Bąkiewicz zdewastował budynek ministerstwa. Mamy odpowiedź resortu
Robert Bąkiewicz zamieścił wideo, na którym widać, jak maluje na zabytkowym budynku Ministerstwa Klimatu i Środowiska symbole Polski Walczącej. - Symbol ten nie powinien być nigdy narzędziem walki politycznej. Ci, którzy mówią, że go chronią, wykorzystują go w absolutnie cyniczny sposób - mówi w rozmowie z WP rzecznik resortu Hubert Różyk.
26.01.2024 | aktual.: 26.01.2024 13:37
- Rząd Donalda Tuska po przejęciu władzy, po przejęciu wielu budynków niszczy wszystko to, co polskie, i to, co narodowe. Zdejmuje polskie symbole narodowe z tych budynków, zdejmuje krzyże - mówi Bąkiewicz na nagraniu przed wejściem do budynku. I grzmi, że ze ścian budynku został zdjęty symbol Polski Walczącej oraz "tablica upamiętniającą żołnierzy niezłomnych".
Potem zapowiada: - Teraz nauczymy ich polskości. Po tych słowach wyciąga spray i po obu stronach wejścia do ministerstwa maluje na elewacji znak Polski Walczącej. Zachęca też, by robić to w całej Polsce.
Bąkiewicz zdewastował zabytek
Hubert Różyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że Robert Bąkiewicz zdewastował fasadę, która wpisana jest do rejestru zabytków. - W związku z tym podjęto już odpowiednie czynności. Panowie z policji już byli na miejscu, nie będziemy w związku z tym składać żadnego dodatkowego zawiadomienia, bo czynności się już toczą - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponieważ budynek jest zabytkiem, swoim aktem wandalizmu Bąkiewicz naruszył art. 108. ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, który mówi, że "kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
"Narzędzie walki politycznej"
I dodaje, że ministerstwu zależy, by "wyciszyć emocje wokół tej burzy w szklance wody". - Ci, którzy dziś przychodzą i mówią, że symbol Polski Walczącej jest dla nich ważny, wykorzystują go jako narzędzie walki politycznej. Tak nie powinno być - podkreśla.
- W ministerstwie się na to nie zgadzamy. Mamy szacunek do tego znaku. Zarzuty Roberta Bąkiewicza są wyssane z palca - mówi.
I wyjaśnia, że w korytarzu, w którym był powieszony symbol Polski Walczącej, dzisiaj rozpoczął się remont. - Niestety nie mieliśmy innej fizycznej formy zdjęcia plastikowego czarnego symbolu Polski Walczącej, który został przyklejony do ściany. Został przyklejony w 2019 roku w strefie ochronnej drugiej - to najbardziej chroniona część ministerstwa, do której dostęp ma ściśle wybrana wąska grupa pracowników - zaznacza.
- Osoby, które go wieszały, nie pomyślały o tym, że powinno to być w odpowiedniej formie i że należy temu symbolowi okazać szacunek. Nie przewidziano, że kilka lat od jego powieszenia będzie konieczny remont korytarza, jego malowanie itd., a w związku z tym nie będzie żadnej innej opcji niż oderwanie go ze ściany - podkreśla rzecznik.
Rozmówca Wirtualnej Polski mówi, że w zarzutach, jakie się pojawiają, podnosi się, że w ministerstwie nie szanuje się historii, co - jak mówi - jest absolutną nieprawdą.
- Na pierwszym piętrze w holu reprezentacyjnej części ministerstwa mamy trzy tablice dotyczące historii. Dwie z nich to tablice upamiętniające wydarzenia z II wojny światowej - jedna dotyczy osób zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Miednoje, druga to tablica w hołdzie żołnierzy AK i żołnierzy wyklętych - wyjaśnia rzecznik.
Źródło: Ministerstwo klimatu i środowiska
Tablice upamiętniające w gmachu ministerstwa
Źródło: Ministerstwo klimatu i środowiska
Tablice upamiętniające w gmachu ministerstwa
Jest też - jak mówi - trzecia tablica z dwudziestolecia międzywojennego, związana z budową gmachu ministerstwa, która przetrwała okupację i wróciła do budynku.
"Wykorzystują symbol w absolutnie cyniczny sposób"
- Ministerstwu zależy na szacunku do symbolu Polski Walczącej. Zachowujemy się w tej sytuacji jako jedyni odpowiedzialnie. Tłumaczymy sprawę, bo symbol ten nie powinien być nigdy narzędziem walki politycznej. Ci, którzy mówią, że go chronią, wykorzystują go w absolutnie cyniczny sposób - dodaje Różyk.
Przypomnijmy, że w listopadzie ubiegłego roku Sąd Okręgowy prawomocnym wyrokiem skazał byłego szefa marszu narodowców, Roberta Bąkiewicza, na karę jednego roku prac społecznych oraz zobowiązał go do zapłaty 10 tys. zł nawiązki dla poszkodowanej. W październiku 2020 roku - w ocenie sądu - kierował "chuligańskim wybrykiem". Poszkodowane zostały kobiety, które protestowały przeciwko zakazowi aborcji. Według skazanego swoim zachowaniem próbował on jedynie bronić Kościoła.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski