Anna Zalewska o PE. "To rozwiązania dla lobbystów i firm"
Posłanka do Parlamentu Europejskiego Anna Zalewska przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że zmiany w kwestiach prawnych związanych z ochroną środowiska są potrzebne - jednak niekoniecznie w takiej formie, jaką proponuje PE. Jej zdaniem obecne przepisy to "rozwiązania, które generują ogromne pieniądze dla lobbystów i firm".
Anna Zalewska, członkini komisji ochrony środowiska naturalnego, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności w PE, zwraca uwagę, że w jej ocenie wchodzące w życie przepisy o ochronie środowiska budzą kontrowersje. Ich zarys powstawał przed pandemią, wojną oraz kryzysem energetycznym. I choć ogólnie Polacy i Europejczycy są zgodni co do tego, że trzeba ocieplać budynki czy wymieniać okna, to problemem są finanse - żeby zaoszczędzić, trzeba najpierw wydać.
Metoda nakazów i kar
Zalewska skrytykowała formę tworzonych przepisów, w których zwykle stosowana jest "metoda nakazowa i karna". - Od 2026 roku wszystkie nowe publiczne budynki muszą być zeroemisyjne, tzn. nie może tam być gazu, węgla, tylko pompa ciepła, fotowoltaika (...) A od 2028 roku - wszystkie budynki. Teoretycznie jest to do zaakceptowania, ale jeśli ty tego nie zrobisz, to nie utrzymasz pozwolenia na użytkowanie - wskazała Zalewska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobnym przykładem może być wprowadzony ostatnio dokument związany z wychwytywaniem dwutlenku węgla, zagadnieniem, które jest bardzo bliskie dla eurodeputowanej.
- W tym tygodniu przyjęliśmy taki dokument (…) teoretycznie dobry, lasy pochłoną nam sporo dwutlenku węgla, trzeba o ten las dbać, ale oparto go na błędnych założeniach i wyliczeniach z 2016 i 2018 roku. Uznano, że trzeba wesprzeć kraje członkowskie, jeżeli dojdzie do pożaru, połamań czy korników, ale nie ma żadnego finansowania, a oprócz tego jest kara, polegająca na tym, że jeżeli ty nie pochłoniesz tyle, ile myśmy ci wyliczyli, to znaczy, że masz pochłonąć jeszcze więcej - wyjaśniła.
Ochrona środowiska tylko na pozór?
Europosłanka ostrzegła przed tym, że wprowadzane przez Parlament Europejski przepisy niewiele mają wspólnego z rzeczywistą ochroną środowiska. - To rozwiązania, które będą generować ogromne pieniądze dla określonych grup, dla określonych lobbystów, firm - ostrzegła, podając jako przykład program "Czyste powietrze".
Jeszcze kilka lat temu w ramach tego programu nakazywano, by wymieniać tzw. "kopciuchy" na piece gazowe, a dziś piecom gazowym mówi się "nie", teraz są pompy ciepła. Jej zdaniem pierwotna idea nie sprawdziła się, gdyż "legło w gruzach Nord Stream II i cała polityka gazowa niemiecko-rosyjska, która mówiła, że gaz jest ok".
Eurodeputowana zgadza się, że proponowane zmiany są w stanie pomóc środowisku, ale brakuje na nie pieniędzy, a przepisy pozostawiają obywateli samych sobie, strasząc ich jedynie karami. - W momencie, kiedy mówimy: "zrób to, nie wolno ci inaczej", a nie powiemy, w jaki sposób możesz to zrobić albo w jaki sposób my ci w tym pomożemy, to się po prostu nie uda. I żadna kara tego nie rozwiąże.