Aleksander Kwaśniewski: protestuję przeciwko dramatyzowaniu
Aleksander Kwaśniewski (PAP)
10.12.2003 | aktual.: 10.12.2003 15:28
Radio Zet gości w pałacu prezydenckim. Aleksander Kwaśniewski, Monika Olejnik. Witamy Państwa. Witam Panią, witam Państwa. Panie prezydencie Bruksela to jest nasze być albo nie być. Niektórzy twierdzą, że Pan pojedzie, krzywi się Pan troszkę, do Brukseli. To nieprawda. Dlaczego nieprawda? No bo po Brukseli też będzie Polska i Europa i będą inne sprawy. Takie dramatyzowanie być albo nie być jest po prostu niewłaściwe. No, ale nie wyobrażamy sobie konstytucji bez systemu nicejskiego, bez nicejskiego systemu głosowania. System nicejski, gdyby przyjęto wszystkie polskie postulaty, będzie trwał, ale gdyby nie przyjęto i przyjęto ustalenia konwentu też będzie przez następne pięć lat miał miejsce. Więc Nicea tak czy inaczej jest formalną, prawną bazą dla działania Europy i przez co najmniej pięć lat będzie obowiązywać, więc wszelkie dramatyzowanie nie ma sensu. Natomiast trzeba pamiętać, że jeżeli byśmy powiedzieli my, że dla nas nasze postulaty to jest być albo nie być, a Niemcy powiedzą, że ich postulaty to dla
nich być albo nie być, a Francuzi powiedzą, że dla nich to jest być albo nie być, to w ogóle ta konferencja może się nie zaczynać, by się skończyć zupełnym fiaskiem. Ja protestuję przeciwko dramatyzowaniu i ustalaniu reguł, które nigdy w Unii Europejskiej nie obowiązywały, bo to zawsze była instytucja, która opiera się na kompromisie, na porozumieniu, na poszukiwaniu wspólnych racji. Ale nie może być tak, że rację mają tylko Niemcy i Francuzi kosztem Polaków. Nie może być tak, że coś ustalono w Nicei i my teraz mamy się zgodzić na to... Ale niech Pani mnie nie przekonuje, bo ja o tym mówię wszystkim naszym partnerom i to jest najsłabszy punkt ich argumentacji, kiedy oni dezawuują Niceę, którą sami podpisywali. Kiedy ja mówię kanclerzowi Schröderowi, co jutro zapewne powtórzę, że jeżeli to nawet był błąd, to był to wasz błąd, a nie nasz błąd, to on potulnie słucha, no bo co? Natomiast nie dramatyzujmy, bo my możemy się znaleźć w takiej oto pułapce, że nagle okażę się, że nic nas nie zadawala, że nawet wyjście
bardzo naprzeciw polskim postulatom, dopóki nie zostanie spełnione sto procent nas nie zadawala, to to byłby błąd. Ja uważam, że koncepcja rendez-vous, koncepcja tego, co jest jakąś szansą kompromisową, jest do zaakceptowania. Randez-vous, czyli rozmowa o systemie głosowanie po 2006 roku. Nawet nie 2006. Realnie myślę, że będzie to po 2008, ponieważ będzie kolejna fala rozszerzenia. Rok 2008 to byłby ten moment, kiedy rok przed wygasaniem zasad nicejskich, czy przed końcem tego okresu zapisanego w dokumencie, to jest czas, by porozmawiać. Ale to rendez-vous nie podoba się ani Francuzom, ani Niemcom, ani Włochom teraz. Jeżeli będzie tak, jak słychać z mediów. Jutro się o tym przekonam w rozmowie z kanclerzem to znaczy, że konferencja skończy się fiaskiem. Skończy się fiaskiem i wtedy Polacy powinni powiedzieć „nie”? Wobec czego? Wobec konstytucji. Przecież konstytucji nie będzie. Ale wobec tych pomysłów? Nie wiem o czym mówimy. Jeżeli mówimy o fiasku konferencji to znaczy nie ma traktatu konstytucyjnego.
Wtedy Polacy muszą powiedzieć nie co myślą o konstytucji, bo to jest inny temat tylko co powiedzą wobec zarzutów, które będą płynąć z całej Europy, że uniemożliwiliśmy realne rozszerzenie, rozwój Unii Europejskiej, że jesteśmy egoistyczni, że nie potrafiliśmy myśleć w kategoriach europejskich. Takie argumenty będą. Ale będąc w takiej sytuacji, wiedząc, że będą takie argumenty, mówić „nie” i stać twardo na stanowisku. Pani Moniko, ja rozumiem, że kobieta jest przewrotna, a dziennikarka jest szczególnie przewrotna, ale przed chwilą pani mówiła, że trzeba się twardo trzymać naszego stanowiska. Natomiast trzeba się liczyć z tym, że takie stanowisko ma swoje koszty. Koszty są wysokie i to trzeba wiedzieć. Z naszego punktu widzenia, z polskiego punktu widzenia i to mówię do wszystkich tych, co udramatyzowali debatę europejską, ten kompromis dzisiaj nazywany z francuska rendez-vous jest do zaakceptowania i być może jest rzeczywiście szansą na wyjście z tego impasu. Natomiast pamiętajmy, że jeżeli nie dojdzie do
porozumienia, ono oczywiście może być odłożone o kilka miesięcy, to ta dyskusja będzie nadal trwała. Będzie nadal poszukiwanie kompromisu. Natomiast możemy się zderzyć z taką oto sytuacją, gdzie Unia zamiast się rozwijać i rozszerzać, znajdzie się w takim stanie poważnego kłopotu. Ale no cóż wszystko ma koszty i te koszty polska dyplomacja, pan minister Cimoszewicz, czy rząd, pan premier Miller, ja kalkujemy. To jest cały czas żywy organizm. To co się dzieje to proces. My cały czas zastanawiamy się nad tym. Ale czy warto według Pana prezydenta ponieść takie koszta? Mówię raz jeszcze, gdyby możliwy był kompromis to uważam raz jeszcze, że warto ten kompromis uzyskać. Gdyby miał być to kompromis na warunkach konwentu, czyli to co proponują wielcy Europy, czyli Francja i Niemcy tego nie możemy przyjąć. Nasze pole manewru jest bardzo ograniczone. Natomiast gdyby się okazało, że nie dochodzi do traktatu, co zresztą według mnie nie będzie nieszczęściem dla ogromnej części państw europejskich, bo tam nie ma też
wielkiego entuzjazmu to trzeba się będzie liczyć z tym, że na Polsce właśnie, nie na Hiszpanii skupi się cała europejska krytyka i przekonanie, że nie dojrzeliśmy do współdziałania, do myślenia w kategoriach europejskich. I to trzeba wiedzieć. Tak to będzie. Wtedy ową partię białej flagi, jak to pisał jeden z polityków, będzie można omawiać na różne sposoby. Tylko to nie będzie łatwa dyskusja. Niektórzy socjologowie twierdzą, że jak Pan pojedzie do Brukseli, zamiast Leszka Millera, przypomnę trzymamy kciuki za Leszka Millera, nawet opozycja trzyma kciuki, że pojedzie do Brukseli, to będzie dla Pana łatwiejszy do zaakceptowania kompromis – „Rzeczpospolita”, daje dzisiaj takie wypowiedzi. To ja jeszcze nie czytałem „Rzeczpospolitej”. Nie znam nazwisk tych socjologów, ale to jest i obraźliwe i ... Kolarska-Bobińska... No nie, nie... ...Jan Kołakowski, Jadwiga Staniszkis. No jeszcze ilu klasyków ma Pani do zacytowania? Ja tylko cytuję. Droga Pani ja chcę powiedzieć tak. Polskie stanowisko nie jest stanowiskiem
Kwaśniewskiego, czy Millera, czy Cimoszewicza tylko to jest stanowisko Rzeczpospolitej, jest ono jasne, jest solidarnie bronione przez wszystkich. Ono nawet uzyskało szersze poparcie polityczne ze strony także ugrupowań opozycyjnych, ono jest znane. My uważamy, że Nicea jest ważna, że trzeba jej bronić. Ja jestem przeciwnikiem koncepcji umierania za Niceę, bo uważam, że należy najpierw pożyć w Unii Europejskiej, a dopiero później decydować się na gesty dramatyczne. Ale to jest polskie stanowisko, ono się nie zmienia. Natomiast nie ma żadnej wątpliwości, że potrzebny jest kompromis. To jest także stanowisko premiera Millera i Cimoszewicza i moje. Jeżeli miałbym jechać do Brukseli to tylko w sytuacji nadzwyczajnej, gdyby premier rzeczywiście ze względu na wypadek i kłopoty nie mógł jechać, myślę że tak nie będzie. Tylko dla tego, że obecność prezydenta ze względu na: i pozycje formalną i znajomości, pozwala na działać w kuluarach. Tylko w kuluarach, bo zgodnie z konstytucją nie ma Pan prawa negocjacji. To
nieprawda. Jak to nieprawda? Tak mówią konstytucjonaliści Nie prawda, to mówią źle. Tak mówi prof. Winczorek, wczoraj w „Gazecie Wyborczej” czytałam doktora prawa, który mówił tak samo. Nie. To jest jakieś kolejne nieporozumienie. Myśmy w 1995 roku, kiedy objąłem ten urząd uzgodnili z ówczesnym premierem Cimoszewiczem, to było kontynuowane z premierem Buzkiem oraz premierem Millerem, że dokonujemy rozdziału obowiązków, że premier odpowiada za integrację z Unią Europejską i rząd. Bo to jest dziewięćdziesiąt parę procent zadań po stronie rządu, natomiast prezydent negocjuje, odpowiada za sprawy bezpieczeństwa na przykład uczestniczy w szczytach NATO. I trzymamy się tej zasady. Ale to jest szczyt Unii Europejskiej, szczyt rządowy. No dlatego, będzie minister straw zagranicznych i nawet gdyby był prezydent to obok jest minister spraw zagranicznych, który ma wszystkie pełnomocnictwa rządowe. Tylko rozważamy kwestię teoretyczną. Moim zdaniem nie ma tu żadnych ograniczeń konstytucyjnych, włącznie z tym, że chcę
powiedzieć, że na każdy szczyt jest zaproszenie dla head of states i chief of goverments, czyli dla głów państw i szefów rządów. Część państw używa takiej formuły na przykład Finowie jeżdżą w składzie prezydent premier, Francuzi jeżdżą w składzie prezydent, minister spraw zagranicznych. Każdy ma inną nieco konstytucję. Ja się pytam Pana prezydenta, bo Pan prezydent tak się trzyma litery prawa w związku na przykład z komisją śledczą, tam uważał Pan prezydent, że są konstytucjonaliści, którzy... Jeżeli chce Pani traktować konstytucję jako egzegetę prawa. W konstytucji, którą pisałem to tak jest. W sprawie komisji śledczej miałem rację i w sprawie tego szczytu też mam rację. Niektórzy prawnicy uważają, że nie miał Pan racji Panie prezydencie. Zna pani tę anegdotę o prawnikach w Ameryce? Myślano, że samochód przejechał jakieś zwierze, a policjanci powiedzieli: nie, to musiał być prawnik. Dlaczego? Bo nie widać śladów hamowania. To jest taki najbardziej złośliwy dowcip jaki opowiada się w Ameryce o prawnikach.
Prawnicy mogą oczywiście różne koncepcje przedstawiać. Ja ich szanuję. Natomiast istnieje również litera prawa, istnieje konstytucja, którą napisaliśmy, która jest dość precyzyjna. Prof. Winczorek mówi, że nie ale liczymy na to, że pojedzie premier Leszek Miller. Prf. Winczorka ogromnie cenię. On pracował nad konstytucją i muszę powiedzieć, że zapoznam się z jego opinią. Dlatego, że moja obecność, obecność nawet prezydenta i premiera, to jaki jest tu problem konstytucyjny? No tu nie ma pewnie żadnego, bo negocjuje premier. Premier ponosi odpowiedzialność rządową, a prezydent jest głową państwa. Nie widzę tutaj zasadniczych problemów. Ale nie chcę tak jak jeden z pani rozmówców odpowiedział, że prezydent bardzo chciałby, bo nie. Ja uważam, że z innego powodu obecność premiera ma sens w Brukseli. Dlatego, ze jest to ciągłość tych negocjacji. On tym się zajmuje od samego początku, więc jego obecność to jest ciągłość argumentacji, pokazanie, że jesteśmy konsekwentni. To jest także wyczulenie na argumenty innych,
bo żaden nowy argument nie może być wprowadzony do debaty. Wszystko zostało już powiedziane. Uważam, że premier Miller i minister Cimoszewicz dzieło zaczęli i powinni skończyć. Natomiast, jak stwierdziłem wczoraj w Krakowie jestem w obwodzie. Jak trzeba będzie jestem do dyspozycji. W tym czasie rozmawiałem z premierami, prezydentami, jutro będę rozmawiał z kanclerzem i prezydentem Niemiec. Na tym polega na moja rola by przekonywać, żeby pokazywać im nasze uwarunkowania, żeby także w pewnym sensie swój autorytet kłaść na szali, choćby z tego względu, że mówię, jeżeli te rozwiązania dla Polski były złe to nawet popularny polityk, jak prezydent niewiele tu może uczynić, bo opinia publiczna tego nie zaakceptuje. No właśnie prof. Alina Kolarska-Bobińska twierdzi, że dla Pana byłoby to łatwiejsze bo Pan ma większą popularność. Pani Moniko i tak z tej popularności trzeba będzie skorzystać by wytłumaczyć efekty tego szczytu i przekonać Polaków, że tu nie o umieranie chodzi. Chodzi o to, żebyśmy żyli we wspólnej
Europie, żeby się Polsce wiodło, jak najlepiej. Jak mówię, jak słyszę to: być albo nie być, całe dramatyczne tony, to jestem przeciw, bo to nie o tym dyskutujemy. Dyskutujemy o silnej Europie i silnej Polsce w Europie. Silna Polska w słabej Europie nie ma sensu, a słaba Polska w silnej Europie tym bardziej nie ma sensu. i słaba Polska w silnej Europie też nie ma sensu. Słaba Polska w silnej Europie jest naszym zadaniem w jakimś sensie domowym. Moim zdaniem robimy wszystko, patrząc na wyniki gospodarcze ostatnich miesięcy, one pokazują, że Polska wcale nie jest słaba. Polska ma swoją dynamikę rozwojową i nie musimy tutaj wpadać w kompleksy. Panie prezydencie, czy nie jest Panu wstyd za klub SLD? Wczoraj Jerzy Jaskiernia powiedział, że Andrzej Lepper powinien być członkiem komisji śledczej, bo będzie mieć duży wkład intelektualny i merytoryczny. No to zmusza mnie Pani do trudnych komentarzy. Cóż ja mogę powiedzieć? Dziwię się. I co jeszcze? W ogóle moim zdaniem uzupełnianie składu komisji, czy decyzję tak
czysto politycznych, na finiszu prac komisji śledczej, nie mają w ogóle sensu. A jeżeli jeszcze SLD wychodzi naprzód i popiera takie decyzje to mogę tylko wyrazić zdziwienie. No, ale czy to świadczy o tym , że SLD naprawdę się już pogubiło? Nie wie co robić bo tak spadają wyniki SLD w sondażach? Tego bym nie łączył. Moim zdaniem poparcie dla kandydatury przewodniczącego Samoobrony nic w tych rankingach nie pomoże. Jak Pani pyta, czy pogubił się klub SLD, może pogubił się przewodniczący klubu. Nie wiem. A jak Pan ocenia, ze Platforma Obywatelska ma teraz 26%, a Sojusz Lewicy Demokratycznej 18%? Nie oceniam. To jest tendencja, która się zarysowała już wcześniej. Moim zdaniem z punktu widzenia polskiej demokracji jest naturalna. Rysuje się alternatywa polityczna dla obozy rządzącego. Nie widzę w tym żadnej tragedii, pod jednym wszakże warunkiem, że ten obóz alternatywny, będzie miał dobre programy dobrych ludzi i będzie potrafił rządzić. Rządzenie jest sztuką i ci którzy napinają mięśnie przed wyborami, mówiąc
jacy to będą wspaniali, później w praktyce okazują się dużo mniej skuteczni, dużo mniej konsekwentni aniżeli mówili. Ale ja nie dramatyzuję. Moim zdaniem to będzie jeszcze podlegało wahaniom. Taka moja dobra rada dla wszystkich by sondaże, badania czytać, wyciągać ale nie traktować jako ostatecznych rezultatów, czy dowodów na własną mądrość albo siłe. To jeszcze będzie zmieniało Politycy Platformy obywatelskiej dziwią się, że Pan potraktował tak Platformę Obywatelską w wywiadzie dla Polityki, mówiąc, że jest ot bezideowa partia. No jakby to Pani powiedzieć. Myśli pani, że zmieniłem zdanie w tym czasie? Nie ja słucham Pana. To nie chodzi o „bezideowa”. Ten sam problem ma SLD. Po pierwsze ja widzę dwie frakcje, czy formacje w ramach Platformy. Nie chcę wymieniać nazwisk, już za chwilę odezwą się jedni obrażeni, drudzy zadowoleni. Więc nie ma sensu. Ale na pewno jest tam frakcja bardziej liberalna w sensie światopoglądowym, w sensie ekonomicznym. I bardziej prawicowa, możne nawet narodowa. Widzę wyraźnie
nawiązywania do pewnych haseł narodowych, symboliki. Choćby te Nicea została tu wykorzystana. Ale to jest hasło całej Platformy. Nie jest jednego Jana Rokity. A jest Pani pewna, że przewodniczącego rady programowej Platformy Andrzeja Olechowskiego? Jego również? Andrzej Olechowski jak widać ma inne zdanie od Platformy. Jest jedyną taką osobą w Platformie Obywatelskiej. Daję Pani gwarancję, ze jest to jedyna osoba, która miała odwagę, za co go cenię, wyrazić to zdanie. Znam ludzi Platformy. Wiem, że bardzo dużo osób na to hasło umierania za Niceę reaguje podobnie, jak ja reaguję. Oni to wiedz, oni tego nie powiedzą, bo uczestniczymy w grze politycznej No Pan widocznie jest bliżej jeżeli Pan o tym wie. Nie ja spotykam się w różnych miejscach. No pani Moniko, pani też wie, przynajmiej słuchaczy traktujmy poważnie i przecież wiadomo, że czymś innym jest hasło polityczne, a czym innym jest to co się czuje. Wracając do diagnozy Platformy. To ona jest podzielona i ona potrzebuje pewnej spoistości i programu. Jeśli
chce uniknąć tego, co jest typowe dla partii, które są blisko uzyskania poparcia społecznego. To znaczy tego pospolitego ruszenia, naboru ludzi, którzy interesują się władzą, a nie wartościami. A może Pan powiedzieć, że nie żałuje Pan, że nie stanął Pan przed komisją śledczą? W komentarzu „Tygodnika Powszechnego” czytamy: „wysoka cena małej wygranej” Nie. Tak to jest. Obrona konstytucji, która jest moim zadaniem powoduje takie właśnie koszty. Ja nie żałuję. Ja nic więcej poza tym co w ujawnionych zresztą przez prokuraturę zeznaniach przed prokuratorem nie mam nic do powiedzenia. Ja myślę, że w ogóle sytuacja byłaby taka, że ja stanąłbym przed komisją, byłoby dużo oczekiwań, bardzo dużo widzów, a potem byłoby wielkie rozczarowanie. Potem by się okazało, że prezydent ma bardzo niewiele w tej sprawie do powiedzenia. Później oczywiście komentarze byłyby inne. Jak to prezydent? I tak mało wie w tej sprawie? Albo prezydent wszystkiego nie powiedział, albo coś innego? Ale warto by prezydent namawiał posła
Szczeligę, by poseł powiedział „nie” przy głosowaniu nad... Nie Z posłem Szteligą rozmawialiśmy, jak koledzy, którzy pracowali nad tą konstytucją, ponieważ on był od początku do końca. Ponieważ ja po objęciu urzędu prezydenta odszedłem z komisji konstytucyjnej. On wie co nami kierowało, kiedy pisaliśmy konstytucję. Ale wcześniej miał inne zdanie? Bo wszedł w logikę komisji. Wie Pani, ja w takich komisjach, zespołach pracowałem, ja wiem jaka jest wewnętrzna logika. Ja byłem przy okrągłym stole, ja miałem okazję uczestniczyć w wielu takich komisjach. W pewnym momencie i to nie jest zarzut, uważamy, że jesteśmy centrum świata. I to co proponujemy jest ważne. Na przykład komisja śledcza doszła w pewnym momencie do przekonania, że w Polsce jest niezależna władza sądownicza, ale ponad nią jest komisja śledcza, która jest organem sejmu. To jest naturalne zjawisko. I myślę, że poseł Szteliga jest to człowiek inteligentny. I właśnie współtwórca tej konstytucji, przeanalizował te argumenty. A czy inteligentnym
człowiekiem jest wiceprzewodniczący tej komisji pan Lewandowski, który jest również za tym, żeby Andrzej Lepper był w komisji śledczej? Niech Pani mnie o to nie pyta. Dlaczego nie? Co ja mogę powiedzieć? Przecież to są ludzie SLD. To właśnie SLD chce by osoba pana Leppera znalazła się w komisji śledczej. Wie Pani, ja myślę, że tu może być inna logika. Jeżeli Samoobrona ma to miejsce w komisji śledczej to może lepiej nie łapać się prawą ręką za lewe ucho. Po prostu wybrać przewodniczącego, prawdziwego lidera tej partii i tyle. To moim zdaniem to nie musi osłabiać komisji, może ją w pewnym sensie umacniać i uwiarygodniać. No bo już kto? Jak Lepper nie będzie? To kto? Pan żartuje chyba. Nie żartuje. Ja myślę o logice, jaka może towarzyszyć wydarzeniu. To co oczywiście jest poważnym problemem i o czym mówił marszałek Borowski, żeby nie była sytuacja podobna jak z panią poseł Beger, że okaże się że są zarzuty, problemy immunitetu, itd... To by wtedy rzeczywiści dezawuowało tą komisję i cały proces. Pan Lepper
mówił o Panu, że jest Pan największym darmozjadem w kraju. No, ale wciąga mnie pani w jakieś zupełnie niepotrzebne dyskusje. Dobrze, to na koniec chciałabym zapytać, czy jest Pan za tym by rozwiązać parlament? Absolutnie nie. To traktuje jako typowy i nawet nie zdumiewający krok opozycji, ale w bardzo złym momencie. Nie da się jednym tchem popierać rządu i premiera w negocjacjach nicejskich i w tym samym dniu rozmawiać o rozwiązaniu parlamentu. Ale opozycja nie mówi, że w tej chwili. Mówi, mówi. Przecież nikt tego nie czyta zagranicą w szczegółach, czytają, że w Polsce domagają się rozwiązania parlamentu. Oznacza to że jest jakiś stan próżni, zawieszenia. Znaczy rząd nie ma swojego mandatu itd. Tak się w polityce nie pracuje. Ja uważam, że cała dyskusja kiedy powinny być wybory, jak ten scenariusz powinien dla Polski wyglądać za czas jakiś to jest moim zdaniem po zakończeniu trzech rzeczy: konferencji międzyrządowej, planu Hausnera i przyjęciem budżetu. Czyli w czerwcu. Może w czerwcu, może później. Nawet
może być wcześniej. Jak PSL mówi by wybory robić razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego to nie mogę powiedzieć, ze jest ot zła idea bo sam to proponowałem. Premier Miller był również bliski takiej myśli. Natomiast dzisiaj mamy inne zadanie. Wprowadzanie takich elementów, jak rozwiązanie parlamentu jest po prostu politycznym błędem. Nie da się krzyczeć bronimy Nicei, jak życia, a z drugiej strony rozwiązujemy parlament. To jest po prostu niekonsekwentne. Za granicą mogą też przeczytać taką informację, że pan premier obiecał Panu, ze poda się do dymisji 15 grudnia. Którego roku? No tego roku. No nie wiem co Pani czyta. „Nie” Nie to jakieś zupełne plotki. Tygodnik „Nie” Jerzego Urbana Widzę, że ma Pani dzisiaj tendencję do cytowania klasyków. Raz jeszcze mówię, dyskusja o scenariuszu politycznym jest możliwa po przejściu trzech kolejnych prób: konferencja rządowa, plan Hausnera, budżet. Nie kombinujmy i nie próbujmy tego w tej chwili gmatwać, rozrabiać. Jako prezydent będę robił wszystko, żeby ten plan
przeprowadzić. To jest plan minimum. A później trzeba się zastanowić co robimy z wyborami i co robimy z innymi sprawami, bo one i tak zostaną przed nami. Proszę trochę spokoju i wejścia bardziej w nastrój świąteczny, aniżeli taki nerwowy jaki nam towarzyszy w ciągu ostatnich miesięcy. Dziękuje bardzo i może Pan przesłać pozdrowienia premierowi Leszkowi Millerowi. Nie my kontaktujemy się telefonicznie. Nie koniecznie na antenie. Ale oczywiście wierzę, że rehabilitacja przebiega dobrze i naprawdę z całego serca chciałbym by premier poleciał do Brukseli. Bo tu chodzi o ciągłość negocjacji. Wiem, że to będzie ciężka dla niego próba, bo trzeba tam siedzieć godzinami. No, ale co robić? Dziękuje bardzo. Radio Zet gościło prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Dziękuję bardzo. Dziękuje Pani, dziękuję Państwu.