Ta wiadomość ucieszy Ukraińców. Zwiastuje kolejne porażki wojsk Putina

Duże straty Rosjan zmuszają ich do wyciągania sprzętu z magazynów. Te nie świecą pustkami, ale zakonserwowany sprzęt nie jest pierwszej młodości i w większości przypadków nie nadaje się na współczesne pole walki.

Armia Putina ma ogromny problem. Czas na wietrzenie magazynów
Armia Putina ma ogromny problem. Czas na wietrzenie magazynów
Źródło zdjęć: © PAP

11.09.2022 | aktual.: 29.11.2022 10:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od początku wojny Rosjanie ponoszą duże straty w sprzęcie, co negatywnie odbija się na ich sytuacji na froncie. Już w maju, podczas defilad organizowanych z okazji zakończenia II wojny światowej, na placach nie pojawiły się czołgi i transportery. Po stratach, jakie Rosjanie ponieśli podczas obecnej kontrofensywy, będą mieć spory problem, aby uzupełnić stany oddziałów.

Na filmach publikowanych w mediach społecznościowych widać dziesiątki transporterów opancerzonych BMP i kołowych BTR-82, czołgi T-72B3 w najnowszych seriach produkcyjnych, system przeciwlotniczy 9K331 Tor-M1, a także dziesiątki haubic, moździerzy i składy amunicji, które wpadły w ukraińskie ręce. Ten sprzęt będzie musiał być zastąpiony tym pochodzącym z magazynów. Rosjanie mają całkiem spore zapasy. Liczone są nawet na 10 tys. sztuk.

Przede wszystkim jednak Rosjanie nie byli przygotowani na długą i wyczerpującą wojnę. Planowali maksymalnie kilkudniową operację, dlatego wraz z kolumnami batalionowych grup bojowych poruszały się pododdziały logistyczne – cysterny z paliwem i ciężarówki amunicyjne. Z tego też powodu nie przygotowano rezerw. Nikt nie pokusił się o rozkonserwowanie czołgów i transporterów. Teraz jest to robione z dużym pośpiechem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Magazynowe czołgi

Najwięcej jest czołgów T-72 w wersjach A, AW i B. Nie są to najnowsze pojazdy, ale po modernizacji i doposażeniu mogłyby wspomóc oddziały zmechanizowane. To jednak zajęłoby dużo czasu, więc na front trafiają wersje na poziomie zaawansowania technicznego pierwszej połowy lat 80. XX wieku. Takie T-72A z wkładami piaskowymi, przodem kadłuba wzmocnionym 16-mm pancerzem i celownikiem TPD-K1. Albo wersja nieco rozbudowana, T-72AW, z dodanym pancerzem reaktywnym, były już widziane na froncie.

Podobnie jak stare T-62, czołgi drugiej generacji, które ostatecznie zostały wycofane w 2013 roku. Duże straty zmusiły Rosjan do sięgnięcia po T-62M i T-62MW, które trafiły do jednostek marionetkowych republik. Można je poznać po charakterystycznych daszkach nad wieżą, które mają chronić przed atakiem kierowanych pocisków przeciwpancernych. Tych czołgów Rosjanie mają jeszcze kilka tysięcy, jednak nie przedstawiają one żadnej wartości bojowej.

W magazynach pozostaje także około trzech tysięcy czołgów z rodziny T-80. Dotychczas Rosjanie stracili ponad 150 pojazdów tego typu z 480, które znajdowały się w linii. W magazynach znajdują się jeszcze wersje T-80B z 1979 roku, jej odmana BW, wzmocniona o pancerz reaktywny z 1985 roku i o rok młodsza T-80U. Z tymi czołgami Rosjanie mają problem od początku konfliktu. Są napędzane turbiną gazową, a tym samym są ogromnie paliwożerne i, przy rosyjskiej kulturze pracy, awaryjne. Większość poniesionych strat była spowodowana porzuceniem sprzętu po skończeniu paliwa bądź awarii.

Rozbity transport

Szczególnie duże straty poniosły oddziały zmechanizowane i zmotoryzowane. Lekko opancerzone pojazdy stawały się łatwym celem dla ukraińskich żołnierzy. Dotychczas Rosjanie stracili około 4,5 tys. transporterów gąsienicowych i kołowych. Zaczęli więc wyciągać je z magazynów. Na front zaczęły trafiać BMP-1, które - podobnie jak polskie BWP-1 - nie były modernizowane od dekad. Tych Rosja posiada w sumie około 7,5 tys. we wszystkich wersjach. Zarówno starszych, jak i zmodernizowanych.

Żołnierze, którzy je dostali i tak powinni być zadowoleni. Oddziały "sojusznicze" otrzymały pojazdy BTR-50, które trafiły do Armii Radzieckiej w 1954 roku. Obecnie potwierdzono obecność wersji BTR-50PK, której produkcja zaczęła się w 1958 roku, a jej wycofywanie zaczęło się w latach 80. To właśnie je zastąpiły BMP. Rosjanie posiadają ich jeszcze kilka tysięcy. Większość jednak znajduje się w opłakanym stanie.

Podobnie dzieje się w przypadku transporterów kołowych. Straty w BTR-80 są uzupełniane starszymi pojazdami z rodziny BTR-70. Transportery te zaczęły wchodzić do służby w połowie lat 70. XX wieku. Swój chrzest bojowy przeszły w Afganistanie. Skomplikowany układ napędowy spowodował, że od 1984 roku zaczęły być uzupełniane nowszą wersją. Dziś Rosjanie posiadają w rezerwie jeszcze ok. 4 tys. BTR-70 i BTR-60.

Trzy stany skupienia

Większość tego sprzętu pochodzi z tzw. płytkiej rezerwy. Oznacza to, że są przygotowane do niemal natychmiastowego użycia po rozkonserwowaniu i przeglądach. Znajdują się najczęściej w lokalnych magazynach jednostek, bądź w okręgowych magazynach na poziomie korpusu.

Pojazdy w drugiej rezerwie wymagają mniejszych remontów i czas do wprowadzenia ich do linii może zająć do kilku tygodni, w zależności od skali napraw, jakie trzeba przeprowadzić. W trzeciej rezerwie znajdują się pojazdy, które stoją pod chmurką i często rdzewieją, są rozbierane na części, albo najzwyczajniej w świecie są rozkradane.

Na razie na Ukrainie widoczne są pojazdy, które były całkiem nieźle utrzymane. Zwłaszcza T-72 i T-62M. Były garażowane, ale i tak ich wyposażenie jest bliższe wojnie w Afganistanie, niż Ukrainie. I długo się to nie zmieni, ponieważ Rosjanie nie posiadają własnych zdolności produkcyjnych nowoczesnej optyki i systemów łączności. Im dłużej trwać będzie wojna i straty będą rosły, tym na front zacznie trafiać starszy sprzęt, co tylko pogłębi przepaść technologiczną jaka już teraz się rysuje.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski