Antymuzułmański dekret Trumpa jest nielegalny? Prawnicy będą go kontestować
Podpisanie przez Donalda Trumpa rozporządzenia zakazującego tymczasowo wstępu mieszkańcom siedmiu krajów muzułmańskich wywołało ogromne konsekwencje, a na lotniskach chaos i dramat setek ludzi. Zdaniem niektórych ekspertów, akt jest nielegalny. Już niedługo zdecydować o tym może sąd.
Podpisując w piątek prezydencki dekret Trump zrealizował swoją wyborczą obietnicę o zakazie wstępu dla muzułmanów. Według pierwotnych planów zakaz miał dotyczyć wszystkich mieszkańców krajów muzułmańskich, jednak ze względu na oczywistą niekonstytucjonalny takiego rozwiązania prezydent USA zawęził do siedmiu krajów mających stanowić największe zagrożenie terrorystyczne: Syrii, Libii, Iranu, Iraku, Afganistanu, Jemenu i Somalii. Decyzja wywołuje ogromne kontrowersje, a także pierwsze konsekwencje. Na amerykańskich lotniskach zatrzymani zostali pierwsi uchodźcy i migranci, którzy rozpoczęli lot jeszcze przed popisaniem dekretu i którzy - mimo posiadanych przez nich ważnych wiz i zielonych kart - nie zostali wpuszczeni na terytorium USA.
Prawnicy reprezentujący uchodźców już zapowiedzieli złożenie odwołania do amerykańskich sądów, które mogą unieważnić decyzję Trumpa. Niektórzy eksperci twierdzą bowiem, że rozporządzenie jest nielegalne. Zdaniem Davida Biera, prawnika z konserwatywnego Instytutu Cato, wskazują na to sądowe precedensy oraz istniejące prawo, wprowadzone po poprzednich próbach takich rozwiązań. Jak zauważa Bier w artykule dla "New York Times", Stany Zjednoczone stosowały podobne praktyki na przełomie XIX i XX wieku wobec imigrantów z Chin i Japonii, a później także starając się ograniczyć napływ przybyszów z Europy Wschodniej. Dyskryminacja tego typu została jednak zdelegalizowana aktem Kongresu w 1965 roku. Prawo to podtrzymały potem sądy.
"Całościowy zakaz imigracji dla całych grup narodowościowych wydany przez prezydenta jest nielegalny" - konkluduje ekspert.
Plany Trumpa krytykowali podczas kampanii nawet najbardziej konserwatywni republikanie, jak były wiceprezydent Dick Cheney, który stwierdził, że jest to krok "przeciwko wszystkiemu, co reprezentują Stany Zjednoczone". Inni wskazywali, że zakaz uderzy także w sojuszników Ameryki, np. w Irakijczyków, którzy pomagali armii USA podczas wojny w Iraku. Jednak po wydaniu dekretu przez Trumpa, krytyka ze strony republikanów ucichła.
Nie da się tego samego powiedzieć o komentatorach i politykach przeciwnej opcji - również tych zagranicznych. Lider lewicowej Nowej Partii Demokratycznej Kanady, Tom Mulcair nazwał nawet nowego prezydenta USA "faszystą". Jak donosi izraelski dziennik "Haaretz", oburzenie wyrazili także ocaleni z Zagłady Żydzi. Trump swój dekret podpisał w dzień pamięci o ofiarach Holokaustu. Przypomniano, że w przeddzień II wojny światowej Stany Zjednoczone odmówiły azylu wielu żydowskim uciekinierom, którzy potem zginęli w holokauście.