Amerykańskie echa zwycięstwa Hamasu w Autonomii
W zgodnej opinii komentatorów amerykańskich, zwycięstwo radykalno-religijnego Hamasu w wyborach palestyńskich niesłychanie utrudnia rządowi USA mediację na rzecz rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie.
26.01.2006 | aktual.: 26.01.2006 17:38
Wynik wyborów bardzo komplikuje możliwości dalszych dyplomatycznych działań USA i krajów europejskich w regionie, gdyż powszechnie oczekiwano, że Hamas zostanie co najwyżej młodszym partnerem - powiedział ekspert z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), Haim Malka.
Zobaczymy teraz czy Hamas rozbroi swoją milicję i czy będzie usiłował włączyć ją do systemu politycznego. Zwycięstwo daje mu okazję zajęcia bardziej umiarkowanego stanowiska. Wiele zależy od reakcji innych partnerów bliskowschodniego dialogu, w tym Izraela. Obawiam się, że wynik wyborów umocni tam argumenty tych, którzy twierdzą, że w Palestynie nie ma naprawdę partnera do rozmów i Izrael sam powinien wytyczyć swoje granice - dodał ekspert.
Podobną opinię wyraża "Washinton Post" pisząc, że Hamas wygrał, ponieważ "wykorzystał nastroje niezadowolenia z powodu korupcji i niekompetencji rządzącej Partii Fatah".
Prasa amerykańska zwraca też uwagę, że triumf Hamasu ukazał niebezpieczeństwo tkwiące w demokracji w krajach arabskich, gdzie w wyborach mogą dochodzić do władzy stronnictwa radykalne i religijni fundamentaliści.
"Rezultaty wyborów sugerują ryzyko zawarte w kampanii administracji (George'a W.) Busha, aby zaprowadzić demokrację na Bliskim Wschodzie. Przedstawiciele rządu USA mieli z początku nadzieję, że Hamas zdobędzie tylko 20% głosów, potem liczyli, że zyska najwyżej 30-40%" - pisze "Washington Post".
"Wall Street Journal" nazywa to "paradoksem kampanii promowania demokracji przez prezydenta Busha na Bliskim Wschodzie".
"Wolne wybory mogą wyłonić rządy złożone z muzułmańskich radykałów, którzy popierają terror i mają niewiele szacunku dla pluralizmu. To niepokojąca perspektywa. Jednak zablokowanie Hamasowi możliwości utworzenia rządu byłoby nierealne i mogłoby tylko zwiększyć jego atrakcyjność dla mas" - pisze konserwatywny dziennik w komentarzu redakcyjnym.
"Uważamy, że jeśli demokracja ma się naprawdę zakorzenić na Bliskim Wschodzie, islamistom trzeba pozwolić uczestniczyć w rywalizacji o władzę. Kiedy będą już u władzy, mogą się stać bardziej odpowiedzialni i wyborcy będą mieli szansę ocenić ich na podstawie ich działań, a nie tylko obietnic" - czytamy w artykule.
Tomasz Zalewski