Bartłomiej Sienkiewicz: w dwóch miejscach policja nie zdążyła z reakcją
W dwóch miejscach oddalonych od trasy "Marszu Niepodległości", przy skłocie i na pl. Zbawiciela, ewidentnie nie zdążono z reakcją - ocenił działania policji minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Dodał, że to opóźnienie jest badane. Grzegorz Schetyna, wiceprzewodniczący PO, komentując w TVP1 skuteczność szefa MSW stwierdził: "zawsze jest tak, że ministra spraw wewnętrznych będziemy oceniać, nie po jakości bon motów, tylko po skuteczności działania i gwarancji bezpieczeństwa. Uważam, że gwarancji bezpieczeństwa jest za mało".
14.11.2013 | aktual.: 14.11.2013 11:17
Sienkiewicz jednocześnie zapewnił: "byliśmy przygotowani na tyle, na ile to było możliwe przy takiej skali manifestacji".
- Po raz kolejny Polakom zepsuto święto; nie ma powodu do radości, ale też nie ma powodu do histerii, ponieważ zarówno rok, jak i dwa lata temu, te wydarzenia były o wiele bardziej brutalne i ostre, a tym roku było to ograniczone, co nie zmienia faktu, że te incydenty były wizualnie drastyczne i rzutują na całość oceny tego, co się stało - mówił w radiu TOK FM.
Jak podkreślił, "drugi aspekt jest taki, iż okazuje się, iż mamy do czynienia ze zdeterminowanymi chuliganami, bandytami, którzy są w stanie każde święto popsuć". - I to nie jest problem wyłącznie Warszawy, ale także Rzymu, Paryża, Berlina, Sztokholmu - podkreślił.
Minister zwrócił uwagę, że incydentów w trakcie marszu było o wiele więcej, "ale część z nich nie została sfilmowana przez media, więc nie istnieją w świadomości publicznej, natomiast policja z wieloma takimi incydentami w trakcie marszu poradziła sobie, dusząc je w zarodku".
- W dwóch miejscach oddalonych od trasy, czyli przy skłocie i przy pl. Zbawiciela, ewidentnie nie zdążono z reakcją - ocenił minister. Jednocześnie zaznaczył, że to są rzeczy, które zdarzają się przy tak dużej rozciągniętej manifestacji, gdzie trzeba szybko przerzucać siły. Zapewnił, że przyczyny tego opóźnienia są badane.
Zwrócił uwagę, że ostatni incydent przed ambasadą Rosji "ma zupełnie inny charakter, ponieważ do tej pory nikomu w niepodległej Polsce nie przyszło do głowy, że można zaatakować placówkę obcego państwa".
Dopytywany, czy przy narastającej rusofobii i oskarżeniach związanych z katastrofą Smoleńską kierowanych pod adresem prezydenta Władimira Putina nie należało spodziewać się takiego ataku, odparł: "coś, co było politycznym słowem, stało się kamieniem i racą".
Jak mówił, doświadczenia wielu europejskich policji pokazują, że "barierki i rząd policjantów to jest coś, co budzi agresję i tam, gdzie wprowadzone są takie środki, agresja rozlewa się o wiele silniej i ma o wiele bardziej niszczące skutki". Wyjaśnił, że było to brane pod uwagę przy przygotowaniach do marszu.
- Nie zrezygnujemy z tej taktyki, którą w tej chwili wprowadzamy, aby (wycofywać policję) i reagować w tych miejscach, w których należy - zapewnił Sienkiewicz i dodał: "najwyżej będziemy ją udoskonalać". Przyznał, że ponieważ to rozwiązanie dopiero wprowadzane w policji, "być może doszło do pewnych niedociągnięć".
- Ale robienie narodowej tragedii dlatego, że spłonął łuk na placu Zbawiciela, uważam troszeczkę za przesadę - zaznaczył.
Minister zwrócił uwagę, że także trasa marszu przebiegająca obok ambasady nie zależała od policji.
- Przy tak dużej manifestacji i tak zdeterminowanych chuliganach i bandytach incydenty są nieodłączną częścią tego rodzaju wydarzeń nie tylko w Warszawie, ale w całej Europie - uważa Sienkiewicz. - Nie po raz pierwszy prawica narodowa przyciąga bandyterkę i chuligaństwo - dodał.
Pytany o to, czy nie powinien oddać się do dyspozycji premiera, szef MSW podkreślał, że ponosi odpowiedzialność za to, co się dzieje, ponieważ taką ma rolę konstytucyjną. - Ponoszę również odpowiedzialność w tym zakresie, że muszę myśleć o tym, jak mechanizmy policji nadzorowanej przez MSW na tyle udoskonalić, aby z roku na rok było lepiej i bezpieczniej - dodał.
- Dlaczego nie podałem się do dymisji? Nie widzę powodu - oświadczył. - Premier zapoznał się z całością wydarzeń, oceną moją, jak i policyjną, i uznał, że nie ma powodu do żadnych dodatkowych ruchów - zapewnił Sienkiewicz.
Schetyna: ministra nie oceniamy po bon motach
Po poniedziałkowych zajściach w czasie Marszu Niepodległości, opozycja domaga się odwołania szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, którego obarcza się za złe przygotowanie zabezpieczenia imprezy. Grzegorz Schetyna, który też szefował MSW nie kryje, że nie zazdrości Sienkiewiczowi. – Dzisiaj nie chciałbym być na miejscu min. Sienkiewicza. Rzeczywiście te ostatnie dni są trudne, przynoszą wiele nowych doświadczeń i ogólnonarodową debatę, czy wszystko było w porządku i tak jak planowaliśmy. To jest taka wielka lekcja na przyszłość, że trasa marszu winna przebiegać daleko od miejsc wrażliwych – wyjaśniał przewodniczący PO.
– Jest taka szkoła, która mówi, że barierki czy policja prowokują zachowania agresywne. Ja jednak jestem zwolennikiem tego, że w tak newralgicznych miejscach jak ambasada Rosji, powinny być barierki i kordon policji – dodał.
Na pytanie, czy nie uważa, że minister Sienkiewicz, więcej mówi, niż robi, Schetyna odparł: – Zawsze jest tak, że ministra spraw wewnętrznych będziemy oceniać, nie po jakości bon motów, tylko po skuteczności działania i gwarancji bezpieczeństwa. Uważam, że gwarancji bezpieczeństwa jest za mało. To co się stało 11 listopada jest bardzo złym sygnałem, który daliśmy światu. Zdjęcia płonącej budki przy ambasadzie były symbolem tego, co się dzieje w Warszawie - mówił polityk.
Grzegorz Schetyna nie chciał odpowiedzieć co zrobi, jeżeli straci stanowisko wiceprzewodniczącego PO. – To przewodniczący proponuje wiceprzewodniczących i będzie to decyzja Donalda Tuska. Są jednak w zarządzie miejsca z wolnego wyboru i zawsze mogę się ubiegać o stanowisko członka zarządu. Jestem dość twardy jeśli chodzi o doświadczenia polityczne i chcę się angażować w wyzwania, jakie stoją przed Platformą – podkreślił gość TVP.
Podczas zorganizowanego w poniedziałek w Warszawie przez środowiska narodowe "Marszu Niepodległości" doszło do burd m.in. w pobliżu budynku ambasady rosyjskiej; spłonęła budka wykorzystywana przez policjantów ochraniających placówkę. Na teren ambasady rzucono petardy i race. Do zamieszek doszło przed skłotami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej. Na pl. Zbawiciela podpalono instalację artystyczną "Tęcza". Zniszczono kilka samochodów, powybijano szyby, wyrwano znaki drogowe.
Źródło: PAP, TOK FM, TVP1