Aktywistka oskarżyła urzędnika o zniszczenie budy bezdomnych psów. "Uratowałem je"
"Wszyscy je znają. Ja też" - pisze do Wirtualnej Polski o dwóch bezdomnych psach Miśku i Dżekim Krzysztof Marciniak, dyrektor Samorządowego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Łochowie. "Wychodząc naprzeciw społecznej akceptacji pobytu tych psów na terenie PSZOK, podjąłem decyzję, aby przesunąć ich budy 50 m dalej od biura. A zamiast starych bud, kupić nowe" - dodaje, odpierając zarzuty.
Łucja Lenartowicz opisała historię dwóch psów, które mieszkały na terenie Punktu Selektywnego Zbierania Odpadów pod Łochowem (woj. mazowieckie). "Każdy znał Miśka i Dżekiego, zwierzęta po przejściach, i nikt się ich nie bał" - pisze na swoim Facebooku Lenartowicz.
Jak opowiada, razem z koleżanką opiekowała się bezdomnymi psami, często od rana jeździła z nią do psów, aby dać im jedzenie, a zimą skuć lód w miskach. "Leczyłyśmy je, odrobaczałyśmy, dostawały preparat na kleszcze" - opowiada Lenartowicz.
Pewnego dnia, kiedy pojechała po raz kolejny do psów, okazało się, że na miejscu nie ma budy, która była jedynym schroniskiem Miśka i Dżekiego.
"Jak tak można? Nie wiem, gdzie teraz są. Straciły jedyny dom, jaki miały. Znajdę nasze Miśki, choćbym miała nie spać i nie jeść. Ale jeśli włos im z głowy spadnie, to nie wiem, co zrobię" - napisała Lenartowicz. I stwierdziła w poście, że zniszczenie budy to decyzja, którą miał podjąć Krzysztof Marciniak, dyrektor Samorządowego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Łochowie.
Gmina daje schronienie psom. "Nikt nie zniszczył ich budy"
Po publikacji artykułu, w którym Wirtualna Polska opisała sytuację związaną z psami, zwrócił się do nas Krzysztof Marciniak, dyrektor Samorządowego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Łochowie, aby wyjaśnić, jak potoczył się los psów. Krzysztof Marciniak podkreśla, że zapewnił im profesjonalne miejsce do czasowego pobytu, którego "pozazdrościć im może niejedna gmina w Polsce". Chodzi o budowę miejsc dla czasowego przechowywania zwierząt w Łochowie.
Krzysztof Marciniak wyjaśnia: "Nie jest prawdą co autorka [red. Łucja Lenartowicz] wypisuje na Facebooku". Jak tłumaczy Krzysztof Marciniak, nikt nie zniszczył budy dla psów. "Psy na terenie PSZOK w Łochowie mają doskonałe warunki do pobytu. Dzięki zaangażowaniu wielu dobrych ludzi zamiast trafiać do schroniska w większości przypadków znajdują nowy dom. To dotyczy psów odławianych z terenu gminy. Ponieważ taki system się sprawdza gmina podjęła decyzję o rozbudowie tego miejsca. I dzisiaj zamiast czterech kojców mamy ich siedem" - pisze Marciniak.
I opowiada, że psy, o których napisała aktywistka, od co najmniej trzech lat mieszkają na terenie PSZOK, a ich status jest nieregulowany. "Wszyscy je znają. Ja też (choć dyrektorem SZGK jestem od 1,5 roku). Zawsze gdy przyjeżdżam na PSZOK, jestem przez te psy obszczekany - zapewne abym wiedział, że to one są tu gospodarzem - wyjaśnia dyrektor Samorządowego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Łochowie.
Podkreśla jednak, że teren, na którym przebywają psy, jest terenem publicznym. A zgodnie z Ustawą z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 638) - Art. 10a. 1., na takim terenie zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna.
"Gdybym chciał psy usunąć, postąpiłbym zgodnie z procedurami, a zwierzęta trafiłyby do schroniska"
Krzysztof Marciniak zwraca uwagę, że jako urzędnik był zobowiązany do działania zgodnie z prawem, a w jego granicach faktycznie powinien psy usunąć. "Jednakże jeżeli taki miałbym zamiar, to postąpiłbym zgodnie z procedurami. Psy wówczas trafiłyby do adopcji lub schroniska" - pisze Marciniak. Dzięki jego działaniom tak się jednak nie stało.
Urzędnik tłumaczy: "Wychodząc naprzeciw pewnej społecznej akceptacji pobytu tych psów na terenie PSZOK (choć miałem uwagi od pracowników i niektórych mieszkańców, że psy wyglądają groźnie), podjąłem decyzję, aby przesunąć ich budy nieco dalej od biura PSZOK (50 metrów dalej). W trakcie przenosin budy się po prostu rozpadły (drewno było przegnite). A ponieważ psów nie było na terenie już od kilku dni (co jest w ich przypadku normalne – zawsze mają jakieś ważne sprawy na terenie gminy) nakazałem budy wyrzucić i zamiast tych starych zakupiliśmy nowe. Postawione zostały w miejscu odpowiednim (przy kojcach, z dala od biura PSZOK). Czas, jaki minął od wyrzucenia starych bud do postawienia nowych, to 18 godzin!".
Jak podkreśla Krzysztof Marciniak, sam ma pomysł, aby zbudować wybieg dla psów, który spełniałby wymagania ustawy (po 15 metrów kwadratowych dla psa), aby mogły sobie spokojnie na PSZOK mieszkać. "Nie wiem tylko, co one na to, bo wydaje mi się, że poczucie swobody i wolności jest dla nich ważniejsze. Jak będzie, rozstrzygać będą odpowiednie organy gminy" - pisze Marciniak.