Ani stalinizm, ani dyktatura, ani nawet więźniowie polityczni [OPINIA]

Można sprawę Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika sprowadzać do dużych kwantyfikatorów, ale można też podejść do niej w najprostszy możliwy sposób: dwie skazane za przestępstwa osoby mają trafić do więzienia. I gdyby nie były one politykami, nikt nie stawałby dziś w ich obronie.

Na zdjęciu Maciej Wąsik, Mariusz Kamiński
Na zdjęciu Maciej Wąsik, Mariusz Kamiński
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Patryk Słowik

08.01.2024 19:35

Każdy dzień przynosi nowe informacje w sprawie zarządzających niegdyś Centralnym Biurem Antykorupcyjnym polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Najistotniejszą dziś wiadomością jest to, że Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w Warszawie przygotował nakazy doprowadzenia skazanych polityków do więzienia.

To oznacza, że mogą oni w każdej chwili zostać zatrzymani przez policję i przewiezieni do jednostek penitencjarnych. Innymi słowy: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w każdej chwili mogą trafić do więzienia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nie do pojęcia

Zwyczajowo w tym miejscu - tuż za podaniem najważniejszej informacji - przypominam tło sprawy; nie brakuje bowiem Czytelników, którzy otwierają tekst, ale nie śledzili wydarzeń w poprzednich dniach. Lubią więc dowiedzieć się, w którym punkcie się znajdujemy.

Tym razem jednak "tła" pokazać po prostu nie umiem. Mamy bowiem taką sytuację, że panowie Kamiński i Wąsik zostali skutecznie ułaskawieni lub nie zostali ułaskawieni. Są posłami lub nie są posłami. Można ich osadzić w więzieniu lub nie można ich osadzić w więzieniu.

Prezydent, pierwsza osoba w państwie, mówi jedno.

Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, mówi drugie.

Ktoś rezolutny mógłby tu spytać: no dobrze, ale co na to sąd, którego ocena w takich przypadkach powinna być kluczowa?

No to informuję, że zdaniem sądu, ba – nawet Sądu Najwyższego, panowie Kamiński i Wąsik albo są posłami, albo nie są posłami. A wydane już w tej sprawie orzeczenia Sądu Najwyższego albo są ważne, albo ważne nie są. A sąd, a konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, albo jest sądem, albo sądem nie jest. Zależy kogo zapytamy.

Dyktatura i stalinizm

Mateusz Morawiecki, były premier, stwierdził, że mamy do czynienia z "bezprawiem w czystej formie". I dodał, że "tak właśnie rodzą się dyktatury".

Przemysław Czarnek uważa z kolei, że mamy do czynienia ze "stalinizmem w czystej postaci".

Sam Mariusz Kamiński z kolei twierdzi, że jeśli zostanie osadzony w więzieniu, to będzie pierwszym więźniem politycznym w Polsce po 1989 r. I że się tego nie boi.

Prezydent Andrzej Duda, jak deklaruje, nie planuje ułaskawiać Kamińskiego i Wąsika po raz drugi. Zapowiada za to, że jeśli ci trafią do więzienia, będzie – z pozycji głowy państwa – opowiadał na świecie, że w Polsce są więźniowie polityczni.

Bezprawie sprzed lat

Szkopuł w tym, że w sprawie panów Kamińskiego i Wąsika nie ma ani stalinizmu, ani dyktatury. O więźniach politycznych też ciężko by mówić.

Fakt jest taki, że dawni zarządzający Centralnym Biurem Antykorupcyjnym zostali skazani na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Skazano ich nie za walkę z korupcją, tylko za przekraczanie uprawnień urzędniczych. Mówiąc najprościej, jak się da: Kamiński i Wąsik tak bardzo chcieli walczyć z korupcją, że utworzyli państwowy aparat do niej zachęcający. A zachęcali, by następnie tę korupcję zwalczać. Tak zaś, w ocenie polskiego prawa, postępować nie było wolno.

Dziś Mariusz Kamiński mówi, że wyrok go skazujący jest oparty tylko o dwie kwestie. Zdaniem Kamińskiego - błahe. Raz, że funkcjonariusz działający pod przykryciem nagrał w pokojach hotelowych swoje rozmowy z podejrzanym. Dwa - że CBA produkowało dokumenty legalizacyjne i maskujące operację.

I Kamiński wyjaśnia, że gdyby nagrania dokonano na świeżym powietrzu, nie byłoby kłopotu. Gdyby dokumenty wystawiła inna służba, nie byłoby kłopotu.

Tyle że do nagrania doszło tam, gdzie doszło, a dokumenty wystawiła nie inna służba, tylko CBA.

Zdaniem sądu, w dwóch instancjach, było to przekroczenie uprawnień, którymi Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik dysponowali.

Nadzwyczajne traktowanie

Nie mam żadnej satysfakcji z tego, że prawdopodobny jest wariant, iż Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik trafią do więzienia.

Wiem, że niektórzy się cieszą, uważają, że to przejaw sprawiedliwości, która nastaje po latach.

Ja - czy to się komuś podoba, czy nie - nie cieszę się z tego, że dwóch polityków zostanie wyrwanych ze swojego życia, by trafić do więziennej celi.

I bynajmniej nie chodzi o to, że bronię ich czynów sprzed lat, popieram je czy sympatyzuję z Kamińskim i Wąsikiem. Po prostu, ot tak - po ludzku, jest mi ich żal. Być może dlatego, że to nie mnie skrzywdzili swoimi polowaniami; nie neguję. Ale też pamiętajmy, że rodzina Andrzeja Leppera, na którego polowano, również nie chce, aby Kamiński i Wąsik trafili do więzienia. Rodzinie nieżyjącego już lidera Samoobrony wystarcza, że zostali skazani.

Jednocześnie jednak prawda jest taka, że gdybyśmy nie mówili o dwóch posłach, wpływowych politykach najliczniej reprezentowanej w Sejmie partii politycznej, w ogóle byśmy się dziś nie pochylali nad tym, czy skazani byli urzędnicy powinni trafić do więzienia. Po prostu sąd by nakazał ich doprowadzenie, policja by ich "zgarnęła", a skazani trafiliby za kratki. O prezydenckim ułaskawieniu zapewne nie byłoby mowy, ewentualnie prezydent dowiedziałby się o sprawie w połowie odsiadywanego wyroku.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik nie są więc w gorszej sytuacji niż przeciętny obywatel, ba - niż przeciętny były urzędnik. Są w sytuacji wielokrotnie lepszej. I w tym całym zamieszaniu nie powinniśmy tego tracić z pola widzenia.

Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Czytaj również:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1026)