Ambasador USA "podburza do eskalacji" napięcia w Syrii
Wizyta ambasadora USA Roberta Forda w mieście Hama na zachodzie Syrii bez zgody władz w Damaszku to "podburzanie do eskalacji" napięcia w kraju - podała państwowa agencja SANA, powołując się na źródło w syryjskim ministerstwie spraw zewnętrznych.
- Obecność ambasadora USA w Hamie bez uzyskania uprzednio zgody ministerstwa spraw zewnętrznych to wyraźny dowód na zaangażowanie (tego kraju) w obecne wydarzenia w Syrii - oceniło źródło agencji, dodając, że jest to "próba podburzania do eskalacji (napięcia), która ingeruje w bezpieczeństwo i stabilność Syrii".
W czwartek grupa dyplomatów z placówki USA w Syrii odwiedziła Hamę, aby okazać solidarność z jej mieszkańcami, którym grożą represje ze strony sił bezpieczeństwa - oświadczył amerykański Departament Stanu. Ambasador Robert Ford ma nadzieję zostać w Hamie aż do piątku, czyli dnia, na który zaplanowano kolejne protesty przeciw prezydentowi Baszarowi el-Asadowi - napisano.
- Podstawowym zamiarem było pokazanie, przez jego (Forda) fizyczną obecność, że popieramy tych Syryjczyków, którzy korzystają z prawa do popierania zmian - powiedziała rzeczniczka resortu Victoria Nuland.
Mieszkańcy Hamy zablokowali ulice płonącymi oponami, część uciekła do pobliskiej miejscowości - relacjonował działacz na rzecz praw człowieka.
Obrońcy praw człowieka informowali w środę, że tylko od początku tygodnia w otoczonej przez armię Hamie zginęło co najmniej 20 osób, a ponad 80 zostało rannych.
Hama była w 1982 roku miejscem zorganizowanego przez Bractwo Muzułmańskie powstania przeciwko ojcu obecnego prezydenta - Hafezowi el-Asadowi. Wojsko krwawo stłumiło tamto powstanie, zabijając co najmniej 10 tys. ludzi.
W Syrii od ponad 3 miesięcy trwa rewolta przeciw reżimowi Asada. Według obrońców praw człowieka siły bezpieczeństwa zabiły w niej ponad 1400 cywilów.