Bartłomiej Misiewicz nie zniknął na zawsze z przestrzeni publicznej. Znowu będzie o nim głośno
Twórca Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz w kwietniu zapowiedział współpracę z Bartłomiejem Misiewiczem. Teraz okazuje się, że nie rzucał słów na wiatr. Prace nad autorskim programem byłego rzecznika ministra obrony narodowej trwają. Po cichu. Wszystko przez "paranoidalny szum" wokół "wybrańca" Antoniego Macierewicza.
16.10.2017 | aktual.: 28.03.2022 11:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ci, którzy z niecierpliwością czekają na autorski program Misiewicza w Telewizji Republika, niedługo będą mogli odetchnąć z ulgą. Choć Sakiewicz nie podał daty premiery odcinka z byłym rzecznikiem MON, w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl przyznał, że telewizja prace nad ramówką chce zakończyć do końca roku.
- Trudno powiedzieć, kiedy ten program mógłby wystartować. Uzależniamy to od takich czynników jak dopracowanie oprawy formatu, dobór godziny emisji, gości, wydawców. (...) Całą ramówkę chcemy zakończyć do końca roku - powiedział.
Wiadomo też, że program Misiewicza będzie dotyczył obronności i bezpieczeństwa kraju. Przypomnijmy, że według pierwszych informacji były rzecznik MON w Telewizji Republika miał zajmować pozyskiwaniem reklamodawców.
Dlaczego Telewizja Republika nie chwali się nowym programem? Jak tłumaczył Sakiewicz, jest on w trakcie przygotowań. - Nie chcieliśmy z nim startować w pewnym stanie niegotowości - stwierdził.
Przyznał jednocześnie, że jest też inny powód związany z osobą byłego rzecznika. - Wolimy, żeby pewne emocje wokół niego wystygły i wykorzystać w pełni jego wiedzę. Szum wokół pana Bartłomieja Misiewicza osiągnął już poziom paranoi, każde jego pojawienie się publicznie jest w mediach odnotowane - mówił Sakiewicz.
Mimo zamieszania wokół Misiewicza, Telewizja chce z nim współpracować, bo, jak zaznaczył Sakiewicz, "ma ogromną wiedzę, jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa" - Jako dziennikarze chcemy go do tego wykorzystać - podsumował.
Skąd ten "szum medialny"?
Po raz pierwszy Misiewicz zwrócił na siebie uwagę mediów w grudniu 2015 roku, kiedy w nocy wszedł do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie. Zmieniono wówczas współtworzone ze Słowakami kierownictwo CEK.
Później media rozpisywały się o jego wizycie w klubie w Białymstoku. Miał tam stawiać kolejki wszystkim w barze, podrywać studentki, a nawet oferować pracę w MON. Co więcej, miał mu towarzyszyć ochroniarz, który twierdził, że jest członkiem Żandarmerii Wojskowej.
Następnie został członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek Skarbu Państwa. Nie przeszkadzało w tym to, że Misiewicz nie przeszedł kursu dla członków rad i nie ukończył studiów. W końcu pożegnał się z MON-em. W kwietniu pojawiła się informacja, że rozpoczął pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, a jego wypłata miała wynosić nawet 50 tys. zł. Jego zarobki w MON też były imponujące.
Ostatecznie z polityki Misiewicz odszedł w kwietniu. Jego członkostwo w PiS zawiesił lider ugrupowania Jarosław Kaczyński, który powołał w tej sprawie specjalną komisję. 13 kwietnia Marek Suski, Karol Karski i Mariusz Kamiński przesłuchali Misiewicza i orzekli, że brakowało mu odpowiednich kwalifikacji, by pełnić funkcje administracji publicznej i działać w sferze publicznej.
Przypomnijmy, że Misiewicz otrzymał Złoty Medal "Za Zasługi dla Obronności Kraju". Salutowali mu też żołnierze. W sierpniu w mediach pojawiło się z kolei zdjęcie monety pamiątkowej z im. Bartłomieja Misiewicza.
Nazwisko Misiewicza powróciło po przerwie, kiedy pojawiła się informacje, że założył firmę BBM, która ma zajmować się m.in. doradztwem, realizowaniem kampanii reklamowych oraz organizacją uroczystości.
Źródło: wirtualnemedia.pl/WP