Aktor dokonał obywatelskiego zatrzymania. Nowe informacje od policji spod Warszawy
W środę przed południem doszło pod Warszawą do obywatelskiego ujęcia nietrzeźwego kierowcy. Dokonał go Adrian Kłos, znany m.in. z filmów Patryka Vegi. Pijany mężczyzna okazał się obywatelem Białorusi, ponadto oferował dużą gotówkę za to, by nie zgłaszać sprawy na policję. Policja postawiła mu zarzuty.
15.09.2023 12:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do obywatelskiego zatrzymania doszło w podwarszawskiej miejscowości Klaudyn. Adrian Kłos, przejeżdżając przez Stare Babice, zauważył podejrzanie włączającego się do ruchu kierowcę i postanowił pojechać za nim. Styl jazdy nissana nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Mężczyzna poruszał się niepewnie, zahaczał o pobocze, wjeżdżał na przeciwległy pas oraz zajechał na wysepkę ronda, doprowadzając do jego uszkodzenia. Po krótkim czasie udało się zatrzymać i obezwładnić wyraźnie pijanego kierowcę. Nie obyło się bez próby ucieczki i siłowego obezwładnienia. Na miejscu pojawiła się policja.
Pijany kierowca usłyszał zarzuty
W interwencji uczestniczyli policjanci z Komendy Powiatowej Policji dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego z siedzibą w Starych Babicach. Jak przekazał nam oficer prasowy podinsp. Ewelina Gromek-Oćwieja, kierowca miał prawie dwa promile alkoholu w organizmie. Z relacji Adriana Kłosa wiemy, że mężczyzna wykazywał duże problemy podczas próby przeprowadzenia badania alkomatem. "Zatrzymany nie był w stanie dmuchać w alkomat na miejscu, bo zamiast tego zaciągał powietrze" - opowiadał aktor.
Kierowca nissana został zatrzymany, a po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Badanie stanu trzeźwości kierowcy wykazało, że miał blisko dwa promile alkoholu w organizmie. Policjanci zatrzymali mężczyznę. Po wytrzeźwieniu został mu przedstawiony zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Za popełnienie tego przestępstwa kodeks karny przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch" - poinformowała Wirtualną Polskę Gromek-Oćwieja.