Autorka filmu "Anatomia upadku" Anita Gargas o relacji świadków: samolot rozpadł się w powietrzu
- Dotarliśmy do nowych świadków, którzy potwierdzają, że samolot rozpadł się jeszcze w powietrzu. Widzieli to i opisują dokładnie - czytamy w tygodniku "W Sieci". Ich świadectwa dopełniają ustalenia ekspertów zespołu parlamentarnego. To jednoznaczny wniosek - mówi tygodnikowi "W Sieci" Anita Gargas, dziennikarka "Gazety Polskiej", autorka filmu "Anatomia upadku", pytana przez Jacka i Michała Karnowskich o relacje świadków, do których dotarła ekipa realizująca dokument.
22.01.2013 | aktual.: 22.01.2013 08:58
Z kolei w "Gazecie Polskiej" czytamy, że aż 24 świadków katastrofy smoleńskiej przedstawia wersję wydarzeń, która całkowicie odbiega od oficjalnych ustaleń zawartych w raportach MAK i komisji Millera. W tej liczbie są także nowi świadkowie występujący w filmie "Anatomia upadku" Anity Gargas. Wskazują oni, że w Smoleńsku doszło do eksplozji, obalają też teorie "beczki" i "pancernej brzozy".
Gargas zaprzecza, żeby ktoś wcześniej z Polski rozmawiał ze świadkami, o których wspomina w związku z katastrofą rządowego tupolewa. - Nie. Nikt ich o nich nie pytał - mówi. Pytana m.in. o wypowiedź w filmie płk. Zbigniewa Rzepy, który przyznał, że nawet oględziny miejsca tragedii powierzono Rosjanom, twierdzi, że "wszystko oddano Rosjanom". - Prokuratura w sprawie katastrofy zachowywała się, jakby cierpiała na totalny paraliż. Przykłady można mnożyć, a jeden film z pewnością nie wyczerpał tematu - mówi.
- Do głowy by mi nie przyszło, że prezydent może zginąć w rządowym samolocie z winy funkcjonariuszy państwa zaniedbujących - wiele wskazuje na to, że celowo - swoje obowiązki - mówi Gargas. Przyznaje, że pamięta, że jako dziennikarka towarzyszyła kiedyś Lechowi Kaczyńskiemu w czasie jego wizyt w Mongolii, Japonii i Korei. - Były krótkie, ale w ich trakcie przydarzyły się trzy usterki tupolewa - wspomina.
Gargas wyznaje, że po 10 kwietnia 2010 roku zaczęła zadawać sobie pytania. - (...) Dlaczego zapomniałam, że żyjemy pomiędzy dwoma żywiołami: teutońskim i moskiewskim, które nigdy w historii nie przyniosły nam niczego dobrego? Które tak często się jednoczyły, by zlikwidować czy osłabić nasze państwo? (...) - pyta "W Sieci". - Mamy trochę inne czasy - to nie jest argument? - dopytują Karnowscy. - Czasy może inne, metody te same. Putin nie zawahał się wydać polecenia, by zabić Aleksandra Litwinienkę, byłego rosyjskiego agenta, który przeszedł na stronę Zachodu - dodaje dziennikarka.
Wspomina też, że od początku widziała powstrzymywanie wszystkich przed rozwijaniem dyskusji publicznej na temat okoliczności katastrofy, przed ustalaniem faktów i patrzeniem rosjanom na ręce. - Można było odnieść wrażenie, że Polska była wtedy krajem najmniej zainteresowanym tym, co wydarzyło się w Smoleńsku. To zdumiewające - opowiada.
- Jest wiele pytań, na które wciąż nie znamy odpowiedzi. Np. co się stało z wojskową CASĄ, którą mieli lecieć generałowie. Dlaczego dowódców wojsk przesadzono ostatecznie do tupolewa? Kto podejmował tę decyzję? Nie wiadomo, a prokuratury jakby to nie obchodziło - komentuje Gargas.
Na pytanie, jak wygląda dziś miejsce tragedii, Gargas odpowiada: - Rosjanie nadal robią, co mogą, by zatrzeć wszelkie ślady tragedii. Miejsce, gdzie samolot runął, zabudowuje się, niweluje. Wszystko bez sprzeciwu strony polskiej. By już nikt nie doszedł prawdy.