Bardzo długie 20 sekund. Polka o śmiercionośnym kataklizmie w Maroku

- Było słychać krzyk dzieci, płacz. Niby to trwało chwilę, bo szacuje się, że było to 20 sekund, ale jak jest się w takiej sytuacji, to jest to długie 20 sekund - mówi Katarzyna Ławrynowicz, Polka mieszkająca w marokańskim Marrakeszu. Bilans ofiar śmiertelnych kataklizmu przekroczył już 2,5 tysiąca osób, a do niektórych poszkodowanych pomoc nadal nie dotarła.

Mieszkańcy Marrakeszu po trzęsieniu ziemi pierwszą noc spędzili pod gołym niebem
Mieszkańcy Marrakeszu po trzęsieniu ziemi pierwszą noc spędzili pod gołym niebem
Źródło zdjęć: © PAP
Paweł Buczkowski

- Było już po godzinie 23. W Marrakeszu o tej porze jeszcze mało kto śpi, zwłaszcza że nadal jest ciepło, dzieci na dobre jeszcze nie rozpoczęły szkoły. Na szczęście większość ludzi nie spała - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Ławrynowicz, Polka od 12 lat mieszkająca w Maroku, prowadząca stronę "U mnie w Marrakeszu" na Instagramie.

W nocy z piątku na sobotę w Maroku doszło do silnego trzęsienia ziemi. Epicentrum znajdowało się 72 km na południowy zachód od Marrakeszu. Najbardziej dotknięta trzęsieniem o magnitudzie 6,8 została ludność w regionie gór Atlasu Wysokiego.

- Kiedy to się rozpoczęło, byłam w swoim ogródku przed domem. Na placu przed moim domem bawiły się dzieci. Nagle poczułam takie drgania, na początku bardzo delikatne, więc nie zdawałam sobie sprawy, że to może być trzęsienie ziemi. Myślałam, że to może jakiś duży, ciężki samochód podjechał w pobliżu. No ale niestety te drgania były coraz silniejsze i wtedy już zaczęła się panika. Wybiegłam z domu na duży plac przed domem, tak wtedy słusznie podpowiadał mi instynkt. Potem na ten plac przybiegły inne osoby. Było słychać krzyk dzieci, płacz. Niby to trwało chwilę, bo szacuje się, że było to 20 sekund, ale jak jest się w takiej sytuacji, to jest to długie 20 sekund - opowiada Katarzyna Ławrynowicz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wstrząsy szybko ustały. Na początku wydawało się, że straty nie są takie duże. - W mojej dzielnicy, która jest nowsza, nie zauważyłam żadnych zniszczeń na pierwszy rzut oka. W tamtym momencie nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, jaka jest skala tego trzęsienia - relacjonuje.

Niepokojące było jednak to, że zaraz po wstrząsach, nie działały sieci komórkowe. - Chciałam zadzwonić do męża, ale jego komórka nie działała. Jedyne co działało, to internet - mówi pani Katarzyna. Tam zobaczyła alert Google o trzęsieniu ziemi.

Mieszkańcy Marrakeszu całą noc spędzili na zewnątrz, bo wiedzieli, że po takim trzęsieniu ziemi nie powinni szybko wracać do domów. - Niektórzy byli tak przerażeni, że słabli na tych ulicach. My pojechaliśmy do moich teściów w innej dzielnicy miasta. Jak przejeżdżaliśmy, to tam już były widoczne zniszczenia. Bo w Marrakeszu ucierpiały przede wszystkim starsze dzielnice - mówi Katarzyna Ławrynowicz.

Trzęsienie ziemi w Maroku. Tragiczny bilans

W Marrakeszu w wyniku trzęsienia zginęło 14 osób. Ale znacznie gorsza sytuacja jest w górach Atlas. - Tam jest klęska i tragedia. W niektórych wsiach wszystkie domy się zawaliły - mówi pani Katarzyna.

Marokańska państwowa agencja informacyjna podała w poniedziałek, że ​​liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi wzrosła do 2497, a 2476 osób zostało rannych. A akcja ratunkowa nadal trwa. - Do niektórych wsi pomoc nadal nie dotarła. Wiemy, że ludzie są tam sami i czekają - opowiada pani Katarzyna.

Wieś Moulay Brahim
Wieś Moulay Brahim© PAP

Ale równocześnie podkreśla, że pierwszą reakcją miejscowych było ruszenie na pomoc poszkodowanym. - To są tereny górskie, w których nawet normalnie dojazd jest bardzo utrudniony, a często nie ma zasięgu telefonicznego. Pomagają zwykli ludzie, odgruzowują, włączają się w pomoc żywnościową, jeśli jakieś paczki docierają. Tutaj w Maroku jest taka kultura, że ludzie żyją wspólnotowo, więc jak tylko coś się dzieje, wszyscy się bardzo jednoczą. Ale też i na co dzień wszyscy żyją blisko siebie - dodaje.

Obawiają się kolejnego kryzysu

Wiele osób zajmujących się obsługą ruchu turystycznego przekonuje w mediach społecznościowych, żeby pomimo tragedii jaka spotkała Maroko, nie warto rezygnować z zaplanowanego urlopu. - Sądzę, że mają sporo racji, bo tak naprawdę, jak jeszcze stanie turystyka, to będzie jeszcze gorzej. My dopiero ledwo co podnosimy się z pandemii. A taki przyjazd może być też formą wsparcia. Masa ludzi mieszka w górach, a tu przyjeżdża do pracy, więc w ten sposób utrzymują rodziny. Wiadomo, że sytuacja nie jest wesoła. Wiadomo, że w te góry na dzisiaj nie ma po co jechać turystycznie, ale Marrakesz nie został aż w taki sposób mocny dotknięty. I są też inne rejony, w które można się wybrać - przekonuje pani Katarzyna.

W niedzielę wieczorem pani Katarzyna wyszła zobaczyć, jak wygląda stare miasto i główny plac w Marrakeszu, zazwyczaj tętniący życiem. Atmosfera była przygnębiająca. - Wiadomo, trwa żałoba narodowa przez trzy dni, ale podejrzewam, że taka atmosfera smutku będzie trwała dłużej. Ten najbliższy czas nie będzie wesoły - dodaje.

Mieszkańcy wsi Ouirgane
Mieszkańcy wsi Ouirgane© PAP

Pomoc dla Maroka

Pani Katarzyna radzi, że Polacy, którzy chcą pomóc Marokańczykom, mogą przekazać swoje wsparcie za pośrednictwem polskich organizacji takich jak np. PCK. - Odezwali się do nas i będziemy z nimi współpracować, pomagać rozdysponować te środki po lokalnych fundacjach i organizacjach - mówi.

Swoją akcję pomocy organizuje także m.in. Caritas, który poinformował w poniedziałek, że już przekazał 100 tysięcy złotych dla swojej bliźniaczej organizacji Caritas Maroko.

Komisja Europejska ogłosiła w poniedziałek, że przekaże Maroku milion euro na wsparcie działań pomocowych na obszarach dotkniętych trzęsieniem ziemi.

Czytaj także:

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)