Atak na polskich misjonarzy. "Odciął kawałek nogi nieboszczyka i zapytał, czy chcę spróbować"

Polscy misjonarze uczestniczący w misjach w Afryce zostali napadnięci przez dwie grupy przestępcze. Jeden z Franciszkanów uczestniczących w wyjeździe opublikował wstrząsającą relację.

Atak na polskich misjonarzy. "Odciął kawałek nogi nieboszczyka i zapytał, czy chcę spróbować"
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko
Marianna Fijewska

Do ataku doszło 3 marca w jednej z wiosek w Republice Środkowoafrykańskiej, około 30 km od miasta Rafai. Do polskich misjonarzy doszła informacja, że członkowie grupy przestępczej "bororo", składającej się z muzułmanów, znajdują się zaledwie 3 km od nich.

"Ojciec Kordian kazał mi wziąć motor i uciekać za rzekę, ale okazało się, że jest już za późno, rozległy się strzały. Weszliśmy do salonu, a po 20 minutach strzelaniny, podjęliśmy decyzję, że musimy uciekać. Pchając motor, by nie robić hałasu, zaszyliśmy się w buszu, tam też schowaliśmy motor i udaliśmy się w kierunku rzeki" - relacjonował brat Hieronim Łusiak OFM na stronie panewnickiej prowincji franciszkanów.

Ukrywając się w krzakach misjonarze trafili na tzw. Anty-balakę (obrońców kraju) - bandę przestępców pozornie walczących o ojczyznę. Grupa pomogła Polakom przeprawić się przez najbliższą rzekę, by następnie przystawić im do skroni karabiny i okraść.

"Przechodząc kolejne kilometry w buszu, kiedy zaczęło się już ściemniać, w końcu dotarliśmy do bazy wojska marokańskiego, gdzie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci" - pisał brat Heronim.

Następnego dnia duchowni ponownie przeprawili się przez rzekę i wrócili na miejsce swojej misji. Okazało się, że "bororo" skradli najcenniejsze rzeczy oraz zbezcześcili kaplicę. Po krótkim odpoczynku Franciszkanie udali się ponownie za rzekę, by odebrać rzeczy pozostawione w bazie wojskowej.

"Otóż, przechodząc przez rynek, mijałem dziesiątki obrońców z Anty-balaki, którzy to urządzili sobie ucztę z ciał swoich wrogów, wierząc, że w ten sposób posiądą ich siłę. Jeden z nich odciął kawałek nogi nieboszczyka i wyciągając w moim kierunku, zapytał czy chcę spróbować" - napisał

Brat Hieronim podkreślił, że niebezpieczeństwo może przyjść w każdej chwili. Na zakończenie poprosił o modlitwę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)