Antyaborcyjny billboard w Zielonej Górze. Lekarz miał dość, zamalował go razem z radnymi. "To niedopuszczalne"
- Nie było, nie ma i nie będzie naszej zgody na epatowanie tak radykalnym przekazem w naszym mieście - mówi Robert Górski, radny i lekarz pogotowia ratunkowego w Zielonej Górze. Razem z innymi radnymi i ratownikiem pogotowia zamalowali antyaborcyjny billboard z drastycznymi ilustracjami.
14.05.2020 | aktual.: 14.05.2020 15:17
W Zielonej Górze przy urzędzie miasta pojawił się antyaborcyjny billboard. Przedstawiał on zakrwawiony płód.
- Nie przypominam sobie, żeby takie billboardy pojawiły się w przeszłości w przestrzeni publicznej w Zielonej Górze - mówi nam Robert Górski. Dodaje, że zdarzały się pikiety przed wejściem do szpitala, podczas których używano transparentów przedstawiających zakrwawione płody. Ale nigdy nie pojawiły się w mieście antyaborcyjne billboardy.
Tego typu plakaty znajdujące się na billboardach czy też furgonetkach, finansowane przez ruchy na rzecz delegalizacji zabiegu przerwania ciąży, to nierzadki widok w polskich miastach. Jedna z takich furgonetek stała kiedyś naprzeciwko warszawskiego liceum. Drastyczne obrazki zamalowali uczniowie. Zamalowywanie to też rzecz nie nowa, jednak zazwyczaj nikt się do tego nie przyznaje.
Teraz jest inaczej. Nie tylko dlatego, że o akcji Robert Górski mówi głośno, ale również przez to, że sam jest radnym, a także lekarzem pogotowia ratunkowego. Do akcji zaprosił kilku innych miejskich radnych i znajomego ratownika medycznego.
CZYTAJ TEŻ: Koronawirus na Śląsku. Ratownicy w wymazobusach mają pełne ręce roboty. "Działamy na najwyższych obrotach"
Drastyczny obrazek. "One mogą się śnić dzieciom po nocach, sam mam 3-letnie córki"
- Nie było, nie ma i nie będzie naszej zgody na epatowanie tak radykalnym przekazem w naszym mieście. Jestem katolikiem, chodzę do kościoła, moje trojaki są ochrzczone i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przechodzimy obok, a 3-letnia Tosia pyta mnie, czemu na zdjęciu jest zakrwawiony płód. Przecież takie drastyczne zdjęcia mogą śnić się dzieciom po nocach jako koszmary - mówi lekarz.
Zauważa, że każdy ma prawo do swoich poglądów i każdy może próbować zmieniać prawo aborcyjne w Polsce. - Ale niedopuszczalne jest naruszanie wolności innych poprzez atakowanie ich zakrwawionymi płodami w przestrzeni publicznej - dodaje.
- Sam jestem lekarzem, specjalizuję się w medycynie ratunkowej i stanowczo protestuję przeciwko nazywaniu mordercami lekarzy, którzy działają w naszym kraju zgodnie z prawem i wiedzą medyczną, ratując często poprzez aborcję życie ciężarnych kobiet - podsumowuje.
Do akcji doszło tydzień temu, jednak to nie koniec. W środę kolejny billboard pojawił się w mieście. I tym razem również został zamalowany, ale przez mieszkańców, zainspirowanych akcją radnych i medyków.
Interweniowała policja
Podczas pierwszej akcji ktoś zawiadomił policję. - Zadysponowano do nas na sygnałach duży radiowóz patrolu prewencji z pałkami i tarczami na pokładzie. Nie mogłem wyjść z podziwu, że funkcjonariusze przyjechali do nas tak szybko - opowiada Robert Górski.
I dodaje: - Moje zdziwienie szybką reakcją służb wynika z tego, że wielokrotnie jako lekarz pogotowia ratunkowego czekałem w ambulansie po dwie godziny na przyjazd patrolu policji, aby przekazać pijanego awanturnika, który nie wymagał żadnych medycznych czynności ratunkowych. Niestety kolejny raz okazało się, że nasze państwo nadal jest silne wobec słabych i słabe wobec silnych.
Akcja zamalowywania antyaborcyjnych billboardów przedstawiających drastyczne zdjęcia odbiła się szerokim echem w Zielonej Górze. - Dostałem mnóstwo zgłoszeń od mieszkańców, którzy deklarują pomoc przy kolejnych takich inicjatywach. Jedna z osób zadeklarowała nawet udostępnienie samochodu z podnośnikiem koszowym, gdyby kolejny billboard pojawił się wysoko na słupie albo elewacji budynku - podsumowuje.
CZYTAJ TEŻ: Koronawirus w Polsce. Strach kontra spokój. Mieszkańcy przedstawiają obrazy śląskiej epidemii
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl