Anna Schmidt-Rodziewicz: Moja wypowiedź stała się paliwem do walki politycznej
Anna Schmidt-Rodziewicz, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, wywołała burzę słowami o "narzucającej swoje prawa mniejszości". - Niestety, moja wypowiedź została źle zrozumiana i staje się paliwem do walki politycznej - mówi Wirtualnej Polsce.
28.08.2020 16:00
O Annie Schmidt-Rodziewicz zrobiło się głośno, gdy jako pełnomocnik rządu ds. równego traktowania stwierdziła, że to "mniejszość próbuje narzucić swoje prawa większości". Dodała jeszcze, że żyjemy "w czasach, w których uniwersalne wartości pewne grupy próbują wskazać jako te, które należy uznać za passé".
Wielu polityków opozycji oceniało, że to słowa, które nie powinny paść z ust osoby pełniącej taką funkcję. - Gdyby kilkadziesiąt lat temu mniejszość nie narzuciła swoich praw większości, nie ukończyłaby pani studiów, nie byłaby pani posłanką, nie byłaby pani w rządzie. To czym się pani zajmuje teraz? - zapytała Joanna Scheuring-Wielgus.
Anna Schmidt-Rodziewicz tłumaczy swoją wypowiedź. "Potępiam agresję"
Anna Schmidt-Rodziewicz jest nie tylko pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania, ale też posłanką PiS i wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. - Niestety moja wypowiedź została źle zrozumiana i staje się paliwem do walki politycznej - wyjaśnia w rozmowie z WP. - W żadnej jej części nie padło odniesienie do mniejszości seksualnych i nigdy w żadnej z moich wypowiedzi nie padły ani obraźliwe, ani lekceważące słowa pod adresem LGBT - dodaje.
- Rolą pełnomocnika jest dbałość o poszanowanie praw każdej mniejszości, ale nie tylko mniejszości. Równe traktowanie oznacza równość absolutnie wszystkich środowisk czy grup społecznych, nie tylko mniejszości - mówi Schmidt-Rodziewicz. - Potępiam agresję na każdym tle, czego wyraz dałam między innymi krytykując w mediach społecznościowych niefortunne wypowiedzi niektórych kolegów - dodaje.
Wyjaśnia też, że intencją jej wypowiedzi nie było "uderzenie w mniejszości", ale zwrócenie uwagi na "próbę monopolizowania debaty publicznej, zamiast zachowania równowagi". Wśród głosów krytyki pojawiały się również oskarżenia o to, że, jako osoba odpowiedzialna w rządzie za równe traktowanie, nie zabrała głosu ani podczas kampanii prezydenckiej, gdy padły słowa Andrzeja Dudy o "ideologii LGBT", ani podczas protestów po aresztowaniu Margot.
- W Polsce sporo się mówi o prawach mniejszości seksualnych, a pomija problemy innych grup społecznych - odpowiada na te zarzuty minister. - Uważam, że każdy temat jest ważny i każdy, kto czuje się dyskryminowany, powinien znaleźć wparcie i zrozumienie, bez względu na to, jakie poglądy czy środowiska reprezentuje. Powinniśmy jednak podchodzić ze spokojem do dyskusji na ten temat, zamiast wypaczać wypowiedzi, które eskalują niepotrzebny konflikt - podsumowuje.
Krytyka ze strony opozycji. "Powinna stracić stanowisko"
Wypowiedź Anny Schmidt-Rodziewicz krytykowała nie tylko Joanna Scheuring-Wielgus, ale też m.in. poseł Lewicy, prywatnie partner Roberta Biedronia, Krzysztof Śmiszek. - Rząd prawicy obsadzony jest ludźmi, którzy nie rozumieją, po co są w rządzie. Pani wiceminister kompletnie nie rozumie swojego stanowiska i zamiast zajmować się swoimi obowiązkami to, jak już coś mówi, lepiej, żeby tego nie mówiła - stwierdził w rozmowie z Onetem.
Na Twitterze głos zabrała również Anna Błaszczak-Banasiak, dyrektorka Zespołu ds. Równego Traktowania w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. "Żyjemy w dziwnych czasach. To pierwsza w historii Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania występująca publicznie przeciwko mniejszościom" - napisała.
Słowa Anny Schmidt-Rodziewicz to część jej przemówienia, które wygłosiła na rozdaniu nagród prawicowej telewizji w Polsce.pl, kiedy stacja świętowała trzecią rocznicę swojego istnienia. Oprócz niej nagrody otrzymali też wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński czy polityk PiS Krzysztof Sobolewski.
Funkcje pełnomocnika rządu ds. równego traktowania i wiceministra pełni od marca 2020 roku. W czasie swojej kariery politycznej Schmidt-Rodziewicz była doradcą wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego, została też radną sejmiku podkarpackiego. Później zdobyła z listy PiS mandat posła, a w ostatnich wyborach z powodzeniem walczyła o reelekcję.