Autograf premiera podczas majówki na Rozbrat
Zdobyć autograf premiera, zjeść kiełbaskę z rusztu, cukrową watę i napić się piwa, przeczytać lewicową gazetę a nawet kupić szlafrok, koc lub ręcznik w cenie producenta można podczas majówki, która odbywa się w Warszawie przed siedzibą SLD.
W parku przed siedzibą Sojuszu przy ul. Rozbrat ustawiono w środę kilkadziesiąt straganów i scenę, na której występowały dziecięce zespoły. Zaśpiewała także Majka Jeżowska, która jednocześnie prowadziła imprezę. Majówka ma potrwać do wieczora.
Uczestniczący w festynie mogli dostać za darmo "Trybunę", "Nie" i "Przegląd", zapoznać się z programem SLD i statutem partii, obejrzeć rysunki satyryczne Janusza Stannego ośmieszające głównie poprzedni rząd i byłego premiera. Swoje stoisko miały też Sojusz Młodej Lewicy Demokratycznej, OPZZ i Unia Pracy.
Politycy Sojuszu, wśród nich m.in. rzecznik rządu Michał Tober, przy specjalnym "stoliku politycznym" rozmawiali z uczestnikami festynu. Premier Leszek Miller i marszałek Sejmu Marek Borowski rozdawali autografy i odpowiadali na pytania ludzi przechadzając się alejką, która jest jednocześnie ścieżką rowerową, prowadzącą do warszawskich Łazienek.
Tą samą alejką przeszedł też "pochód pierwszomajowy" - kilkunastu ubranych na czerwono i śpiewających Międzynarodówkę "młodych socjalistów" z SMLD. "Ale to jest ścieżka rowerowa!" - denerwował się jeden z cyklistów. Byli jednak również tacy rowerzyści, którym festyn nie przeszkadzał: No jest tłum, może to komuś przeszkadzać, ale my przejechaliśmy specjalnie na tę majówkę - powiedziała jedna z rowerzystek.
Borowski tłumaczył licznie zgromadzonym wokół niego emerytom m.in. dlaczego muszą płacić wysokie podatki. Emeryci i renciści wszędzie płacą podatki - tłumaczył marszałek. To nieprawda, nie płacą - polemizowała emerytka. Czy pana Sejm coś będzie robił, żeby renciści nie mieli głodowych racji? Bo teraz są głodowe - pytał starszy mężczyzna. (mag)