitwę i wtedy zaczęliśmy się zastanawiać się co dalej. My byliśmy wywiezieni w to miejsce (…). Można być mądralą po wielu latach, ale jeżeli się postawimy w sytuacji, w której byliśmy, nie byłby pan dopuszczony nigdzie i w żadną stronę by pan nie pojechał jak w tę, w którą by pana wywoziły służby - kontynuowała.
Jak dodała, miała wówczas zapaść decyzja, że "zawiozą nas w miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie odczekać na przyjazd pociągu do Polski".
- Ta sytuacja była bardziej złożona i w tym momencie ustawianie nas w roli służb, które miały badać katastrofę smoleńską, biec nie wiadomo dokąd z tego miejsca, w którym się znaleźliśmy, jest bezczelne i wpisujące się w narrację Rosjan - skwitowała Beata Kempa.
Źródło: Radio ZET
Przeczytaj także: