Ani stalinizm, ani dyktatura, ani nawet więźniowie polityczni [OPINIA]
Można sprawę Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika sprowadzać do dużych kwantyfikatorów, ale można też podejść do niej w najprostszy możliwy sposób: dwie skazane za przestępstwa osoby mają trafić do więzienia. I gdyby nie były one politykami, nikt nie stawałby dziś w ich obronie.
08.01.2024 19:35
Każdy dzień przynosi nowe informacje w sprawie zarządzających niegdyś Centralnym Biurem Antykorupcyjnym polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Najistotniejszą dziś wiadomością jest to, że Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w Warszawie przygotował nakazy doprowadzenia skazanych polityków do więzienia.
To oznacza, że mogą oni w każdej chwili zostać zatrzymani przez policję i przewiezieni do jednostek penitencjarnych. Innymi słowy: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w każdej chwili mogą trafić do więzienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie do pojęcia
Zwyczajowo w tym miejscu - tuż za podaniem najważniejszej informacji - przypominam tło sprawy; nie brakuje bowiem Czytelników, którzy otwierają tekst, ale nie śledzili wydarzeń w poprzednich dniach. Lubią więc dowiedzieć się, w którym punkcie się znajdujemy.
Tym razem jednak "tła" pokazać po prostu nie umiem. Mamy bowiem taką sytuację, że panowie Kamiński i Wąsik zostali skutecznie ułaskawieni lub nie zostali ułaskawieni. Są posłami lub nie są posłami. Można ich osadzić w więzieniu lub nie można ich osadzić w więzieniu.
Prezydent, pierwsza osoba w państwie, mówi jedno.
Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, mówi drugie.
Ktoś rezolutny mógłby tu spytać: no dobrze, ale co na to sąd, którego ocena w takich przypadkach powinna być kluczowa?
No to informuję, że zdaniem sądu, ba – nawet Sądu Najwyższego, panowie Kamiński i Wąsik albo są posłami, albo nie są posłami. A wydane już w tej sprawie orzeczenia Sądu Najwyższego albo są ważne, albo ważne nie są. A sąd, a konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, albo jest sądem, albo sądem nie jest. Zależy kogo zapytamy.
Dyktatura i stalinizm
Wiadomo za to, jak nakaz doprowadzenia polityków Prawa i Sprawiedliwości do jednostek penitencjarnych skomentowali czołowi przedstawiciele PiS-u.
Mateusz Morawiecki, były premier, stwierdził, że mamy do czynienia z "bezprawiem w czystej formie". I dodał, że "tak właśnie rodzą się dyktatury".
Przemysław Czarnek uważa z kolei, że mamy do czynienia ze "stalinizmem w czystej postaci".
Sam Mariusz Kamiński z kolei twierdzi, że jeśli zostanie osadzony w więzieniu, to będzie pierwszym więźniem politycznym w Polsce po 1989 r. I że się tego nie boi.
Prezydent Andrzej Duda, jak deklaruje, nie planuje ułaskawiać Kamińskiego i Wąsika po raz drugi. Zapowiada za to, że jeśli ci trafią do więzienia, będzie – z pozycji głowy państwa – opowiadał na świecie, że w Polsce są więźniowie polityczni.
Bezprawie sprzed lat
Szkopuł w tym, że w sprawie panów Kamińskiego i Wąsika nie ma ani stalinizmu, ani dyktatury. O więźniach politycznych też ciężko by mówić.
Fakt jest taki, że dawni zarządzający Centralnym Biurem Antykorupcyjnym zostali skazani na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Skazano ich nie za walkę z korupcją, tylko za przekraczanie uprawnień urzędniczych. Mówiąc najprościej, jak się da: Kamiński i Wąsik tak bardzo chcieli walczyć z korupcją, że utworzyli państwowy aparat do niej zachęcający. A zachęcali, by następnie tę korupcję zwalczać. Tak zaś, w ocenie polskiego prawa, postępować nie było wolno.
Dziś Mariusz Kamiński mówi, że wyrok go skazujący jest oparty tylko o dwie kwestie. Zdaniem Kamińskiego - błahe. Raz, że funkcjonariusz działający pod przykryciem nagrał w pokojach hotelowych swoje rozmowy z podejrzanym. Dwa - że CBA produkowało dokumenty legalizacyjne i maskujące operację.
I Kamiński wyjaśnia, że gdyby nagrania dokonano na świeżym powietrzu, nie byłoby kłopotu. Gdyby dokumenty wystawiła inna służba, nie byłoby kłopotu.
Tyle że do nagrania doszło tam, gdzie doszło, a dokumenty wystawiła nie inna służba, tylko CBA.
Zdaniem sądu, w dwóch instancjach, było to przekroczenie uprawnień, którymi Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik dysponowali.
Nadzwyczajne traktowanie
Nie mam żadnej satysfakcji z tego, że prawdopodobny jest wariant, iż Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik trafią do więzienia.
Wiem, że niektórzy się cieszą, uważają, że to przejaw sprawiedliwości, która nastaje po latach.
Ja - czy to się komuś podoba, czy nie - nie cieszę się z tego, że dwóch polityków zostanie wyrwanych ze swojego życia, by trafić do więziennej celi.
I bynajmniej nie chodzi o to, że bronię ich czynów sprzed lat, popieram je czy sympatyzuję z Kamińskim i Wąsikiem. Po prostu, ot tak - po ludzku, jest mi ich żal. Być może dlatego, że to nie mnie skrzywdzili swoimi polowaniami; nie neguję. Ale też pamiętajmy, że rodzina Andrzeja Leppera, na którego polowano, również nie chce, aby Kamiński i Wąsik trafili do więzienia. Rodzinie nieżyjącego już lidera Samoobrony wystarcza, że zostali skazani.
Jednocześnie jednak prawda jest taka, że gdybyśmy nie mówili o dwóch posłach, wpływowych politykach najliczniej reprezentowanej w Sejmie partii politycznej, w ogóle byśmy się dziś nie pochylali nad tym, czy skazani byli urzędnicy powinni trafić do więzienia. Po prostu sąd by nakazał ich doprowadzenie, policja by ich "zgarnęła", a skazani trafiliby za kratki. O prezydenckim ułaskawieniu zapewne nie byłoby mowy, ewentualnie prezydent dowiedziałby się o sprawie w połowie odsiadywanego wyroku.
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik nie są więc w gorszej sytuacji niż przeciętny obywatel, ba - niż przeciętny były urzędnik. Są w sytuacji wielokrotnie lepszej. I w tym całym zamieszaniu nie powinniśmy tego tracić z pola widzenia.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl
Czytaj również: