Bartłomiej Sienkiewicz o rosyjskim embargu: dobrze, że płacimy jabłkami, a nie krwią
- Jeśli się walczy o wartości, zawsze trzeba za to płacić. Dobrze, że płacimy jabłkami, a nie krwią - mówi Bartłomiej Sienkiewicz, komentując wprowadzenie embarga na eksport polskich warzyw i owoców do Rosji. - Retorsje gospodarcze - jak zaznacza szef MSW - to skutek "walki o wartości w polityce międzynarodowej".
Rosyjskie embargo na polską żywność zaczyna obowiązywać od 1 sierpnia. Od dziś do Rosji nie wjadą polskie jabłka. Zakaz dotyczy także gruszek, śliwek, wiśni, czereśni, moreli, brzoskwiń, nektarynek i pigw, a także wszystkich rodzajów kapusty, kabaczków i kalafiorów. Oficjalnym powodem embarga jest niespełnienie przez nie rosyjskich norm. Rząd uważa jednak, że embargo to represje polityczne, a polscy producenci owoców i warzyw to pierwsze ofiary sankcji Unii Europejskiej nałożonych na Rosję w związku z Ukrainą.
Rosyjskie embargo na polskie owoce i warzywa dotknie przede wszystkim producentów jabłek. Wiceprezes Związku Sadowników RP Robert Remiszewski powiedział Radiu Podlasie, że rosyjskie restrykcje mogą potrwać długo. Jego zdaniem Moskwa jest zdeterminowana, by kontynuować konflikt z Zachodem. Remiszewski przypomniał, że poprzednie embargo trwało cztery lata.
Wiceprezes Związku Sadowników RP przyznał, że w sprawie embarga pokłada wielkie nadzieje w Marku Sawickim, szefie resortu rolnictwa. - Teraz będziemy mieli prawdziwą próbę solidarności europejskiej - dodał.
Wczoraj minister Sawicki wysłał oficjalne pismo do Komisji Europejskiej w sprawie rekompensat za niewysłane do Rosji produkty. Dziś ma rozmawiać na ten temat z przedstawicielami Komisji i Parlamentu Europejskiego.
Robert Remiszewski powiedział, że problem wstrzymania eksportu jabłek do Rosji rozwiązałaby większa konsumpcja tych owoców w Polsce. Dlatego popiera akcję "Postaw się Putinowi, jedz jabłka, pij cydr”.