"Beata będzie zawsze naszą Beatą". Tutaj Szydło wrogów nie ma
Przecieszyn to cicha wieś, o której głośno zrobiło się wtedy, gdy jego mieszkanka została premierem. Psy szczekają, koguty pieją, a czasem przemyka rządowa kolumna. Tutaj Beata Szydło wrogów nie ma. Mieszkańcy mówią z dumą: jestem z Przecieszyna, tak jak pani premier.
Jaką jest osobą? Uczciwą i pracowitą – tak twierdzą wszyscy. Wspaniałą – to mówią niektórzy. Są i tacy, którzy snują spiskowe teorie, bo przecież wypadek w Oświęcimiu nie mógł być po prostu wypadkiem. Wyliczają też jej zasługi: nowe boiska, drogi, place zabaw.
Beata Szydło jest dla nich po pierwsze sąsiadką, a po drugie politykiem. - Prawda jest krótka. Beata będzie zawsze naszą Beatą – mówi wychodząca z kościoła kobieta.
Za burmistrza, za posła i za premiera
Pytam, co Przecieszyn zawdzięcza Beacie Szydło. - Proszę jechać tam, ku domu ludowemu – odpowiada sołtys. – Wielofunkcyjne boisko, folwark, place zabaw – wymienia. Na otwarcie boisk, oprócz pani premier, przyjechał też minister sportu.
Mieszkańcy dzielą jej zasługi na trzy etapy – za burmistrza, za posła, za premiera. Za burmistrza: basen w pobliskich Brzeszczach, plan budowy hali sportowej. Za posła: droga, której nie dało się wybudować przez dwadzieścia lat. Za premiera: nowoczesne boiska we wsi, nowy sprzęt dla ochotniczej straży pożarnej.
Młodsi mają gdzie kopać piłkę, strażacy chwalą się japońskimi motopompami, ale najważniejsze to to, że dorośli mają gdzie pracować. Bo była premier zadbała o to, aby kopalnia w Brzeszczach nie została zamknięta.
Mówią z dumą: jestem z Przecieszyna, tak jak pani premier
Oprócz korzyści materialnych, są też te niematerialne. - Jesteśmy rozpoznawalni na całą Polskę – stwierdza mężczyzna, którego spotykam przed sklepem. - Każdy się pyta: skąd pan jest, a ja, że z Przecieszyna. I słyszę: to tam macie panią premier! – mówi z uśmiechem.
- Zawsze czuliśmy się przygaszeni, a teraz mamy głowy do góry – słyszę od starszej kobiety przed kościołem. - Jesteśmy dumni, że człowiek znikąd, praktycznie bez poparcia, bez żadnych koneksji, potrafił sprawować funkcję premiera godnie – wtóruje mu inna mieszkanka. To, że już jej nie sprawuje, nie ma dla nich większego znaczenia.
Niezauważalny sąsiad
Beata Szydło chodzi z mężem co niedzielę do kościoła. Są nawet razem w radzie parafialnej. Jej sąsiedzi mówią, że nigdy nie budowała dystansu, nie wywyższa się. Zawsze można zamienić z nią słowo. I jako premier, i jako burmistrz, była osobą bardzo spokojną.
- Sąsiadem jest bezproblemowym, bezkonfliktowym - mówi młode małżeństwo spacerujące z dzieckiem. – Ale prawie niezauważalnym – dodają.
Sołtys docenia to, że Szydło o lokalnych problemach nigdy nie zapomniała. - O wszystkim mogę z nią porozmawiać – zapewnia. - O modernizacji rowu rozmawialiśmy ostatnio – precyzuje.
Ta pierwsza niedziela
Beata Szydło przyjeżdża do rodzinnej wsi niemal co tydzień. Jednak w ostatnią niedzielę nie przyszła ani na poranną mszę, ani na tę późniejszą. Do domu Szydłów zbudowano za jej kadencji nową drogę. Wąska szosa, na której mieści się tylko jeden samochód. To ślepa uliczka: kończy się tam, gdzie mieszkają państwo Szydło. Jednak w niedzielne popołudnie nie można było dojechać do końca. – Zawracać! – wydawał komendę funkcjonariusz BOR.