Bartosz Kownacki o stenogramach ze Smoleńska: zapis opinii biegłych znałem już w styczniu 2014 r.
Istnieje bardzo wiele nieścisłości podważających rzekomo nową opinię biegłych. Zapis tej opinii znałem już w styczniu 2014 r., jej wartość jest zerowa. Ujawnione przez media stenogramy z tupolewa są pisane cyrylicą - mówi Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, poseł PiS. O stenogramy był też pytany Andrzej Duda. - Jest nieodparte wrażenie, że ktoś usiłuje grać na emocjach związanych z tą tragedią - powiedział kandydat PiS na prezydenta.
Radio RMF FM opublikowało fragmenty z nowej opinii biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie tupolewa.
- Ta opinia biegłych nigdy nie powinna znaleźć się w aktach sprawy dot. katastrofy smoleńskiej; jest kompletnie niewiarygodna. Stenogramy były pisane cyrylicą pod z góry ustaloną tezę. Autorem ekspertyzy jest Andrzej Artymowicz, z wykształcenia muzykolog - powiedział na konferencji prasowej Bartosz Kownacki z PiS.
- Te rzekomo nowe zapisy z rozmów, które ujawniło dziś radio RMF FM, znałem już w styczniu 2014 roku. Na łamach jednego z blogów w internecie pojawiła się informacja, że na wysokości 100 metrów padło sformułowanie "dochodź wolniej". Tymczasem krakowscy biegli to samo sformułowanie odczytali jako "odchodzimy na drugi krąg" - mówił Bartosz Kownacki.
Jak to możliwe, że fragmenty ekspertyzy pojawiły się na miesiąc przed jej dokonaniem, na jednym z blogów? - pytał Kownacki.
Według odczytów, opublikowanych przez RMF, na pół godziny przed katastrofą mikrofony zarejestrowały rozmowę, w czasie której ktoś z załogi rozmawia o piciu piwa w czasie lotu. Alkoholowi poświęcone są dialogi niezidentyfikowanych osób.
Z opublikowanych nowych zapisów wynika m.in., że w kabinie do ostatniej chwili były osoby trzecie i że praca pilotów mogła być zakłócana zarówno przez rozmowy, jak przez sugestie co do podejmowanych decyzji.
Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej stwierdził tymczasem, że ekspertyzy toksykologiczne wykluczyły, by załoga tupolewa lub inne osoby, których dotyczą dzisiejsze doniesienia medialne, były pod wpływem alkoholu.
Duda: ktoś usiłuje grać na emocjach
O stenogramy był też pytany kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda. - Jest ogromnie znamienną rzeczą, dla mnie osobiście smutną, że na dwa dni przed piątą rocznicą tragedii smoleńskiej pojawiają się jakieś przecieki z prokuratury, które w moim przekonaniu mają zburzyć porządek społeczny, mają doprowadzić do negatywnych emocji - podkreślił.
Powiedział też, że informacje uderzają w rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej i "pamięć tych, którzy zginęli". - Jest nieodparte wrażenie, że ktoś usiłuje grać na emocjach związanych z tą tragedią - mówił Duda.
Zwrócił uwagę, że w Polsce cały czas nie ma takich dowodów jak wrak i czarne skrzynki. - Cały czas trwa dyskusja i mnóstwo dezinformacji co do treści zapisów czarnych skrzynek. Poważne badanie zacznie się wtedy, gdy oryginały tych nośników znajdą się w naszym kraju. Dzisiaj prokuratura bazuje na jakichś tam kopiach - podkreślił Duda.
Płk Klich: naciski zaczęły się już na lotnisku
Nawet gdyby piloci się upierali, to gen. Błasik pierwszy powinien powiedzieć: "Chłopaki, nie lądujemy!". Jako doświadczony pilot i przełożony powinien być rozsądniejszy. Tymczasem jego postępowanie było dokładnie odwrotne. To szokujące! - mówi w rozmowie z WP płk Edmund Klich.
- Nowe ustalenia tylko dobitniej potwierdzają wszystko, co mówiłem wcześniej. Byłem przekonany, że gen. Błasik był w kabinie pilotów, uznałem to pośrednio za presję, teraz okazało się, że ta presja była bezpośrednia. Trudno jednak o satysfakcję, bo odsądzono mnie od czci i wiary. Pani Błasik nazywała mnie rosyjskim szpiegiem, podobnie niektóre media - podkreśla.
Były szef Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przypomina, że od początku mówił, że za katastrofę nie należy winić pilotów, ale cały system ich przeszkolenia. Smoleńsk był jego zdaniem wynikiem potężnego kryzysu w lotnictwie i postępującej degradacji 36. Specpułku. Zdaniem płk. Klicha naciski na załogę zaczęły się już na lotnisku Okęcie. Podkreśla, że przepisy pozwalały gen. Błasikowi na wejście do kokpitu, ale nie miał prawa przebywać w nim w trakcie lądowania. - Tylko tam przeszkadzał. Wywierał na załogę bezpośrednią presję, co uniemożliwiło jej podjęcie samodzielnej decyzji. Bardziej doświadczeni piloci ze Specpułku, nie patrząc na stopień i stanowisko, potrafili wypędzić z kabiny, natomiast młodzi piloci się na to nie zdobyli - wskazuje.
Prokuratura potwierdza i oskarża
Radio RMF FM opublikowało we wtorek fragmenty z nowej opinii biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie tupolewa. Jak ujawniono, a co potwierdziła prokuratura, zawiera ona o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów, niż wcześniej odczytali eksperci z Krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna, i o ok. 40 proc. więcej niż jest w stenogramach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdza istnienie nowych odczytów zapisów z kokpitu TU154M, który rozbił się w Smoleńsku. Kapitan Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował, ze śledczy, po ich przeanalizowaniu zdecydują, czy włączą je do śledztw w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zaznaczył jednak, że w opublikowanych przez RMF fragmentach wypowiedzi jest wiele nieścisłości, " jeśli chodzi o treść, identyfikację mówców oraz komentarze, którymi są opatrzone". Zapowiedział też śledztwo w sprawie publikacji stenogramów.