Australia: pod Sydney już się nie pali
Australijskie władze w środę formalnie ogłosiły, iż wszystkie ogniska pożarów, od połowy grudnia szalejących na obrzeżach Sydney, zostały ugaszone. W akcji strażakom pomogły obfite opady deszczu, padającego w ostatnich dniach na południowo-wschodnich obszarach stanu Nowa Południowa Walia.
Jak wynika z pierwszych ocen podanych przez władze, szalejące nieprzerwanie przez 24 dni pożary - będące w większości dziełem nieletnich podpalaczy, z których prawie 30 udało się zatrzymać - zniszczyły około 550 tys. hektarów lasów i buszu. Spłonęło 120 budynków. Tysiące mieszkańców zagrożonych przez ogień terenów trzeba było ewakuować.
W likwidacji ponad 100 ognisk pożarów uczestniczyło 20 tys. strażaków, policjantów i cywilnych ochotników. Część ratowników została specjalnie sprowadzona z innych części kraju. W gaszeniu ognia uczestniczyły też wypożyczone z USA wielkie śmigłowce, mogące jednorazowo zabrać w zbiornikach tysiące litrów wody.
Ogień nie spowodował natomiast żadnych ofiar w ludziach. (kar)