Świat"Amerykanie w Iraku przypominali grupę Marsjan"

"Amerykanie w Iraku przypominali grupę Marsjan"

Amerykanie w Iraku "przypominali grupę Marsjan, którym dialog był obcy" - wynika z relacji brytyjskiego dowódcy, która znalazła się w tajnych rządowych dokumentach. Oficer skarżył się również, że "jeśli czegoś nie można zaprezentować z pomocą PowerPointa, to (dla Amerykanów) tego nie ma". Przeciek, opisany przez "Daily Telegraph", ilustruje wrogość w stosunkach pomiędzy wyższymi dowódcami brytyjskimi w Iraku, a ich amerykańskimi sojusznikami.

"Amerykanie w Iraku przypominali grupę Marsjan"
Źródło zdjęć: © AFP | Mauricio Lima

23.11.2009 15:39

Według szefa brytyjskiego sztabu w Iraku (w okresie od listopada 2003 do maja 2004) płk. J.K. Tannera, Amerykanie w Iraku "pomimo specjalnych stosunków brytyjsko-amerykańskich, Brytyjczyków nie traktowano lepiej niż Portugalczyków".

Tanner oskarżył Amerykanów o "aroganckie i biurokratyczne podejście" i zbytnie poleganie na prezentacjach PowerPointa. "Stosunki z nimi jako zbiorowością przypominały próbę kontaktu z grupą Marsjan" – twierdził pułkownik.

Reprymenda jak dla Sudanu

Z kolei przełożony płk. Tannera generał brygady Andrew Stewart wypowiadał się bardziej dyplomatycznie, ale także i on przyznał, że "poświęcił sporo czasu, unikając i odmawiając" wykonania rozkazów wydanych przez amerykańskich dowódców.

Skutkiem postawy gen. Stewarta było wezwanie ówczesnego ambasadora Wielkiej Brytanii w Waszyngtonie Davida Manninga do Departamentu Stanu, gdzie wręczono mu dyplomatyczną reprymendę, jak pisze "Daily Telegraph" - normalnie zarezerwowaną dla państw takich, jak Zimbabwe czy Sudan.

Według gen. Stewarta "możliwość wpływu Brytyjczyków na politykę USA wobec Iraku była minimalna". Brytyjskie dowództwo nie było z góry uprzedzane ani nawet konsultowane w sprawie zmian polityki USA, która miała wpływ na ich operacje.

Brak komunikacji

Brytyjski dowódca brygady Nick Carter jako przykład braku konsultacji wskazuje na aresztowanie przez Amerykanów w marcu 2004 roku jednego ze współpracowników radykalnego szyickiego duchownego Muktady as-Sadra, co było powodem powstania szyitów w brytyjskim sektorze. Gdyby Brytyjczycy byli uprzedzeni o aresztowaniu, to mogliby się przygotować na wystąpienia szyitów, a tak byli nim zaskoczeni.

Nie istniało nawet bezpieczne łącze komunikacyjne Brytyjczyków w Basrze z naczelnym dowódcą wojsk USA w Bagdadzie gen. Rickiem Sanchezem. Gen. Sanchez odwiedził Brytyjczyków w Basrze tylko raz w ciągu siedmiu miesięcy.

Relacje płk. Tannera i gen. Stewarta zawarte są w rządowych dokumentach sporządzonych dla wyciągnięcia wniosków na przyszłość z wojny w Iraku. Obaj byli pytani w ministerstwie obrony o doświadczenia z operacji Telic 2 i Telic 3, obejmujących pierwszy kluczowy rok okupacji Iraku od maja 2003 roku do maja 2004 roku.

Żołnierze na pustyni dostali… narty

W niedzielę tygodnik "Sunday Telegraph" opublikował inne dokumenty, z których wynikało, że ówczesny premier Tony Blair przygotowywał się do wojny znacznie wcześniej niż przyznał publicznie i od początku jego celem było obalenie reżimu Saddama Husajna. Przecieki ujawniły też braki w zaopatrzeniu. Co najmniej raz Brytyjczycy stacjonujący na pustyni zamiast potrzebnego sprzętu otrzymali kontener z ... nartami.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wielka brytaniamarsirak
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)