ŚwiatAtak na Afganistan - reakcje na Bliskim Wschodzie

Atak na Afganistan - reakcje na Bliskim Wschodzie

Palestyńczycy zdecydowanie odrzucają wszelkie próby wiązania sprawy palestyńskiej zarówno z samym Osamą bin Ladenem, jak i z jakimikolwiek przyszłymi atakami terrorystycznymi przeciwko USA.

08.10.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Taką deklarację złożył w poniedziałek na falach palestyńskiej rozgłośni radiowej szef resortu informacji rządu autonomii Jaser Rabbo.

Jego słowa stanowiły reakcję na nagrany na taśmie wideo wywiad bin Ladena, przedstawiony w niedzielę przez katarską telewizję. Osama bin Laden oświadczył m.in. iż Stany Zjednoczone nie będą żyć w pokoju, dopóki nie będzie pokoju dla Palestyńczyków.

Rabbo podkreślił, że chociaż naród palestyński jest nękany i poddawany represjom przez Izrael, nie usprawiedliwia to w żadnym razie mordowania cywilów, jak miało to miejsce w Nowym Jorku i Waszyngtonie.

Natomiast Syria zażądała objęcia także Izraela kampanią antyterrorystyczną, twierdząc, że właśnie ten kraj jest odpowiedzialny za eskalację terroryzmu na świecie. Sukces światowej kampanii, wymierzonej przeciwko terroryzmowi - podano w Damaszku - zależeć będzie od tego, czy uda się zmusić Izrael, by stosował się do prawa międzynarodowego - pisze w poniedziałek w artykule redakcyjnym syryjski dziennik Al Tiszrin.

Z kolei minister spraw zagranicznych Libanu Mahmud Hammud podkreślił, iż takie kampanie, jak prowadzona obecnie przeciwko Afganistanowi, winny odbywać się wyłącznie pod egidą ONZ. Minister zaproponował zwołanie międzynarodowej konferencji poświęconej terroryzmowi.

Tymczasem tysiące egipskich studentów protestuje przeciwko amerykańskiej akcji odwetowej w Afganistanie. Niektórzy z uczestników protestu nazywają ataki alianckie "wojną przeciwko islamowi". Studenci oświadczyli, że potępiają ataki przeciwko jakiemukolwiek krajowi muzułmańskiemu. Protestujący wznoszą transparenty i wykrzykują hasła przeciwko operacjom amerykańsko-brytyjskim, zorganizowanym w odwecie za ataki na USA 11 września.

Według sił bezpieczeństwa, ponad 14 tys. studentów na 6 różnych uniwersytetach północnego Egiptu protestowało przeciwko akcji w Afganistanie. Pod budynkami stali policjanci, by zapobiec wyjściu demonstrujących na ulice.

Egipt nie skomentował oficjalnie akcji alianckiej, jednak prezydent Hosni Mubarak powiedział wcześniej, że "popiera walkę z terroryzmem". Tymczasem, jeden z przywódców najbardziej wpływowego w Egipcie, lecz zdelegalizowanego, ugrupowania fundamentalistów oświadczył, że ataki na Afganistan nie powstrzymają fali terroru, lecz ją nasilą.

Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego Mamoun Hudaibi wyraził żal w związku z nalotami na Afganistan i stwierdził, że w ich wyniku ucierpi tylko ludność cywilna. Potępiamy ataki na USA, lecz nie usprawiedliwiamy nalotów odwetowych. Zginą jedynie cywile - powiedział agencji Reuters rzecznik egipskiego Bractwa Muzułmańskiego.

Założone w 1928 roku Bractwo Muzułmańskie jest w Egipcie największym ugrupowaniem fundamentalistycznym. Uważa się je za model ugrupowania islamskiego w świecie muzułmańskim. Zdelegalizowana grupa dąży do wprowadzenia islamskiego prawa szariatu drogą pokojową. (an, ajg)

palestynasyrialiban
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)