ŚwiatArgentyna: stan wyjątkowy rozwiąże kryzys?

Argentyna: stan wyjątkowy rozwiąże kryzys?

Tymczasowy rząd argentyński wprowadził w piątek wieczorem stan wyjątkowy w prowincji Buenos Aires. Miguel Angel Toma, tymczasowy minister spraw wewnętrznych, podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na prośbę gubernatora prowincji, Carlosa Ruckaufa, w związku z utrzymującym się tam napięciem. W prowincji Buenos Aires mieszka 14 mln ludzi, czyli 39% obywateli. Kilka godzin wcześniej pełniący obowiązki prezydenta przewodniczący Senatu Ramon Puerta mówił, że stan wyjątkowy zostanie przywrócony jeśli będzie to niezbędne. Decyzja będzie zależała od raportów, jakie otrzymamy na temat sytuacji w różnych prowincjach po zamieszkach, jakie trwają od kilku dni - stwierdził.

21.12.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Obraz
© Zamieszki w Argentynie (AFP)

W piątek rano dotychczasowy prezydent Argentyny Fernando de la Rua podał się do dymisji. Kilka minut przed złożeniem swego urzędu ogłosił zniesienie stanu wyjątkowego, zadekretowanego dwa dni wcześniej. Prezydent podał się do dymisji po odrzuceniu przez opozycję jego oferty powołania rządu jedności narodowej w związku z katastrofalną sytuacją gospodarczą i niepokojami społecznymi.

Zamieszki zmusiły wcześniej do ustąpienia i ucieczki za granicę ministra gospodarki Domingo Cavallo. Jest on wiązany ze sprawą nielegalnego handlu bronią z początku lat 90.

Argentyński parlament przyjął formalnie rezygnację prezydenta, a do sobotniego wieczora przełożył debatę na temat jego następcy.

Obraz
© Sytuacja gospodarcza w Ameryce Łacińskiej (PAP)

Argentyńczycy z entuzjazmem przyjęli ustąpienie de la Ruyi. Od kilku dni, w całym kraju tysiące osób grabiły sklepy. Podpalono dwa banki i restaurację Mc Donald's. Policja w bardzo brutalny sposób usiłowała rozpędzić setki tysięcy protestujących. Użyto armatek wodnych, gazu łzawiącego i kul gumowych. Zginęło co najmniej 26 osób, a około 250 zostało rannych; bilans ofiar wciąż jednak rośnie. W Buenos Aires na ulice wyszła spokojna dotąd klasa średnia.

Jak wyjaśniała w rozmowie z Wirtualną Polską Krystyna Dynowska, dziennikarka argentyńskiej gazety Głos Polski burd, podpaleń i rozbojów dokonywała miejscowa hołota. Podkreślała, że dopóki protestowała wyłącznie klasa średnia, manifestacje przebiegały spokojnie, a policja nie musiała interweniować. Wyraziła też nadzieję, że po ustąpieniu de la Ruyi sytuacja uspokoi się.

W piątek wieczorem kraje Północnoamerykańskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (NAFTA) - czyli Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk - we wspólnym oświadczeniu wezwały władze Argentyny do dalszej współpracy dla uzdrowienia gospodarczej sytuacji tego kraju oraz zapewnienia mu stabilnego rozwoju. Argentyna - głosi oświadczenie - jest naszym sąsiadem i przyjacielem, więc obserwowaliśmy ostatnie wydarzenia z zaniepokojeniem.

Wcześniej w piątek rzecznik Białego Domu Ari Fleischer wezwał władze Argentyny do dalszej współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, by zaradzić trudnej sytuacji finansowej kraju. Fleischer uznał za pocieszający fakt, że kryzys w Argentynie nie rozprzestrzenia się na inne kraje regionu. Dodał, że George Bush ufa w siłę argentyńskich instytucji i nadal uważa Argentynę za jedną z czołowych demokracji Zachodniej Półkuli.

W połowie lat 90. Argentyna i Chile były jedynymi krajami południowoamerykańskimi, które mogły stać się członkami NAFTA. (and)

Posłuchaj rozmowy z Krystyną Dynowską

Komentarze (0)