Autostrada do prezydentury czy ślepa uliczka? Eksperci o kryzysie kampanii Trzaskowskiego
Nieudane starcie w Końskich, krytyka ze strony koalicjantów, emocjonalne wystąpienia na wiecach, spadki w sondażach, defensywa w internecie i kłopotliwa książka. Kampania Rafała Trzaskowskiego przeżywa pierwszy poważny kryzys. - W sztabie zabrakło pokory - komentuje w rozmowie z WP dr Bartosz Rydliński. - Widać słabszy moment - dodaje dr Bartłomiej Machnik.
Debata w Końskich miała dać nowy impuls kampanii Rafała Trzaskowskiego, tymczasem okazała się dla niego kłopotliwa.
- Wydarzenie zostało fatalnie rozegrane nie tylko organizacyjnie, ale i komunikacyjnie. Z tego mogą być poważne problemy. Pomysłodawcy debaty w Końskich powinni zostać odsunięci od sztabu, bo popełnili błąd, na który w kampanii nie powinno być miejsca - wskazuje dr Bartłomiej Machnik z UKSW, ekspert od komunikacji publicznej i kampanii wyborczych.
Za błąd uznał pomysł zorganizowania debaty sam premier Donald Tusk (takie nieoficjalne doniesienia podało kilka redakcji, w tym money.pl), a niedawny kontrkandydat Rafała Trzaskowskiego w prawyborach w KO - minister Radosław Sikorski - przyznał, że on do Telewizji Republika, nawet na debatę w skrajnie trudnych warunkach, nie bałby się iść. A Rafał Trzaskowski nie poszedł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłit - Przemysław Czarnek
- Premier uważa, że sztab zawalił sprawę - napisała "Gazeta Wyborcza".
Nawet niektórzy posłowie koalicji w kuluarowych rozmowach twierdzili, że sztab kandydata KO na prezydenta nie przewidział biegu zdarzeń i przestał panować nad zaplanowanym scenariuszem. Sztabowcy zaprzeczają.
Co więcej, rozmówcy Wirtualnej Polski z otoczenia prezydenta Warszawy zapewniali, że sytuację mają pod kontrolą, a "efekt Końskich" jest dla nich dobry: bo wydarzenie przypomniało Polakom o wyborach i wzmocniło koalicjantów, a to "zwiększy szanse Rafała na zwycięstwo w drugiej turze".
Do dziś szeregowi politycy KO - jak Katarzyna Lubanuer - powielają przekazy narzucane przez sztab. - Nie przejmujemy się sondażami, wierzymy w poparcie ze strony naszych koalicjantów w drugiej turze - powtarzała wiceminister w Polskim Radiu.
Na portalu X napisała jednak, że wybory powinny zostać rozstrzygnięte... w pierwszej turze, przez co naraziła się na kpiny (podobne hasło prezentował w kampanii w 2015 r. Bronisław Komorowski).
Przekaz o sondażach powtarzali inni. - Ja nie lubię polityki sondażowej, zwłaszcza pojedynczych sondaży. Zawsze mówiłem, że jeden sondaż to jest tylko krótki obrazek rzeczywistości w danym momencie - tłumaczył minister Marcin Kierwiński w radiu TOK FM.
Nie wspomniał o tym, że korzystnymi dla jego formacji sondażami lubi chwalić się sam premier Donald Tusk i inni przedstawiciele tej formacji (zwłaszcza na portalu X). Zapewnił za to, że "sztab KO wyciągnął wnioski" i "nie ma co przejmować się chwilową zmianą nastrojów".
Na własne życzenie
To jednak - jak przyznają niektórzy - robienie "dobrej miny do złej gry".
Optymiści zaś przekonują: to zachowywanie zimnej krwi, "podchodzenie do rzeczywistości na chłodno", bo "nie ma co podniecać się narzekaniem komentariatu".
- Kampania nigdy nie jest jednostajna. Jak przez miesiące idzie dobrze, to później musi przyjść gorszy moment. A później przychodzi odbicie. I tak to działa - przekonuje nas człowiek z otoczenia Trzaskowskiego.
Przyznaje, że "woli skupić się na pozytywach", choć zdaje sobie sprawę, że "media wolą pisać o kryzysach i wyolbrzymiać nieistotne zdarzenia". - Nasi przeciwnicy każdą mniejszą wpadkę chcą przerodzić w katastrofę, inbę. Tak działa propaganda - stara się tłumaczyć człowiek z zaplecza sztabu Trzaskowskiego.
Politycy KO podkreślali w rozmowach z Wirtualną Polską, że na wiecach wyborczych ich kandydata, po debacie w Końskich, było znacznie więcej ludzi, niż wcześniej, a badania przeprowadzone na zlecenie sztabu po debacie miały pokazać, że "Rafał wypadł dobrze".
Ta opowieść jednak po kolejnych kilku dniach z trudem wytrzymywała zderzenie z rzeczywistością. Na wiecu w Białej Podlaskiej - jak relacjonował reporter WP - frekwencja już nie dopisała (głównie przez pogodę), a przedstawiciele KO w kolejnych wywiadach musieli tłumaczyć, jakie są przyczyny spadków sondażowych ich lidera.
W weekend WP opublikowała sondaż United Surveys, w którym Trzaskowski stracił 5 punktów procentowych (tyle samo zyskał Karol Nawrocki). Niekorzystny trend potwierdził w końcu sondaż IPSOS dla TVP i TVP Info, w którym prezydent Warszawy i wiceszef PO traci aż 8 punktów procentowych.
W sondażu Pollster dla "Super Expressu" prezydent Warszawy zszedł poniżej 30 proc. poparcia (pierwszy raz), w sondażu Ogólnopolskiej Grupy Badawczej stracił 3 pp., a w badaniu Opinia24 (pracownia wykonuje zlecenia dla KO) - 2,2 pp. (zachowując wciąż wysoki wynik).
Zmiana notowań zbiegła się w czasie z serią prezydenckich debat telewizyjnych, które odbyły się w dniach 11-14 kwietnia. Rafał Trzaskowski uczestniczył w jednej debacie - zorganizowanej przez jego sztab we współpracy z TVP - a pozostałe zignorował.
Niektórzy posłowie KO zapowiedzieli też nieoficjalnie, że polityk nie wystąpi ani na kolejnej debacie Telewizji Republiki (bo to "szczujnia" i "przybudówka PiS"), ani nie udzieli wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu w Kanale Zero (bo "sprzyja PiS-owi"). Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego w rozmowie z WP jednak zaprzeczają i zapewniają, że "nic nie jest wykluczone". Słowem: prezydent Warszawy może pojawić się jeszcze i w Republice, i u Stanowskiego. Decyzje nie zapadły.
Wcześniej niektórzy twierdzili, że Rafał Trzaskowski "na własne życzenie" znalazł się w defensywie. Widać to zwłaszcza w internecie, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu - w pierwszym okresie rządów - koalicja 15 października miała istotną przewagę.
Dziś nie ma po niej śladu. A sam Rafał Trzaskowski - na skutek narracji wytworzonej przez polityków oraz sympatyków PiS i Konfederacji - w skrajnie prawicowych kręgach stał się kandydatem memicznym (choć wciąż z największymi szansami na zwycięstwo w wyborach).
Wrażenie to potęgowało m.in. cytowanie fragmentów (wyciągniętych z kontekstu, co podkreślają w KO) wydanej kilka dni temu książki "Rafał", w której prezydent Warszawy opowiada o swoim życiu. - To są takie zaczepki rodem z męskiej szatni. Próba sprowokowania Rafała Trzaskowskiego. Ale on jest dojrzałym, odpowiedzialnym i doświadczonym politykiem i na takie zaczepki nie będzie reagował - zapewniała nas posłanka KO Dorota Łoboda (więcej TUTAJ).
Pułapki dla sztabu
- W sztabie Rafała Trzaskowskiego zabrakło pokory. To jest charakterystyczne dla tego środowiska politycznego od wyborów w 2005 roku. Politykom Platformy Obywatelskiej wydaje się, że im się zwycięstwa należą, że wygrana jest "naturalna". A to zgubne przekonanie - mówi Wirtualnej Polsce dr Bartosz Rydliński z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW.
Podkreśla przy tym, że Trzaskowski wciąż jest zdecydowanym liderem sondaży i ma największe szanse na zwycięstwo. Niemniej "nie powinien tracić czujności, nerwów" i nie poddawać się narracji niektórych polityków KO, którzy jeszcze niedawno mówili o tym, że ich kandydat zmierza "autostradą do prezydentury".
Dr Rydliński zwraca też uwagę, że kandydat KO bywa reaktywny. I że błędem były niektóre jego reakcje - dość nerwowe i emocjonalne - na prowokacje sympatyków PiS i Konfederacji na niedawnych wiecach wyborczych. Zdaniem naszego rozmówcy książka "Rafał" też powinna zostać "uważniej przeczytana przez sztab".
- Ewidentnie widzimy w kampanii Rafała Trzaskowskiego słabszy moment. Złapał zadyszkę. Zaczęło się od Końskich, gdzie kontrkandydaci go zaskoczyli. Trzaskowski był przygotowany na inny scenariusz, a jego sztab był zaskoczony sytuacją, w której został zmuszony odpierać ataki większości rywali, co wybiło go z rytmu, a nawet być może podłamało - przekonuje dr Bartłomiej Machnik, ekspert od marketingu politycznego i wizerunku publicznego.
Nasz rozmówca zauważa, że "internet zaczął odwracać się od kandydata KO". - To widać w dyskusjach, opiniach na forach, w liczbie kreowanych memów. Sztab Rafała Trzaskowskiego na razie nie znalazł na to odpowiedzi - dodaje rozmówca WP. Zwłaszcza że - jak podkreśla - komunikacja w sieci "ma ogromne znaczenie".
- Dla polityka najgorsza jest śmieszność - podkreśla dr Machnik. Przypomina rok 2015 i kampanię Bronisława Komorowskiego.
Ekspert w rozmowie WP wskazuje, że kłopotem dla Rafała Trzaskowskiego będzie przypominanie mu jego niedawnych poglądów - m.in. na temat CPK, polityki migracyjnej czy europejskiej. - Niektórych wypowiedzi nie da się wymazać. W niektórych kwestiach kandydat zmienił zdanie o 180 stopni. A można odnieść wrażenie, że sztab chce zrobić z Trzaskowskiego dziś inną osobę niż jest - twierdzi dr Machnik.
Szkopuł w tym, że podobnie o kontrkandydatach - zwłaszcza z PiS i Konfederacji - mówią przedstawiciele KO. Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen również prezentowali poglądy, z których - na potrzeby kampanii - musieli się wycofywać lub je ukrywać - podkreślają rozmówcy WP.
Rafała Trzaskowskiego jednak krytykują nie tylko politycy PiS i Konfederacji. W kampanii - zwłaszcza w ostatnich dniach - uderzają w niego także koalicjanci. Robi to i Szymon Hołownia, i Magdalena Biejat. A ta krytyka - mimo apeli Donalda Tuska o spokój - może się tylko nasilać.
Zwłaszcza że do wyborów został równo miesiąc.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski