"Bandycki napad" na dzieci rosyjskich dyplomatów
Polski ambasador w Rosji Stefan Meller potępił napad na dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie, nazywając go bandycką akcją. Według słów dyplomaty, Warszawa przywiązuje pierwszorzędne znaczenie do dochodzenia w sprawie tego incydentu.
01.08.2005 | aktual.: 03.08.2005 10:47
Polskie ministerstwo spraw wewnętrznych zajmuje się sprawą od wczoraj. Nasze służby specjalne zrobią wszystko, aby znaleźć tych bandytów i udowodnić im winę - powiedział Meller w wywiadzie dla radia "Echo Moskwy".
Jest on przekonany, że to sprawka rąk bandytów, w żaden sposób nie związana ze stosunkami rosyjsko-polskimi.
Myślę, że to mogło przydarzyć się każdemu, kto byłby w tym momencie w tym parku, także i mnie. To nie ma żadnego związku z naszymi stosunkami - powtórzył Meller.
Troje dzieci pracowników rosyjskiej ambasady i młody Kazach stało się w niedzielę w Warszawie ofiarą chuligańskiej napaści.
Chłopcy w wieku 16-17 lat zostali zaatakowani w jednym z warszawskich parków przez grupę 15 Polaków. Zostali pobici, skradziono im telefony komórkowe i pieniądze.
Cała czwórka znalazła się w szpitalu. Lekarze stwierdzili u dwójki z nich lekki wstrząs mózgu.
Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski poinformował w poniedziałek, że stołeczna policja zatrzymała dziewięć osób, które mogły mieć związek z napadem i pobiciem dzieci rosyjskich dyplomatów. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni do domów - poszkodowani muszą bowiem potwierdzić, czy wśród wytypowanych przez policję osób są te, które na nich napadły.