“Smoleńsk niewiele nas nauczył”. Ekspert o stenogramach ujawnionych przez WP
- Doszło do złamania procedur i to jest oczywiste, to widać zresztą w tych rozmowach. To bardzo smutne, że po takiej tragedii jak Smoleńsk niewiele się nauczyliśmy - ekspert lotniczy Dominik Sipiński tak komentuje ujawnione przez Wirtualną Polskę próby tuszowania ubiegłorocznego incydentu z udziałem samolotu Andrzeja Dudy w Zielonej Górze.
We wtorek ujawniliśmy w Wirtualnej Polsce, że po incydencie, do którego doszło 2 lipca 2020 r. na lotnisku w Zielonej Górze, powstała specjalna grupa, złożona z polityków, urzędników oraz władz PLL LOT. Jej celem było ukrycie przed dziennikarzami złamania przepisów dotyczących bezpieczeństwa przez kapitan samolotu, którym leciał prezydent Andrzej Duda.
Mimo że w Zielonej Górze samolot z najważniejszą osobą w kraju wystartował bez wymaganej zgody i przez cztery minuty leciał bez nadzoru kontrolerów lotu, dla uczestników ujawnionej przez nas konwersacji ważne było co innego. “Dla nas największym problemem są "naciski ważnych pasażerów” - stwierdził ówczesny dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP Marcin Kędryna.
O ocenę takich zachowań poprosiliśmy eksperta. Dominik Sipiński jest analitykiem sektora transportu i infrastruktury w think-thanku Polityka Insight oraz reporterem globalnego serwisu informacyjnego dla branży lotniczej Ch-aviation.com. W przeszłości był redaktorem prowadzącym portal lotniczy Pasazer.com.
- Sytuacja, którą opisujecie, nie powinna się wydarzyć i pokazuje bardzo niepokojące praktyki. Gdyby przestrzegano odpowiednich procedur, a LOT był normalną, a nie upolitycznioną linią lotniczą, to członkowie zarządu linii i PAŻP oraz politycy w ogóle nie zajmowaliby się tą sprawą i nie zabierali głosu do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego. Sytuację wyjaśniłaby niezależna komisja, a za złamanie procedur ktoś by na pewno odpowiedział - uważa Sipiński.
I dodaje: - Doszło do złamania procedur i to jest dla wszystkich oczywiste, to widać zresztą w tych rozmowach. Normalna linia lotnicza taką sprawę wyjaśnia do spodu, bo to jest w jej interesie, a bieżący interes polityczny nie powinien mieć z tym nic wspólnego. Samo zaangażowanie polityków w rozmowy o incydencie związanym z bezpieczeństwem lotu jest patologiczne.
W jego opinii nie doszło do złamania prawa lotniczego sensu stricte. Bo nie ma prawa zabraniającego startu samolotu z niekontrolowanego lotniska.
- Niebezpieczeństwo, że tam mogło się stać coś złego, było niewielkie. Ale w lotnictwie jest tak, że przez 99 proc. czasu wszystko idzie bardzo dobrze, ale wystarczy chwila i wszystko idzie bardzo źle. O czym Polacy po Smoleńsku powinni wiedzieć bardzo dobrze. I po to są te procedury, żeby to nie poszło źle - podkreśla Sipiński.
Ekspert odniósł się też do rozmów między urzędnikami, politykami i władzami PLL LOT. - Co do zachowania osób przez was opisywanych - w trakcie wyjaśniania jakiegokolwiek lotniczego zdarzenia nie powinno dochodzić do ustalania wersji przez osoby zarządzające zaangażowanymi firmami i instytucjami. Po ludzku rozumiem sytuację pilotki, ale podstawą bezpieczeństwa w lotnictwie jest przestrzeganie procedur nawet, a może szczególnie, pod presją i zgłaszanie incydentów. To bardzo smutne, że po takiej tragedii jak Smoleńsk niewiele się nauczyliśmy.
Rozumiem potrzebę zasięgnięcia informacji o procedurach i o tym, w czym tkwi problem, zwłaszcza przez polityków spoza branży, od specjalistów z PAŻP i LOT-u. Ale zdaje się, że zainteresowanie polityków dalece wykracza poza potrzebę informacji czy nawet koordynacji prostego komunikatu prasowego - kończy Dominik Sipiński.