Alarm na rosyjskich okrętach w związku z izraelskimi bombardowaniami na terenie Syrii
Rosja poinformowała, że jest bardzo zaniepokojona doniesieniami o ataku lotniczym, rzekomo przeprowadzonym przez Izrael na terytorium Syrii. Takie działania oznaczałyby niedopuszczalną ingerencję wojskową w tym kraju - poinformowało MSZ. Tymczasem serwis debkafile podał, że na 18 rosyjskich okrętach stacjonujących w regionie ogłoszono alarm w związku z izraelskim bombardowaniem syryjskiego ośrodka wojskowego.
31.01.2013 13:11
"Jeśli informacje te zostaną potwierdzone, to mamy do czynienia z niesprowokowanymi atakami na cele znajdujące się na terytorium suwerennego kraju, co rażąco narusza Kartę Narodów Zjednoczonych i jest nie do zaakceptowania, niezależnie od tego, czym się to uzasadnia" - napisało rosyjskie MSZ w oświadczeniu.
Z kolei debkafile poinformowała, że atak izraelskiego lotnictwa wywołał alarmy wojskowe na Bliskim Wschodzie. Według wojskowych informatorów serwisu, Syria postawiła w stan gotowości swoje wojska na izraelskiej granicy na Wzgórzach Golan, z kolei Turcja miała zrobić to samo na granicy z Syrią. Alarm ogłoszono także w armiach Libanu i Jordanii oraz na okrętach rosyjskiej floty, które stacjonują w regionie.
Rosja ma do dyspozycji flotę 18 okrętów stacjonujących na wschodzie Morza Śródziemnego, wśród nich jest największy w rosyjskiej marynarce okręt desantowy z dwoma tysiącami żołnierzy piechoty morskiej na pokładzie.
Izrael uderzył w Hezbollah i Syrię?
Źródła, na które powołuje się agencja Reutera, poinformowały, że Izrael dokonał w nocy z wtorku na środę ataku lotniczego na terytorium Syrii, w pobliżu granicy z Libanem. Jego celem był konwój samochodów z rakietami przeciwlotniczymi dla bojowników libańskiego Hezbollahu.
Doniesienia o ataku na konwój potwierdzili anonimowi przedstawiciele władz USA. Poinformowali oni, że na zaatakowanych pojazdach znajdowały się zaawansowane technicznie rosyjskie rakiety SA-17, które dałyby Hezbollahowi możliwość zestrzeliwania izraelskich odrzutowców, śmigłowców i samolotów bezzałogowych.
Natomiast syryjskie siły zbrojne podały, iż tej samej nocy izraelskie samoloty zaatakowały wojskowy ośrodek badawczy w miejscowości Dżamraja na północny zachód od Damaszku, gdzie zginęło dwóch pracowników, a pięć osób zostało rannych. Budynek został zniszczony. Syryjscy rebelianci twierdzą z kolei, że to ich siły zaatakowały centrum badawcze.
Jak zaznacza agencja Associated Press, wydaje się, że w obu przypadkach chodzi o ten sam atak.
Pierwszy atak od 2007 roku
Armia izraelska odmówiła skomentowania tych doniesień. W Izraelu nierzadkie są jednak obawy, że konfrontowany z coraz silniejszą społeczną rewoltą prezydent Syrii Baszar al-Asad może w ramach kontrposunięć przekazać Hezbollahowi broń chemiczną lub nowoczesne uzbrojenie konwencjonalne.
Jak poinformowała debka, kręgi wywiadowcze w Waszyngtonie i innych stolicach państw NATO sądzą, że ostatni atak Izraela na syryjskie instalacje wojskowe jest tylko preludium do wymiany ognia między Izraelem, Hezbollahem i Syrią, do której może dojść w najbliższych miesiącach.
Bombardowanie w nocy z wtorku na środę było pierwszym atakiem lotniczym Izraela na terytorium Syrii od września 2007 roku, gdy jego samoloty zniszczyły pod Damaszkiem obiekt, który według ONZ-owskiej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej mógł być reaktorem jądrowym. Syria zaprzeczyła temu twierdząc, że zbombardowany wojskowy budynek miał inne przeznaczenie, a Izrael nie przyznał się do przeprowadzenia lotniczego ataku.