Bahjat: wybory w Iraku nie mają nic wspólnego z demokracją
Wybory w Iraku nie mają nic wspólnego z procesem demokratyzacji Iraku, są przeprowadzane w nieodpowiednim czasie i stanowią jedynie pretekst dla Stanów Zjednoczonych by móc wycofać swoje wojska z Iraku - powiedział Suliman Bahjat ze Stowarzyszenia Irakijczyków w
Polsce.
30.01.2005 | aktual.: 30.01.2005 18:47
Jak można mówić o wolnych wyborach skoro ludzie nie mogą swobodnie iść zagłosować w obawie o swoje życie. Wolne wybory? Przecież tam jest stan wojenny - ludzie są zastraszeni, na ulicach leje się krew! Nie tylko przedstawiciele władz i dyplomacji, ale również zwykli obywatele nie mogą spać spokojnie w swoich domach. W Iraku najpierw potrzebne jest pojednanie narodowe, a potem umożliwienie Irakijczykom samodzielnego decydowania o swoim losie - uważa Bahjat.
Jego zdaniem, przeprowadzenie wyborów ma pozwolić Amerykanom "z honorem" wycofać się z Iraku. Stany Zjednoczone będą mogły powiedzieć, że zaprowadziły demokrację i mogą rozpocząć wycofywanie wojsk. Oni wiedzą, że ich obecność w Iraku jest gorsza niż Wietnam - powiedział Bahjat.
Dodał, że pomijając okoliczności wyborów - zamknięte lokale, zamachy i strzelaniny - także sam sposób ich przeprowadzenia budzi wątpliwości.
Na jakich zasadach prowadzone są wybory, skoro tak naprawdę nikt nie wie ilu jest w Iraku mieszkańców, kto jest Irakijczykiem. Jest wielu Persów, którzy na każdym rynku w Bagdadzie mogą kupić legitymację iracką za 60 dolarów. Tak, można zostać Irakijczykiem za 60 dolarów! - powiedział Bahjat.
Podkreślił, że ani jeden znany mu mieszkający w Polsce Irakijczyk nie wziął udziału w głosowaniu. Przyczyna jest jedna: te wybory są narzucone, odbywają się w nieodpowiednim czasie i nie są w stanie zaprowadzić pokoju - wyjaśnił.
Jego zdaniem, pojawiające się informacje o wysokiej frekwencji to "czyste spekulacje". Nie ma żadnych obliczeń, żadnych komputerów, wszystko jest szacowane "na oko". Skoro wyniki będą dopiero za 10 dni, to jak można powiedzieć już teraz jaka jest frekwencja? - uważa Bahjat.