Alarmy bombowe podczas matur. Nowe informacje o sprawcach
Od poniedziałku dyrektorzy szkół, w których odbywa się egzamin maturalny, otrzymują niepokojące e-maile. Autorów tych pism poszukuje policja. Na razie bezskutecznie. Okazuje się, że sprawcami zamieszania mogą być użytkownicy jednego z forów internetowych, którzy za cel obrali sobie nie maturzystów, lecz policjantów.
09.05.2019 | aktual.: 09.05.2019 06:47
"Zdesperowany uczeń zbudował zasobnik z gazem bojowym fosgen. O godzinie 11 nastąpi detonacja. Bomba jest ukryta w sali, w której zdający piszą egzamin. Ratujcie się, będą ofiary” - takie e-maile, jak wynika z informacji "Gazety Wyborczej" otrzymali w nocy z niedzieli na poniedziałek dyrektorzy wielu szkół w Polsce. Podobne pisma wysłano również w nocy z poniedziałku na wtorek oraz z wtorku na środę. W wielu szkołach matury rozpoczęły się z opóźnieniem, w jednej egzamin się nie odbył - uczniowie napiszą go w terminie dodatkowym.
Na nogi postawiono policję w całym kraju, w nocy z wtorku na środę aż 11 tys. policjantów patrolowało okolice szkół. Dziesiątki funkcjonariuszy poszukują też żartownisiów, którzy rozsyłają e-maile z informacją o podłożonym w szkole ładunku wybuchowym. Na razie jednak bezskutecznie.
Jak wynika z informacji "Gazety Wyborczej" za alarmami bombowymi stoją użytkownicy jednego z internetowych forów już wcześniej znani z podobnych aktywności. To prawdopodobnie oni stali m.in. za atakiem na stronę Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w 2012 r.
Dziennikarze "GW" dotarli do instrukcji dla "bojowników”, która powstała kilka dni przed maturami. Jest podpowiedź, gdzie się zalogować i do ilu szkół jednocześnie można napisać. Adresy szkół ponadgimnazjalnych zostały zebrane w jedną bazę.
Jaki jest cel tej akcji? Udowodnić, że z policji łatwo zrobić pośmiewisko - informuje "Gazeta Wyborcza".
- Ludzie skrzykujący się w zapewniającej anonimowość sieci TOR czują się bezkarni. To poczucie wynika m.in. z tego, że do tej pory skuteczność polskiej policji w ściganiu tego typu przestępstw była niewielka - mówi "GW” Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, w przeszłości szef wydziału ds. terroryzmu w MSWiA. Jego zdaniem za fałszywymi alarmami stoi grupa kilku indywidualistów, którzy "chcą się popisać". - A to, że wodzą za nos policję i jest o tym głośno w mediach, tylko ich nakręca - dodaje.
Źródło: wyborcza.pl