Aktywista Greenpeace Tomasz Dziemianczuk najprawdopodobniej już w piątek wyjdzie na wolność
- Tomasz Dziemianczuk może opuścić areszt za kaucją - orzekł sąd rejonowy w Sankt Petersburgu. Komitet Śledczy zarzucał polskiemu aktywiście, że złamał prawo, uczestnicząc w akcji Greenpeace zorganizowanej w pobliżu platformy naftowej Gazpromu, na Morzu Barentsa. Domagał się pozostawienia Polaka na kolejne trzy miesiące w areszcie, gdzie Dziemianczuk jest przetrzymywany od września. Adwokat Polaka wnioskował o zwolnienie za kaucją.
Podczas rozprawy prokurator nie znalazł podstaw dalszego przetrzymywania Polaka. Tomasz Dziemianczuk zapewnił rosyjski sąd, że nie miał zamiaru występowania przeciw prawu ani Federacji Rosyjskiej. Podkreślił, że nie zamierzał nikomu zrobić żadnej krzywdy, a jedynie chciał zwrócić uwagę na problemy związane z globalnym ociepleniem i wydobyciem surowców energetycznych w Arktyce. Prokurator stwierdził, że nie widzi podstaw do dalszego trzymania w areszcie Dziemianczuka i jeśli sąd zdecyduje o jego wypuszczeniu, nie będzie do tego zgłaszał zastrzeżeń.
- Kaucja w wysokości 2 mln rubli (ok. 45 tys Euro) ma zostać wpłacona w ciągu 48 godzin. - Oczywiście Greenpeace pokryje koszty kaucji i natychmiast robimy przelewy. Bezpieczeństwo i dbałość o aktywistów są dla nas zawsze najważniejsze - zapewnia rzecznik prasowy polskiego Greenpeace Jacek Winarski. Numer konta, na które trzeba przelać pieniądze nie został jeszcze podany.
Nie wiadomo jeszcze czy Dziemianczuk będzie mógł wrócić do kraju. Na razie wiadomo, że z aresztu wyjdzie w najbliższy piątek, ale nie będzie mógł opuścić Rosji. Polski konsul obecny podczas rozprawy powiedział, że po wyjściu na wolność Dziemianczuk może liczyć na tymczasową gościnę na terenie ambasady, gdyż nie ma on rosyjskiej wizy.
Podczas rozprawy Dziemianczuk siedział w klatce
Zgodnie z prawem federalnym, podczas rozprawy Polak siedział w klatce. Adwokat Polaka wnioskował o wypuszczenie Dziemianczuka, powołując się na orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej. Sąd jednak nie godził się na to.
W trakcie rozprawy Dziemianczuk i jego obrońca poprosili o 40-minutową przerwę na zapoznanie się z aktami sprawy, bo przed rozpoczęciem rozprawy nie mieli do nich dostępu. Sąd ogłosił godzinną przerwę, po czym wznowił rozprawę.
W opinii działaczy Greenpeace, którzy przebywają w Sankt Petersburgu, szanse, że sąd miałby się zgodzić na wypuszczenie Polaka z aresztu były niewielkie.
Wcześniej dzisiejszego ranka sąd zdecydował również, że za kaucją zwolniona będzie także aktywistka z Brazylii - Ana Paula Alminhana Maciel oraz działacze z Nowej Zelandii i Argentyny - David John Haussmann oraz Miguel Hernan Perez Orsi.
Nie koniec dramatu
Wczoraj zapadły również decyzje ws. czwórki innych zatrzymanych. O trzy miesiące przedłużono areszt dla australijskiego aktywisty Colina Russela. Trójka Rosjan - lekarka okrętowa Ekaterina Zaspa, aktywista Andriej Alakherdow oraz niezależny dziennikarz Denis Sinjakow, zostaną zwolnieni za kaucją.
Prawnicy zapowiedzieli odwołanie się od decyzji w tych wypadkach, w których areszt został lub zostanie przedłużony i wystąpienie z wnioskiem o zwolnienie za kaucją wszystkich zatrzymanych.
Rozprawy odbywają się po tym, jak w ubiegłym tygodniu Komisja Śledcza Federacji Rosyjskiej, złożyła do sądu wnioski ws. przedłużenia aresztu tymczasowego dla Arktycznej Trzydziestki. Posiedzenia zaplanowane są do czwartku, a muszą zakończyć się przed 24 listopada kiedy mija termin 2-miesięcznego aresztu, który został ustanowiony na czas śledztwa dotyczącego pokojowego protestu Greenpeace przeciw wydobyciu ropy w Arktyce.
"Nie otwieramy butelek szampana"
- Nie rozumiemy tej sytuacji. Naturalnie ogromnie cieszymy się ze zwolnienia Tomka i pozostałych, ale daleko nam jeszcze do otwierania butelek szampana - niepokoi się rzecznik Greenpeace. - Nie zapominajmy, że inny nasz kolega będzie musiał spędzić Święta Bożego Narodzenia w rosyjskim areszcie, z dala od rodziny, za czyn, którego nie popełnił. Niewykluczone, że spotka to również innych aktywistów. Nie są ani piratami ani chuliganami, ale odważnymi ludźmi, którzy popłynęli chronić Arktykę dla nas wszystkich i powinni być teraz w domu z rodzinami - kontynuuje Winiarski.
Zwolnienie za kaucją nie oznacza zakończenia sprawy. Cała trzydziestka ma postawiony zarzut chuligaństwa, co jest w Rosji zagrożone karą do 7 lat więzienia. Także pierwotne zarzuty piractwa nie zostały jeszcze formalnie oddalone, choć prokuratura zapowiedziała odstąpienie od nich. Prawnicy zatrzymanych, mimo próśb, nie dostali tej decyzji na piśmie.
- Sytuacja jest przedziwna. Różne sądy w tym samym mieście, ogłaszają tak rozbieżne decyzje w tej samej sprawie. To powoli przeradza się w farsę. Australijczykowi bez paszportu odmawia się zwolnienia za kaucją aby mieć pewność, że nie ucieknie z kraju i nie będzie ‘mataczyć’ w śledztwie, podczas gdy inni zatrzymani w tych samych okolicznościach mogą opuścić więzienie. Oni wszyscy powinni zostać zwolnieni natychmiast. To absurd nie mający nic wspólnego ze sprawiedliwością - komentuje wydarzenia w Petersburgu Mads Christensen, dyrektor Greenpeace w Skandynawii.
11 listopada ekolodzy zostali przewiezieni z Murmańska do Petersburga, gdzie umieszczono ich w trzech aresztach śledczych. Źródła w rosyjskich organach ścigania wyjaśniły, że chodziło o poprawę warunków ich przetrzymywania.
W obronie Arktyki
18 września działacze Greenpeace'u z pokładu statku "Arctic Sunrise" usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja na Morzu Barentsa, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
, która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska.
Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące wszystkich członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów.
Początkowo Komitet Śledczy postawił im zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. 23 października komitet zakomunikował, że zmienił oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Zmiana ta oznacza złagodzenie zarzutów - chuligaństwo jest zagrożone karą do 7 lat łagru.
Aktywiści Greenpeace'u odrzucili oskarżenia o piractwo i stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej. Podkreślają, że ich protest był akcją pokojową, a "Arctic Sunrise" nie naruszył 500-metrowej strefy bezpieczeństwa wokół platformy. Odrzucają także zarzut chuligaństwa, argumentując, że w żaden sposób nie naruszyli porządku publicznego.
Komitet Śledczy od początku dopuszczał, że w miarę wyjaśniania, jaką rolę w wydarzeniach odegrali poszczególni członkowie załogi "Arctic Sunrise", środek zapobiegawczy w stosunku do części z nich może zostać zmieniony na łagodniejszy. Jednocześnie Komitet Śledczy nie wyklucza postawienia działaczom Greenpeace'u zarzutów popełnienia innych "ciężkich przestępstw".