Akta Lesiaka zostaną odtajnione do końca października
Do końca października powinna zakończyć się
procedura odtajniania akt sprawy płk. Jana Lesiaka - zapewnia
Prokuratura Okręgowa w Warszawie w liście do Sądu Okręgowego w
Warszawie, który prowadzi ten na razie tajny proces.
W jawnych aktach procesu, udostępnionych przez sąd, jest pismo wiceszefa prokuratury Zbigniewa Ordanika, który 18 września pisał, by sąd rozważył możliwość przesunięcia rozpoczęcia procesu Lesiaka do czasu "zakończenia procedury związanej z uchyleniem klauzul tajności" w aktach prokuratury, co - zdaniem Ordanika - "powinno nastąpić do końca października". Mimo tego pisma, sąd rozpoczął proces Lesiaka 20 września; na razie toczy się on tajnie.
W jawnych aktach sprawy nie ma żadnych protokołów przesłuchań - praca nad ich odtajnieniem przez prokuraturę wciąż trwa.
W znajdującej się w aktach 15-stronicowej decyzji szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Witolda Marczuka nr 160 z 1 września tego roku o odtajnieniu akt sprawy wytworzonych w UOP podkreśla się, że odtajnienie nie dotyczy danych osób "udzielających pomocy Urzędowi Ochrony Państwa w wykonywaniu czynności operacyjno- rozpoznawczych" oraz danych funkcjonariuszy UOP je wykonujących.
Wyjątkiem od tej zasady są nazwiska znanych już ludzi z UOP - m.in. samego Lesiaka, Jerzego Koniecznego, Gromosława Czempińskiego, Wiktora Fonfary, Henryka Jasika, Andrzeja Kapkowskiego, Konstantego Miodowicza, Ireny Popoff, Piotra Niemczyka, Jerzego Nóżki, Zbigniewa Nowka, Adama Aduszkiewicza, Andrzeja Derlatki, Waldemara Mroziewicza, Jerzego Kucharenki. Tajne pozostają nazwiska członków zespołu inspekcyjno- operacyjnego, którym kierował Lesiak.
ABW nie odtajniła też informacji o osobach, "jeśli zostały uzyskane w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych, a ich ujawnienie może naruszać ich dobra osobiste albo też prawo do ochrony danych osobowych". Tajne pozostają także formy i zasady czynności operacyjno-rozpoznawczych, w tym także kryptonimy prowadzonych operacji oraz współpracowników Urzędu.
Kilka stron decyzji o odtajnieniu odnosi się do tych fragmentów dokumentów UOP z szafy Lesiaka, które z powyższych powodów pozostaną tajne. Przy danym dokumencie jest zatem adnotacja, że tajny pozostaje jego fragment, np. od słów "struktur" do "Telegraf", albo od słowa "Że Lech Wałęsa.." do kropki, albo "Gdy M. Zalewski..." do kropki, albo "nie był współpracownikiem SB" do kropki. Niektóre akta to białe plamy - jest to konsekwencją zachowania w tajemnicy części sprawy.
Z akt wynika, że tajną instrukcję UOP 0015/02 (która miała umożliwiać UOP inwigilację opozycji) udostępnił Jarosławowi Kaczyńskiemu kpt. UOP Jerzy Portka. Choć jego nazwisko w aktach zaczerniono, w jednym przypadku tego nie zrobiono. W aktach jest rozkaz szefa UOP Kapkowskiego z lutego 1996 r. o zwolnieniu go ze służby w UOP. W rozkazie jest mowa, że J.P. w ramach postępowania wewnętrznego w UOP złożył fałszywe zeznania i odmówił poddania się badaniom na wykrywaczu kłamstw. W konkluzji rozkazu stwierdzono, że jego dalsza służba "zagraża bezpieczeństwu wewnętrznemu UOP".
W aktach sprawy jest też pismo do prokuratury dyrektora gabinetu szefa UOP płk. Wacława Brzęka, który 22 marca 1993 r. informuje, że Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej w Sejmie rozdawał mediom tę instrukcję UOP. Zachowała się też notatka rzeczniczki UOP Ireny Popoff, że kopie tej instrukcji dostała od reportera telewizyjnej "Panoramy", który przyjechał do niej po komentarz do sprawy.
Prokuratura oskarżyła wtedy Jarosława Kaczyńskiego o ujawnienie tajemnicy państwowej. Warszawski sąd umorzył jego sprawę w 1995 r., uznając, że działał w ramach mandatu poselskiego.
W odtajnionych aktach jest m.in. mowa o powodach, dla których UOP zwolnił K. Miodowicza z obowiązku zachowania tajemnicy - chodziło m.in. o oddelegowanych do zespołu Lesiaka (także nieformalnie) oficerów zarządu kontrwywiadu UOP (którym kierował wtedy Miodowcz). Innym powodem zwolnienia Miodowicza z tajemnicy była jego wiedza o "powodach i środkach przedsięwziętych przez Zarząd II UOP w celu 'weryfikowania fragmentów życiorysu Mieczysława Wachowskiego'" oraz wiedza Miodowicza o "źródłach informacji, które posłużyły do wytworzenia w Zarządzie II UOP dokumentu z dn. 25 sierpnia 1992 r., oznaczonego jako Mf-00435/02 i powodach przedstawienia go do wiadomości ówczesnym: Prezesowi Rady Ministrów - Hannie Suchockiej, wiceprezesowi Rady Ministrów - Henrykowi Goryszewskiemu, szefowi Urzędu Rady Ministrów - Janowi Marii Rokicie oraz Ministrowi Spraw Wewnętrznych - Andrzejowi Milczanowskiemu".
Z obowiązku zachowania tajemnicy UOP zwolnił też, na wniosek prokuratury, oficerów UOP oznaczonych w jawnych aktach jako W.K. i M.B. - "w zakresie charakteru kontaktów z osobami zajmującymi kierownicze stanowiska w Najwyższej Izbie Kontroli". Z akt nie wynika o jakie kontakty i z kim chodzi (prezydent Lech Kaczyński ujawnił niedawno, że gdy w w pierwszej połowie lat 90. był prezesem NIK, doszło do próby jego werbunku przez UOP). W czerwcu 1993 r. UOP wysłał swych oficerów na ulice Warszawy, by zrywali plakaty wzywające na manifestację przeciwników L. Wałęsy i rządu H. Suchockiej, zorganizowanej w rocznicę upadku rządu J. Olszewskiego. Spotkało się to z krytyką polityków i mediów, bo "UOP nie jest od zrywania plakatów". W aktach sprawy jest kilka decyzji UOP o zwolnieniu kilku oficerów UOP (o utajnionych danych osobowych) z obowiązku zachowania tajemnicy w tej sprawie. Nie wiadomo jednak, co zeznali.
Akta jawne wypełnione są przede wszystkim korespondencją między UOP a prokuraturą.
W jednym z pism ze stycznia 1998 r. ówczesny wiceszef UOP Jerzy Nóżka pisał o stosowaniu przez UOP podsłuchów wobec polityków, zastrzegając że o odpowiednią zgodę zwróciło się o to MSW do ministra sprawiedliwości.
I tak Nóżka pisał, że od października do grudnia 1991 r. wobec Leszka Millera kontrolowano korespondencję oraz stosowano podsłuch telefoniczny "w miejscu pracy i w miejscu zamieszkania". Było to spowodowane podejrzeniami o utrzymywanie przez lidera SdRP kontaktów z urzędnikami ZSRR. Z kolei wobec Adama Glapińskiego stosowano podsłuch w domu od maja do listopada 1991 r. - w ramach rozpracowywania afery FOZZ. Z kolei w okresie od lipca do listopada 1992 r. podsłuchiwano telefon domowy polityka PC, a od września do listopada 1992 - podsłuchiwano telefon oraz podglądano faksy w miejscu pracy. Prowadzono to w ramach podejrzeń o ujawnienie przez Glapińskiego osobom z zagranicy tajemnicy państwowej.
Z kolei w innym piśmie UOP z 31 lipca 1998 r. jest mowa o tym, że "kontrolą operacyjną" Urzędu na początku lat 90. byli objęci - w związku z "moskiewską pożyczką" - M. Rakowski, A.Kwaśniewski, T. Iwiński i W. Huszcza. UOP ujawnił też w tym piśmie, że taką kontrolą objęto - po czerwcu 1992 r. - również A.Macierewicza, P. Naimskiego, w związku z podejrzeniem o wykorzystywanie przez nich tajemnic państwowych.